Światów boska stworzycielka – Ursula K. Le Guin – recenzja książki „Wracać wciąż do domu”

5 grudnia 2018

Ursula K. Le Guin „Wracać wciąż do domu”, tłum. Barbara Kopeć, Maciejka Mazan, Joanna Wołyńska, wyd. Prószyński i S-ka
Ocena: 9 / 10

Ursula K. Le Guin pozostawiła po sobie dzieła, które są diamencikami w światowym skarbcu literatury fantastycznej. Amerykańska pisarka odznaczała się niezwykłą wyobraźnią, magicznym, bo poetyckim stylem, a także – co wydaje się kluczowe – niezwykłą intuicją i wrażliwością społeczną, dzięki czemu jej proza to nie tylko opowieści spod znaku fantasy czy fikcji naukowej, lecz równocześnie wielkie traktaty humanistyczne. Przekonać się mogą o tym czytelnicy, którzy sięgną po książkę „Wracać wciąż do domu”, najnowszą wydaną w Polsce antologię powieści i opowiadań Ursuli K. Le Guin.

Największą objętościowo częścią tego prawie 1200-stronicowego tomiszcza jest właśnie tytułowa powieść „Wracać wciąż do domu”, czyli historia, za sprawą której wielokrotna laureatka nagród Hugo i Nebula udowadnia, że jest prawdziwą boginią – kreatorką światów. Dlaczego? Le Guin opisuje bowiem fikcyjną cywilizację – lud Kesh – w całym bogactwie i złożoności. Amerykanka przyznała zresztą kiedyś, że jest to dzieło, które oprócz akcentów mitologicznych i fantastycznych, zawiera w sobie cechy antropologicznej pracy naukowej, dlatego do jego napisania musiała się odpowiednio przygotować. Znajdziemy tu zatem wiedzę odnoszącą się do geologii, botaniki, zoologii… Najciekawsze jest to, że kreując nierzeczywisty świat, Le Guin opisuje jednak bardzo konkretne miejsce – farmę w dolinie Napa w Kalifornii. Natomiast mieszkańcy – przedstawiciele ludu Kesh – wzorowani są na plemieniu Indian Wappo, których cywilizacja, a tym bardziej duchowa kultura, właściwie nie przetrwała do współczesnych nam czasów. A jeśli przetrwała, to w formie nader szczątkowej. Le Guin odsłania zatem utracony świat, tworzy własny mit, i jak bogini łączy realizm oraz fantastykę, prawdę i fikcję.

Intrygujące, choć z zupełnie innych powodów, są też „Dary”, kolejna powieść zawarta w tomie. Ursula K. Le Guin rozpatruje tu, w jaki sposób określone zdolności, w tym przypadku nadnaturalne, mogą zmienić nie tylko świat, ale postrzeganie rzeczywistości. Niektórzy ludzie żyjący na Wyżynach potrafią przywoływać zwierzęta, inni odbierać lub przywracać słuch czy mowę. Z kolei Orrec z rodu Casprów, wnuk niejakiego Caddarda Silnookiego, odziedziczył moc, dzięki której przy pomocy samego spojrzenia umie odczyniać, to znaczy niszczyć wszelką żywą materię. Młodzian nie nauczył się jednak kontrolować swojej zdolności, a gdy pewnego dnia – w przypływie niepohamowanego gniewu – prawie zabija swoich bliskich… Cóż, właśnie wtedy uzmysławia sobie na dobre, że dar jest tak naprawdę przekleństwem. Orrec postanawia się oślepić, tym samym na nowo pisząc historię swojego życia. Le Guin ukazuje w tej powieści świat, w którym ludzki żywot jest determinowany przez nadnaturalne atrybuty – zdolności mogące budzić podziw, ale i trwogę. Nic też dziwnego, że mieszkańcy Nizin uważają swoich sąsiadów za czarnoksiężników. „Dary” można odczytywać jako traktat o ludzkich wyborach, wolnej woli, buncie przeciwko tradycji, która bywa piękna, ale także surowa i bezwzględna. Warte podkreślenia jest to, że w zbiorze „Wracać wciąż do domu” zawarto całą trylogię „Kronik Zachodniego Brzegu”, czyli oprócz „Darów” możemy przeczytać także „Głosy” – powieść o władającej różnymi językami Memer Galvie, której towarzyszy Orrec, oraz „Moce” – historię niewolnika o imieniu Gawir, którego losy splatają się z wymienionymi wcześniej postaciami. Druga i trzecia część cyklu ukazały się w Polsce po raz pierwszy. Z trylogii wyłania się mozaikowy obraz, którego głównym motywem zdaje się być poszukiwanie spokoju, egzystencjalnej ciszy, dzięki której bohaterowie mogliby w pełni zrozumieć to, kim naprawdę są i do jakich czynów zostali przeznaczeni. Język amerykańskiej pisarki jest niezwykle poetycki, budzący melancholię i bardzo głębokie uczucia.

Najbardziej intrygujący jest zbiór opowiadań „Międzylądowania”. W tych krótkich, za to świetnie spuentowanych historiach Le Guin zastanawia się nad doświadczeniem podróżowania, w zadziwiający sposób wpływającym na ludzką świadomość. Zwłaszcza gdy lotnisko, z którego odbywają się loty, jest tak naprawdę portalem do światów równoległych. Dokąd teleportuje nas autorka? Choćby do miejsca, gdzie mówić mogą wyłącznie dzieci, a rodzice milczą, jakby byli sparaliżowani zaklęciem. Czy nie jest tak, że zbyt często nie słuchamy swoich podopiecznych i nie zwracamy uwagi na to, co chcą przekazać? Amerykańska pisarka w wizjonerski sposób rozprawia o nieporozumieniach, społecznych podziałach, potrzebie akceptacji i dojrzewaniu do tego, aby być prawdziwym człowiekiem. Można by powiedzieć, że Le Guin zaklina naszą rzeczywistość, chce oddać istotę problemów współczesności i skłonić nas do refleksji i poszukiwań. A wszystko to czyni w formule fantastyki, za sprawą której jej pisarstwo zyskuje na uniwersalności. Zbiór „Wracać wciąż do domu” to dzieło monumentalne, zdecydowanie warte odkrycia.

Marcin Waincetel

Tematy: , , , ,

Kategoria: recenzje