Skazane na niewidoczność – recenzja książki „Mrok jest miejscem” Ariadny Castellarnau

28 listopada 2024

Ariadna Castellarnau „Mrok jest miejscem”, tłum. Justyna Sterna, wyd. Bo.wiem
Ocena: 8,5 / 10

„Mrok oznacza spokój, a pokusa, by mu się poddać, obiecuje uwolnienie od bólu” – mówił jeden z bohaterów „Opętania” Żuławskiego. Jak gdyby w odpowiedzi na te słowa, niesamowite opowiadania Ariadny Castellarnau wydają się udowadniać ich złudność.

Osiem krótkich opowiadań z tej książki poraża niesamowitością. Nie tą rozumianą jako spiętrzenie fantastycznych motywów, a raczej jako zdolność do zaskakiwania, konfuzji i wywoływania ciarek na plecach czytelnika. Pochodząca z katalońskiej Lleidy pisarka nie ucieka wprawdzie od horroru czy współczesnego fantasy, ale prawdziwą grozę funduje nam świadomość, że przynajmniej część opisywanych przez nią zdarzeń mogło się wydarzyć, a w niektórych zakątkach świata dzieje się regularnie. Mrok jest istotnie całkiem realnym miejscem. Miejscem skazanym na niewidoczność, bo zaglądanie do niego – odwrotnie niż chciał bohater „Opętania” – mąci nasz spokój i przynosi ból.

Bohaterami większości opowiadań są dzieci. Dzieci sponiewierane przez popsute domowe relacje i rzucone w przeklęte miejsca. Tak jak córka drobnego oprycha z opowiadania tytułowego, dziewczynka, która nie wiedzieć skąd wzięła się w miejscu, do którego zwożone są odurzone niewolnice seksualne („Calipso”), czy chłopiec mieszkający z ojcem „odtwarzającym” martwą córkę z przypadkowych kości („Z nagła powódź”). Nadnaturalne elementy historii, dawkowane z dużym wyczuciem, nie przesłaniają faktu, że źródło zła nie ma rogów ani czarnej peleryny – to zwyczajne mroczne popędy objawiające się przemocą i wyzyskiem ludzi oraz przyrody. Ich skrajne przejawy objawiają się chociażby w „Z nagła powódź”, gdzie bohaterowie jako ostatni trwają na wysepce zrujnowanej przez powodzie i skazanej na zagładę przez deweloperów, a swoistym postscriptum jest opowiadanie finałowe, „Człowiek wody”, rozgrywające się w świecie wyjałowionym przez suszę.

Proza Ariadny Castellarnau jest naprawdę poruszająca. Choćby dlatego, że brutalne realia opisuje frazami rzadkiej urody, z niemal poetycką uważnością na język i momentami transgresji. Swoistym klejnotem całego zbioru jest najbardziej odstające opowiadanie „Dzieci bawią się w ogrodzie” – miniaturka o tajemniczych nastolatkach wampirycznie sycących się cudzą żałobą. Rzecz być może najprostsza pod względem treści, za to autentycznie zarażająca niepokojem. Z jednej strony mam poczucie, że mogłaby napisać ją Silvina Ocampo, gdyby zdecydowała się na romans z horrorem, z drugiej zaś – oczami wyobraźni widzę ją zaaranżowaną na komiks przez Junjiego Ito.

Trudno pisać o tomie „Mrok jest miejscem” bez zdradzania fabuły poszczególnych historii, tymczasem trzeba z nimi zmierzyć się samemu. Zmierzyć – to właściwe słowo. Castellarnau nakłania czytelnika do tego, by pozwolił się pochłonąć przez ciemność. To, co z niej wyniesie po powrocie do światła, stanowić może o największej sile książki.

Sebastian Rerak


Tematy: , , , , , , ,

Kategoria: recenzje