Sequel w wydaniu Margaret Atwood
Margaret Atwood „Rok Potopu”, tłum. Marcin Michalski, wyd. Prószyński i S-ka
Ocena: (brak)*
„Rok Potopu” to druga część trylogii „MaddAddam” i zgodnie z wszelkimi regułami literackiej gry powinna stanowić kontynuację przygód Jimmy?ego (czy też Yeti?ego), którego poznajemy w pierwszym tomie („Oryks i Derkacz”). Jednak czytelników, którzy spodziewają się zwykłego sequela, spotka gorzkie rozczarowanie. Margaret Atwood to bowiem pisarka zbyt ambitna, by serwować oczywistości. A zatem zamiast przedstawić dalszą część historii, autorka mówi: „przeżyjmy to jeszcze raz”. Tyle że daje czytelnikowi nowe oczy, uszy, zmysły ? słowem nową perspektywę. Co więcej, autorka tak przeplata fakty, tak umiejscawia akcję i dobiera bohaterów, że tworzy fabularną pajęczynę ? za nic ma bezpieczną ścieżkę linearnej narracji. Tym samym zamiast stawać się niemymi obserwatorami, mamy szansę poczuć się niczym detektywi ? co jakiś czas znajdując znajomy element, ślad po bohaterach z pierwszego tomu, układamy kolejne puzzle składające się na pełen obraz świata z serii „MaddAddam”. To wszystko sprawia, że lektura „Roku Potopu” jest niezwykle ożywczym literackim doznaniem.
W pierwszej części trylogii na przewodnika po antyutopijnej rzeczywistości Margaret Atwood wybrała niejakiego Jimmy?ego vel Yeti?ego. Z kolei w „Roku Potopu” zdarzenia przedstawia z kobiecej perspektywy: Toby po różnych życiowych zawirowaniach znajduje ? raczej przypadkowo niż świadomie ? bezpieczną przystań na łonie pewnej ekologicznej sekty. Tam poznaje młodziutką Ren, która razem z matką uciekła z zamkniętego, luksusowego miasta-korporacji. Z czasem ich drogi się rozchodzą ? Ren wybiera bowiem zgoła inną niż religijną ścieżkę: zaczyna pracę w luksusowym domu publicznym w jednej z plebsopolii. Kiedy całą ludzkość dotyka zagłada, okazuje się, że obydwu bohaterkom, za sprawą różnych splotów okoliczności, udaje się przeżyć. Jednak przetrwanie katastrofy to tylko połowa (a może i ćwiartka) sukcesu. Czy Toby i Ren mają szansę przetrwać w niebezpiecznym świecie, gdzie nic nie jest już takie jak dawniej? Czy uda im się spotkać i połączyć siły? W tej historii może zdarzyć się wszystko.
Margaret Atwood w kolejnym tomie trylogii zachowuje znany czytelnikowi sposób opowiadania historii: czas teraźniejszy miesza się z retrospekcjami, przy czym zdecydowanie góruje ten ostatni element. Autorka zapoznaje nas z kolejnymi grupami społecznymi i miejscami ? szczególnie ze świata sprzed apokalipsy, ale tym razem w wydaniu mniej elitarnym. Zarówno Boży Ogrodnicy (sekta, której członkinią jest Toby), jak i dom publiczny, w którym pracuje Ren, znajdują się na terenie jednej z plebsopolii, czyli miasta dla zwykłych śmiertelników (w przeciwieństwie do tych, które przeznaczone są dla mieszkańców korporacji). Mieszają się tutaj źli i dobrzy, okrutni i prawi, biedni i? nieco mniej biedni. W końcu zatem mamy wgląd w rzeczywistość, w jakiej żyje większość populacji ? korporacje to przecież elita, z samego założenia nieliczna. I to niezwykle interesująca perspektywa. Jest tu pot, krew i łzy. Sytuacje i miejsce, które opisuje Atwood, w zupełności wystarczają, żeby poczuć aurę postapokaliptyczną ? wcale nie trzeba do tego zarazy, która (przecież wiemy) czai się za rogiem. To wszystko sprawia, że druga część trylogii tętni życiem ? tym prawdziwym, ze wszystkimi odcieniami szarości, czerwieni i z szerokim pasem czerni.
„Rok Potopu” nie jest książką przygodową ? z góry przecież wiadomo, jaki ta historia będzie miała finał. To lektura dla wszystkich, których zafascynowała wizja przyszłości opisywana przez autorkę ? a tych po lekturze pierwszej części z pewnością nie brakuje. Atwood opisuje kolejne ludzkie wynalazki, także i te genetyczne. Na stronach książki czają się hybrydy, zarówno roślinne, jak i zwierzęce. Dostajemy także wgląd w szczegóły ludzkiej codzienności, nie tylko w rzeczywistości sprzed apokalipsy, ale także i po niej. Ale trylogia „MaddAddam” to także błyskotliwa krytyka świata, w jakim przyszło nam żyć tu i teraz (co najsmutniejsze, jest to krytyka coraz bardziej aktualna ? a pamiętajmy, że autorka pisała ją niemal 10 lat temu). Atwood w „Roku Potopu” przedstawia życie kolejnych społeczności w świecie, który niechybnie chyli się ku upadkowi. I dla każdej z nich ma gorzkie słowo ? każdą toczy bowiem jakaś choroba. Żadna nie jest też w stanie odwrócić biegu historii: ani członkowie korporacji, ani naukowcy, ani zwykli obywatele, ani wyznawcy starych czy nowych religii, ani biedni, ani bogaci. Autorka nie widzi bowiem dla nich szansy: to musi skończyć się katastrofą. Czy nas też czeka taki czarny scenariusz? Cóż, Drogie Współssaki, Drodzy Współśmiertelnicy ? wszystko w naszych rękach.
Katarzyna Figiel
*Nie poddajemy ocenie książek, które ukazały się pod naszym patronatem.
TweetKategoria: recenzje