Rozrywka? A juści! Historia? Niekoniecznie – recenzja książki „Saga o jarlu Broniszu” Władysława Jana Grabskiego
Władysław Jan Grabski „Saga o jarlu Broniszu”, wyd. Replika
Ocena: 6,5 / 10
Monumentalny zabytek polskiej powieści historycznej czyta się atrakcyjnie także w osiemdziesiąt lat po powstaniu. Pod warunkiem wzięcia poprawki na jego liczne umowności.
Schyłek X wieku. Wikińska twierdza Jomsborg na wyspie Wolin trafia pod polskie panowanie. Bronisz, rycerz spokrewniony z Piastami, zostaje jej namiestnikiem z nadania Bolesława Chrobrego, widzącego w Wikingach sojuszników przeciwko Cesarstwu Niemieckiemu. Na tronie Szwecji zasiada tymczasem siostra Bolesława, Świętosława zwana Sigrydą, wdowa po zmarłym niedawno Eryku Zwycięskim. O rękę monarchini ubiegają się zaś: przyszły król Norwegii, Olaf Tryggvason, oraz władca Danii, Swen Widłobrody. Po przybyciu do Jomsborga Bronisz trafia w sam środek politycznych intryg, mających ukształtować równowagę sił w basenie Morza Bałtyckiego.
„Saga o Jarlu Broniszu” to trzytomowy cykl historyczny autorstwa Władysława Jana Grabskiego, pisarza o burzliwym życiorysie, który w czasach PRL doświadczył zarówno ostracyzmu, jak i sporej popularności. Zebrane tutaj w całości, magnum opus autora powstało za czasów okupacji i niewątpliwie zdążyło pokryć się patyną czasu. Świadczy o tym nawet nie tyle język, choć ten – osadzony pomiędzy sienkiewiczowską potoczystością a rozbuchaną stylizacją Kraszewskiego – przynależy do innej epoki, a raczej tendencyjność autora. O ile patriotyczne uniesienie jest zrozumiałe, biorąc pod uwagę okoliczności powstania tekstu, tak religijny ferwor niekiedy niemiłosiernie spłaszcza fabułę. Okazuje się bowiem, że uczucia (zazwyczaj wobec Boga, choć czasem i te romantyczne) są poniekąd ważniejszym motorem działań bohaterów niż względy polityczne, a jeśli Bronisz i jego stronnicy biorą udział w najazdach na inne ziemie, to natchnieni szlachetnym duchem uodpornieni są na popełnienie jakichś niegodnych czynów.

Władysław Jan Grabski (fot. Archiwum Fotograficzne Władysława Miernickiego/NAC)
Grabski nie doczekał się statusu klasyka, nie mógł też rywalizować o uznanie na przykład z Teodorem Parnickim. Przed współczesną nobilitacją powstrzymują dziś właśnie spuszczony ze smyczy język (baaardzo długie i szczególarskie opisy miejsc, najprostszych choćby czynności, wyglądu bohaterów) oraz wyprasowanie geopolityki epoki z jej zagmatwaną mapą wpływów, sojuszy, knowań i konfliktów. Nadal jednak „Saga o Broniszu” jawi się całkiem atrakcyjną literaturą popularną, którą – przez wzgląd na niemal nadludzkie wyczyny Bronisza oraz znaczną ahistoryczność całości (Grabski na przykład nie miał wątpliwości co do piastowskiego pochodzenia Sygrydy Storrådy, przez część polskich historyków nazwanej Świętosławą, co już wówczas było daleko idącym domniemaniem) – można by nawet uznać za jedną z zapowiedzi polskiego heroic fantasy. Jeśli będziemy to mieć na uwadze, zmierzenie się z tym ponadsiedmiusetstronicowym tomem okaże się całkiem rozrywkowe.
Sebastian Rerak
Kategoria: recenzje