Robot nie robi roboty
Andrzej Klimowski, Danusia Schejbal ?Robot…?
Ocena: 5,5 / 10
Polskiej prezydencji w Radzie UE zawdzięczamy dwa wydawnictwa okołokomiksowe. O ile ?Tymczasem? tandemu Truściński – Janusz zdaje egzamin nawet jako rzecz ?na zamówienie?, tak wobec ?Robota…?, graficznej adaptacji opowiadań Lema można mieć mieszane odczucia.
Gdy stawką jest propaganda polskiej literatury, na Lema można postawić z pełnym przekonaniem. W końcu jego fantastyczne projekcje pozostaną zrozumiałe dla każdego mieszkańca Unii, czy mieszka na Wyspach Owczych czy w ledwo zipiącej pod ciężarem kryzysu Grecji. W ramach Zagranicznego Programu Kulturalnego Polskiej Prezydencji (bardzo wiele wielkich liter) powstał więc taki oto para-komiksowy tomik z dwoma adaptacjami lemowych opowiadań, który – w anglojęzycznej wersji – wydany został także poza Polską.
Wykonawców dla internacjonalnego przedsięwzięcia znaleziono w rezydujących w Anglii polskich artystach – Danusi Schejbal, malarki i scenografki związanej z londyńskim Cherub Theatre Company oraz Andrzeju Klimowskim, wykładowcy Royal College of Art. I tak Schejbal przypadły w udziale ?Uranowe uszy?, sowizdrzalska opowieść znana z ?Bajek robotów?, traktująca o zmaganiach naukowca Pyrona z tyranem planety Aktynuria, okrutnym Architorem. Klimowski z kolei zmierzył się z ?Zakładem doktora Vliperdiusa?, jednym z opowiadań ?Dzienników gwiazdowych?, w którym niestrudzony Ijon Tichy odkrywa spisek w szpitalu, zastępującym swych pacjentów cybernetycznymi sobowtórami.
Oboje twórcy komiksowe medium potraktowali nader umownie. Ich rysunki są proste, surowe, wykonane suchymi pastelami (?Uranowe…?) lub skromnie pociągnięte tuszem (?Zakład…?). I jakby przynależne do całkiem innej epoki. Zupełnie jak owi plakaciści konsekwentnie dobijający trupa XX-wiecznego surrealizmu, Schejbal i Klimowski wydają się zapatrzeni na estetykę ilustracji książkowych sprzed jakichś czterech dekad. Nie dziwi, że od biedy wydawnictwo przedstawiane jest jako ?powieść graficzna? – przypomina bowiem twory komiksopodobne z pradawnego magazynu Alfa, lansującego onegdaj lekko stetryczałych plastyków jako progresywnych cartoonistów. Gdybyśmy przystawili ryciny nieocenionego Daniela Mroza, niegdyś etatowego ilustratora książek Lema, do ?Robota…?, to zobaczymy, że na drodze między nimi prysnął gdzieś cały baśniowy charme. Wszystkie te cyber-stwory Mróz odmalowywał jako groteskowo stechnicyzowany bestiariusz fantasy. Spod ręki Schejbal wychodzą z kolei jakieś zdefasonowane piecyki parowe.
Lem oczywiście i tak ?opowiada się sam?, a obie historie łączy – powracający w jego twórczości stałym refrenem – problem robota jako tworu, który obdarzony rozległą, bodaj i sztuczną inteligencją, wybija się wreszcie na pewną niezależność od twórców. I czy ubiera to zagadnienie w szaty baśni, czy wtłacza w ironiczny kryminał, niezmiennie prowokuje kilka intensywnych intelektualnie krótkich spięć pod czaszką.
Na koniec chciałbym nieśmiało podpowiedzieć, że przy kolejnej próbie przeniesienia Lema w komiksowe kadry, może warto zdobyć się na potężniejsze przedsięwzięcie i pokusić o adaptację ?Niezwyciężonego? w duchu fajerwerkowej S-F lub przerobić ?Powrót z gwiazd? na elektryzujący kryminał. Bo nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ?Robot…? miał trafić w ręce nie wielbicieli komiksu, a różnorakich garniturów z placówek kulturalnych, którym polska sztuka kojarzyła się wcześniej jedynie z performance?em pt. Uruchamianie dwudziestoletniego Golfa na gaz.
Sebastian Rerak
Gdzie kupić:
Kup komiks w księgarni Selkar
Kup komiks w księgarni Lideria
Kategoria: recenzje