Psychodeliczny melanż – recenzja komiksu „Wróć do mnie jeszcze raz” Bartosza Sztybora i Wojciecha Stefańca

19 stycznia 2016

wroc-do-mnie-jeszcze-razBartosz Sztybor, Wojciech Stefaniec „Wróć do mnie jeszcze raz”, wyd. Timof i cisi wspólnicy
Ocena: 9 / 10

Opowieść graficzną „Wróć do mnie jaszcze raz” należy odczytywać jako mocno psychodeliczną podróż przez wszystkie stany uzależnienia i desperacji. Recenzowany album to dzieło tuzów rodzimej sztuki komiksowej: wiarygodnego scenarzysty Bartosza Sztybora i nietuzinkowego rysownika Wojciecha Stefańca. Zanurzmy się w odmętach szaleństwa, doprawionego krztą wisielczego humoru i zjawiskowymi ilustracjami.

Wspomnieni autorzy poważną przygodę z komiksem rozpoczęli od wspólnego projektu, zatytułowanego „Szanowny”. Oniryczny klimat oraz zdumiewająca szata graficzna to mocne punkty owej opowieści. Nie inaczej prezentuje się ich nowe dzieło, które trzeba uznać za powrót w chwale oryginalnego duetu. Mamy tu do czynienia z autentyczną historią, bólem egzystencjalnym życiowego wykolejeńca, obłędem i nieuniknionym upadkiem człowieka marnego.

Fabuła rzeczonego albumu przedstawia się następująco. Młody mężczyzna budzi się po kolejnej ciężkiej balandze. Głowa okropnie go boli, ciało po całonocnym imprezowaniu jest na skraju wyczerpania, a na twarzy maluje się istny obraz nędzy i rozpaczy. Protagonista opowieści sucho wyjaśnia, jakiego rodzaju sny ma po konkretnych środkach psychoaktywnych. Po kwasie, na ten przykład, desperat śni o klaunie z balonami, człowieka w wodzie dostrzega po kokainie, a po grzybach widzi włochaty dywan.

wroc-do-mnie-jeszcze-raz-rys1

Narkoman próbuje poskładać swe życie i pogodzić się z dziewczyną. Wszystkie jego starania są daremne i bezcelowe – dezintegracja jego osoby postępuje w błyskawicznym tempie. Świetnie oddaje to scena mocno surrealistycznej konfrontacji z opętanym karateką o demonicznej facjacie. Apogeum uzależnienia dostrzegamy w spotkaniu z odrażającym klaunem i w druzgocących konsekwencjach walki z własnymi słabościami.

W komiksie sporą rolę odgrywa wyszukana symbolika, soczyste dialogi i przemyślenia wyczerpanego antybohatera. Strzałem w dziesiątkę okazało się wnikliwe ukazanie psychiki alkoholika, godne przedstawienie jego snów, konwersacje z wytworami chorej wyobraźni, a także poczucie pustki, zaprzepaszczonych szans i utraconego spokoju ducha. Scenariusz Sztybora przypomina twórczość Irvine’a Welsha (udanie zekranizowany „Trainspotting. Ślepe tory”, „Klej”), Chucka Palahniuka (kultowy „Podziemny krąg”, „Udław się”) oraz przerażający film „Requiem dla snu”. W zestawieniu z wymienionymi dziełami i uwielbianymi autorami polski pisarz wypada nadspodziewanie dobrze, wręcz rewelacyjnie. W krótkiej historii zaprezentował gros problemów, z jakimi musi borykać się przeciętny narkoman, i tragiczne skutki nadużywania substancji psychoaktywnych.

wroc-do-mnie-jeszcze-raz-rys2

Talent Wojciecha Stefańca wzorcowo rozwijał się na przestrzeni ostatnich lat. W 2011 roku słupski rysownik w albumie „Szelki” (opowieści wchodzącej w skład trylogii „Sz”) wzbogacił scenariusz Jerzego Szyłaka doskonałymi ilustracjami. Dwa lata później zabłysnął ponurym dyptykiem „Noir” / „Ludzie, którzy nie brudzą sobie rąk”, czyli krwistym thrillerem psychologicznym, połączonym z czarnym kryminałem i dramatem obyczajowym. O ile w „Noir” za warstwę fabularną odpowiadał głównie Łukasz Bogacz, to drugi z owych tytułów to już jego samodzielny projekt, stanowiący świetny spin off wspomnianego dzieła. W recenzowanym woluminie Stefaniec zastosował kilka różnych technik plastycznych, począwszy od malarskiego realizmu (choćby pieczołowite kadry pokazujące leżącego mężczyznę), ekspresjonizmu, a skończywszy na błyskotliwym kolażu fotografii. Krzykliwe barwy, precyzyjne obrazy, ciągłe zmiany stylów, a przede wszystkim zapadająca w pamięć okładka (w pewnym sensie łącząca się z okładką „Szelek”) stanowią kolejne mocne atuty warstwy graficznej polskiego artysty.

„Wróć do mnie jeszcze raz” to pod każdym względem perfekcyjny psychodeliczny melanż. Drobiazgowa rozprawa o środkach uzależniających. Jeden z najlepszych albumów polskich ostatniej dekady. Mocny kandydat do tytułu „Polski Komiks A.D. 2015” i produkt eksportowy, z którego powinniśmy być dumni. Głośne brawa dla Sztybora i Stefańca. Odwalili kawał porządnej roboty.

Mirosław Skrzydło

Tematy: , , , , ,

Kategoria: recenzje