Przyczajony złodziej, ukryty Nos

10 lipca 2012

Douglas Hulick „Honor złodzieja”, Wyd. Literackie
Ocena: 9 / 10

Czasy, kiedy hasło 'fantasy’ mimowolnie narzucało obraz wojowników w majtkach bądź nadmiernie urodziwych elfów, wklejonych w malowniczy plener, szczęściem odeszły na dobre. Długachne cykle, osadzone w światach tak wtórnych, jakby były wynikiem autorskiej zmowy, oczywiście nadal powstają, ale czytelnicy mogą obecnie przebierać w zdecydowanie różnorodniejszym gąszczu pozycji. Na literackiej scenie pojawiają się nowi autorzy, prezentujący odmienne spojrzenie na gatunek. Jednym z takich właśnie młodych pisarskich wilków jest Douglas Hulick, którego powieść „Honor złodzieja” została okrzyknięta jednym z najlepszych debiutów ubiegłego roku.

W odróżnieniu od napuszonych dzieł high fantasy, powieść Hulicka sięga bruku, i to dosłownie. Fabuła „Honoru złodzieja” eksploruje bowiem labirynt ponurego i niebezpiecznego miasta Ildrekka, z jego szemranymi dzielnicami i barwnym światkiem przestępczym. Sama idea nie jest oczywiście pierwszą tego typu inicjatywą, mamy już nawet inny cykl „złodziejski”, autorstwa Scotta Lyncha, którego bohaterem jest Locke Lamora. Nie oznacza to jednak, że powieści Hulicka brak oryginalności. Spowodowane jest to przede wszystkim tym, że tło historii zostało gruntownie przemyślane i dopracowane, a wiele rozwiązań zaskakuje świeżością. Co jednak najbardziej urzeka? Odpowiedź, być może banalna, brzmi: klimat. To on sprawia, że „Honor złodzieja” pochłania czytelnika od pierwszej strony. Każdy element świata przedstawionego, począwszy od bohaterów, przez unikatową „kminę” złodziejską, aż po dynamiczne pojedynki, wprost kipi życiem. Życiową pasją Hulicka jest szermierka, i to sprawia, że bardzo dużo miejsca poświęca on pojedynkom. Jednak nawet między scenami walki czytelnik nie ma ani chwili na nudę.

Poprzez zakamarki miasta, ze swadą i ironią prowadzi nas sam główny bohater. Drothe jest ulicznym szpiegiem – Nosem, wyłapującym i segregującym informacje, by następnie przekazać je dalej. Jest jednak lepiej ustawiony niż większość z jego pobratymców, gdyż ma „plecy”, zapewnione przez zatrudniającego go szefa rewiru Nicco. Czy to jednak wystarczy, kiedy Drothe trafi na intrygę przekraczającą jego dotychczasowe doświadczenia, a przedmiot, który jest w jego posiadaniu, znajdzie się na celowniku szych, nie tylko ze świata przestępczego, ale i władz imperium?

„Honor złodzieja” rozpoczyna cykl, zatem nie podaje nam kompletu rozwiązań i nie rozwija wszystkich ciekawych wątków. Zainteresowanie wzbudza przede wszystkim samo imperium i jego historia. Jest to świat, w którym od wieków panuje ten sam imperator, odradzając się w postaci trzech inkarnacji swej podzielonej na części duszy. Gdzie magia ma zupełnie inną genezę i formę. Gdzie świat przestępczy ma Nosy, Uszy i Gęby oraz całe mrowie innych swojsko brzmiących funkcji, a Przysięga złożona tajemniczemu zakonowi Deganów stoi ponad wszystkim. Na tym tle pojawia się intryga z pogranicza kryminału i political fiction, a wraz z nią rzesza grubych ryb i płotek przestępczego światka. Skutecznie zmylone przez autora tropy nie pozwalają odgadnąć, kto walczy na jakim froncie i o jaką stawkę gra. W gruncie rzeczy jest to powieść mafijna w quasi-średniowiecznej scenerii, doprawiona szczyptą magii.

Muszę przyznać, że od dawna żadna książka nie wciągnęła mnie tak mocno. Znakomity styl prozy sprawia, że lekko płyniemy naprzód, chłonąc dynamiczne i wolniejsze momenty z równym zainteresowaniem. Co ciekawe, autor nie musi uciekać się do wyjaśniania szczegółów wykreowanego przez siebie świata, bo wszystko „wychodzi w praniu”. To trudna sztuka, i znak dużego talentu narracyjnego. Z niecierpliwością będę czekać na kolejne części cyklu, z nadzieją, że autor zdoła w nich utrzymać poziom równie wysoki jak w „Honorze złodzieja”.

Katarzyna Lasek

Gdzie kupić:
Kup książkę w księgarni Selkar
Kup książkę w księgarni Lideria

Tematy: , , ,

Kategoria: recenzje