PRL w wersji hard SF
Dariusz Rzontkowski, Jerzy Ozga „Yorgi” tom 3 „Komiks, którego nie było”, tom 4: „Sąd ostateczny”, wyd. Kultura Gniewu
Ocena: 9 / 10
Należało uzbroić się w duże pokłady cierpliwości, aby doczekać się kolejnych części fascynującego cyklu komiksowego z gatunku science fiction, zatytułowanego „Yorgi”. Rodzima seria, autorstwa Dariusza Rzontkowskiego i rysownika Jerzego Ozgi, powraca po przeszło trzech latach nieobecności. Uzdolnieni autorzy dokonują frapującej wolty fabularnej ? z bliżej niewyjaśnionych powodów akcja trzymającej w napięciu opowieści z odległych galaktycznych rejonów przenosi się do peerelowskiej rzeczywistości. Przygotujcie się na sporą dawkę zaskakujących zwrotów akcji, występów realistycznych postaci i masę apetycznych niezwykłości.
Debiutanckie albumy serii koncentrowały się wokół perypetii agenta Yorgiego Adamsa ? ostatniego Świetlnego, odpornego na ból i praktycznie niezniszczalnego super wojownika. Protagonista opowieści przyjmuje kuszącą ofertę od szarlatańskiego naukowca, Swana Fergusona. Pracując dla uczonego, detektyw wplątuje się w globalną aferę i spotyka swą dawną kochankę. Z całych sił próbuje poznać tajemnicę śmierci swych pobratymców. Rzontkowski wybornie zaprezentował mroczną wizję świata przyszłości, w którym ludzie się nie starzeją, dzieci od lat się nie rodzą, a głównym zajęciem nihilistycznego społeczeństwa jest nadużywanie przeróżnych środków psychoaktywnych i wszelakie uciechy natury cielesnej. Można odnaleźć tu gros nawiązań do słynnych dzieł tuzów światowej sztuki komiksowej, choćby Alejandro Jodorowsky?ego czy Moebiusa, oraz książek Philipa K. Dicka.
Głównym bohaterem drugiego dyptyku „Yorgiego” („Komiks, którego nie było”, „Sąd ostateczny”) jest nieprzekupny śledczy, porucznik Jan Cieślik z MO. Bohater próbuje poznać prawdę odnośnie zagadkowego zaginięcia jego żony Hanny, które miało miejsce przeszło dziesięć lat temu. Po wielu złych poszlakach w końcu trafia na mocny trop. Dochodzenie prowadzi zbuntowanego gliniarza do Krakowa, gdzie przed laty jego ukochana uczestniczyła w Kongresie Futurologicznym. Na kasetach z owego sympozjum Cieślik zauważa swoją żonę, żywo dyskutującą z niekwestionowanymi gwiazdami literatury SF ? Stanisławem Lemem i Philipem K. Dickiem. Śledczy odwiedza samego Lema, który przekazuje mu sprzeczne informacje na temat swego udziału w Kongresie oraz naprowadza go na ważny ślad ? radziecką mentalistkę Ninę.
To jedynie wyimek wydarzeń rozgrywających się w recenzowanych tomach. Wystarczy wspomnieć, iż śladem Cieślika podąża wspomniana kobieta, pracująca jako agentka ZSRR. Obserwujemy również spotkanie Gierka z Breżniewem i występ gościnny kilku innych znanych osobistości z tamtego okresu. Powracają znani z wcześniejszych albumów Neosovieci, genetycznie upośledzone osoby (zroślaki), a przede wszystkim sam Yorgi Adams, przebywający obecnie w szpitalu w Tworkach jako otępiały pacjent. Pierwszorzędnie wypadają: kryminalno-polityczna otoczka, subtelne nawiązania do dzieł Dicka i Lema, wyszukane elementy humorystyczne (vide: porucznik Putin), groźba inwazji kosmicznych agresorów oraz błyskotliwa gra z wiernymi fanami cyklu (widoczna choćby na okładce trzeciego tomu).
Oprawa graficzna Jerzego Ozgi prezentuje się dość dobrze. Artysta świetnie oddał wygląd postaci, przedmiotów i samochodów żywcem przeniesionych z początku lat osiemdziesiątych (maszyny do pisania, budka telefoniczna czy klasyczne pojazdy milicji, Żuki). Równie udanie prezentują się zmutowane osoby przebywające w Tworkach, kosmici czy przeobrażone w śmiercionośną broń pralki rodem z „Wojny światów”. Ozga słusznie pozostał przy czarno-białej kolorystyce, a na wyróżnienie zasługują wzorowe cieniowania.
„Yorgi” to ważna pozycja z gatunku hard SF wśród polskich serii komiksowych. Niekonwencjonalne, doskonale przemyślane dzieło, słusznie stawiane w jednym rzędzie obok kultowego „Funky?ego Kovala”. W niektórych przypadkach znacznie góruje nad komiksem Polcha i Parowskiego ? zwłaszcza pod względem konstrukcji psychologicznej postaci i fabularnych meandrów. Mimo że rzeczone tomy można czytać jako osobną lekturę, to żeby wychwycić wszystkie smaczki warto zapoznać się z jego wcześniejszymi częściami, a także najsłynniejszymi dziełami twórców „Solaris” i „Ubika”.
Mirosław Skrzydło
TweetKategoria: recenzje