PRL dzieciństwem pisany

8 listopada 2011

Grażyna Trela „Obrazki z Nebraski”
Ocena: 7,5 / 10

Nebraska jest ostatnią nazwą, jaką można by nadać blokowisku z czasów PRL-u. Ale zakochane w Ameryce, osiedlowe dzieciaki wcale się tym nie przejmowały, chlapiąc po murach farbą olejną to, co dyktowały im marzenia.

Grażyna Trela ? aktorka, scenopisarka, piosenkarka – w swojej debiutanckiej powieści oprowadza nas oczami dziecka po peerelowskiej Polsce, gdzie „było wszystko, co pozwala w pewnym wieku być szczęśliwym, i wszystko, co sprawia, że później się dusisz”? Był więc syfon ze strzelającymi nabojami, oranżadki w proszku, nieużywane rury kanalizacyjne, którymi można chodzić, wędki, na które można łowić kury, peweksy, park, rzeka oraz dwa kościoły.

Nietrudno zauważyć, że „Obrazki z Nebraski” to proza wspomnieniowa, mocno osadzona w rzeczywistości. Wiele epizodów oraz postaci przeniosła autorka wprost ze swojego życia, choć książka nie jest jej autobiografią. Bo nie o Trelę tylko tutaj chodzi. Narracja pierwszoosobowa, przechodzi nierzadko do liczby mnogiej, akcentując oprócz osobistego również wątek pokoleniowy, zaś w ogólnym rozrachunku ? peerelowski. Wyrosły jednak prędzej na nostalgii niż na polityczno ? rozliczeniowym jadzie. A sekret tego leży w odpowiedniej perspektywie. Narratorem jest dojrzała, bardzo zapracowana kobieta (lustrzane odbicie obecnej Treli) wypowiadająca się ustami beztroskiej dziewczynki, którą kiedyś była. Beztroskiej, nie znaczy wcale, że „głupiej” ? wręcz przeciwnie, jak na swój wiek bardzo spostrzegawczej i rezolutnej. Ubrana w ową dziewczynkę Trela (raz w liczbie pojedynczej, raz w liczbie mnogiej jako reprezentantka całego pokolenia) wskazuje na absurdalność czasów, ale niejako mimochodem i nieświadomie, bez wyciągania wniosków, bez ? nieosiągalnej dla dziecka ? analizy czy oceny. Czytelnik nie dostaje na tacy gotowych, nacechowanych opinią spostrzeżeń tylko ?półprodukty?, które musi sobie sam ?dosmażyć?. A ekspresywność powieści tylko na tym zyskuje.

W „Obrazkach?” aż kipi od wszelakich, często zabawnych ?smaczków?, podszytych nutką ironii. Najlepszym tego przykładem są zatopione przez dzieciaków w ściennej, aluminiowej dekoracji kina napisy typu ?Chuj wam w dupę?, towarzyszące później w ukryciu niejednej podniosłej akademii. Albo naznaczona ?akcją niewidzialna ręka? starowinka, zmywająca czarne łapy z białych ścian swojego domu i rzucająca siarczystymi przekleństwami.

Wskazując na absurdalność systemu, autorka jednocześnie wypowiada się o tamtym okresie ? czasie młodości, który płynął dużo wolniej niż teraz ? z pewną dozą sympatii czy nawet tęsknoty. Nie krytykuje, nie ocenia, po prostu mówi jak było, dostrzegając wady i zalety. Szczególnie, że PRL nie jawi się w powieści jako ustrój polityczny tylko jeden z etapów życia, którego przecież nie można odrzucić, bo równocześnie trzeba by było odrzucić samego siebie.

Wykreowana u Treli rzeczywistość, odbiega jednak od sielsko?anielskości, przypisywanej dzieciństwu. To świat na poły makabryczny, oszalały ? z trupami w rzece, żołnierzami nabitymi na druty zbrojeniowe, samobójcami wieszającymi się wraz z nadejściem halnego wiatru czy chłopakami rzucającymi się na tory. Jakby w tej ?bajce? maczali swoje paluszki bracia Grimm. Bohaterom powieści, dzieciakom z Nebraski, także daleko do anielskości. To prędzej starsi bracia „Mikołajka”, urocze łobuziaki.

Owe dzieciaki dojrzewają do bycia nastolatkami, czyli do posiadania jedenastu świeczek na torcie w trakcie jednego roku ? 1969. Roku stawiania pierwszej człowieczej stopy na księżycu oraz grania na gitarze elektrycznej zębami przez Jimiego Hendriksa. Wszystko, co rozpięte jest na osi czasu przed tą datą i po niej stanowi jedynie otoczkę dla właściwego jądra fabuły ? inicjacji. Luźne wspomnienia, z których składa się powieść Treli, zostały przez narratorkę uporządkowane w stałym rytmie zmieniających się pór roku. Ma to akcentować fazowość przeistaczania się dziewczynki w podlotka, poznającej niecenzuralne, erotyczne przekleństwa, oglądającej pokazy ?prawdziwego? całowania w wydaniu nigdy niecałującej się koleżanki czy występne fotki z niemieckiego czasopisma. A to tylko niektóre z ?pieprznych? szczegółów?

?Migawki? z doświadczeń wspólnych dla pokolenia PRL-u, zostały poprzetykane historyjkami (a niekiedy można by nawet rzec ?legendami?) o osobliwych mieszkańcach Nebraski. Niektóre z nich sprzedawane są stopniowo, fragment po fragmencie, na zasadzie leitmotivu. Jak na przykład opowieść o Rysiu, który za wszelką cenę chciał uniknąć pójścia do woja, o przystojnym Pawle, który pragnął się zderzyć z samochodem czy o Masie, który był za gruby, żeby wejść w wymarzone jeansy Levi?sa. Owo narracyjne ?bajdurzenie? uatrakcyjnia oraz ożywia bogatą w szczegóły, ale pozbawioną wyraźnej akcji fabułę. W efekcie, powieść Treli czyta się w całości z niesłabnącym zainteresowaniem, choć mogłaby zawierać trochę więcej dialogów oraz kłaść większy nacisk na interakcje między bohaterami.

Na koniec warto jeszcze wspomnieć, że „Obrazki z Nebraski” napisane są świetnym stylem. Tematy, a wraz z nimi rozdziały zmieniają się w nich bardzo szybko, flash za flashem niczym u manewrującego aparatem fotografa. Dzięki temu odnosi się wrażenie, że mamy do czynienia z przypadkowym strumieniem wspomnień. Jeśli jednak spojrzymy głębiej, to książka Treli ukaże nam się jako przemyślana, misterna konstrukcja, którą smakuje się niczym piętrowy tort. Idealna pożywka dla fanów literatury wspomnieniowej, literatury nastroju.

Emilia Dulczewska ? Maszota

Gdzie kupić:
Kup książkę w księgarni Selkar
Kup książkę w księgarni Lideria

Tematy: , , ,

Kategoria: recenzje