Pożreć, by nie zostać pożartym – recenzja książki „Do ostatniej kości” Camille DeAngelis

12 marca 2023

Camille DeAngelis „Do ostatniej kości”, tłum. Jarosław Mikos, wyd. Poradnia K
Ocena: 7 / 10

Być może kiedyś usłyszeliście, że dorastaniem rządzi prawo dżungli. Zwłaszcza dla outsiderów, którzy albo będą gotowi pożreć innych albo sami zostaną pożarci. Nastoletnia Maren robi to pierwsze, ale nie dlatego, że ma jakiś wybór. Jej inność wynika z faktu, że jest kanibalką.

Na nieszczęście dla powieściowego debiutu Camille DeAngelis, w wielu miejscach książka anonsowana jest jako romantyczny horror dla nastolatków, co uruchamia prosty ciąg skojarzeń. Po wampirach, wilkołakach i innych ghulach, niemal cała upiorna menażeria została zaklepana, więc „Do ostatniej kości” to taki „Zmierzch” z ludożercami w rolach głównych? No właśnie nie. I trzeba to zamaszyście podkreślić.

U Maren Yearly makabryczne skłonności ujawniły się już we wczesnym dzieciństwie. Kiedy nagle znikała niania lub jakiś małolat z sąsiedztwa, a jedyną pozostałością po nich były ślady krwi na twarzy dziewczynki, jej matka otrzymywała sygnał, że pora zmienić miejsce zamieszkania. Nie da się jednak uciekać w nieskończoność i tak pewnego dnia Maren zostaje sama. Ma szesnaście lat i nie wie co z sobą począć. Czuje jednak, że musi poznać losy nieznanego ojca, a przy okazji być może odkryje też powód, dla którego czasem nabiera niekontrolowanej żądzy pożerania napotkanych ludzi. Na swoje szczęście znajduje kompana w innym wyrzutku, chłopaku imieniem Lee. I tak zaczyna się podróż w drodze do niewiadomego.

Ten koncept może wydawać się niedorzeczny. Trudno całkiem serio potraktować wizję dzieciaka wchłaniającego ekspresowo kilkadziesiąt kilogramów ludzkiego mięsa, podrobów i kości. Spróbujmy jednak potraktować kanibalizm jako metaforę, uzasadnianą w fabule książki działaniem jakichś nadprzyrodzonych skłonności, a wówczas „Do ostatniej kości” okazuje się bardzo solidną literaturą popularną. Raczej powieścią drogi, niż horrorem, zdecydowanie też skierowaną do starszych nastolatków, którzy znają już wątpliwe atrakcje dorastania, takie jak poczucie inności, zagubienie i konfuzja.

Powieść DeAngelis zyskała już znaczny rozgłos za sprawą świetnie przyjętej ekranizacji w reżyserii Luki Guadagnina, ale sama książka broni się na swoich prawach. To bardzo dobrze napisana historia – prosta, uniwersalna, bardzo sugestywna i trzymająca w napięciu. Dosłownie do pożarcia w jednym podejściu.

Sebastian Rerak


Tematy: , , , , , ,

Kategoria: recenzje