Poszukiwanie zrozumienia w przeszłości – recenzja książki „Krótka wycieczka na tamten świat” Juliusza Strachoty
Juliusz Strachota „Krótka wycieczka na tamten świat”, wyd. W.A.B.
Ocena: 6,5 / 10
„Krótka wycieczka na tamten świat” zdaje się być powieścią mocno autobiograficzną – co u Juliusza Strachoty nie jest znów niczym nowym czy zaskakującym. Już nawet imię głównego bohatera podsuwa nam trop, jakoby był on alter ego samego pisarza. To książka z jednej strony bardzo emocjonalna, osobista, a z drugiej – dziwaczna i miejscami nawet… trudna do przyswojenia.
Strachota stosuje swego rodzaju myślowy ciąg, słowotok przelewany na papier. I nie bardzo obchodzi go, czy czytelnik za nim nadąża. On relacjonuje, uzewnętrznia się, a to rolą odbiorcy jest odszukać poszczególne elementy obrazów, zdarzeń, myśli i złożyć je w sensowną całość. Brak tu narratorskiej skrupulatności, co jednak nie zmienia faktu, że kiedy już w powieściowym świecie się zanurzymy, to zaczynamy go rozumieć, a przynajmniej dostrzegać jego skomplikowaną strukturę.
„Krótka wycieczka na tamten świat” to powieść o poszukiwaniu, podążaniu w przeszłość, po śladach, odkrywaniu własnej tożsamości, pośrednio wynikającej z odkrywania przeszłości własnej rodziny. Bohater – Juliusz – prowadzi dziwaczne życie, dzielone między niełatwe relacje z najbliższymi, dziwaczne interesy i nie mniej dziwaczne spotkania z quasi-buddyjskim guru, czu sensei – jakkolwiek go nie nazywać. Obraz życia Juliusza jest chaotyczną, urywaną, nieskładną opowieścią, ale ma to tylko potęgować wrażenie jego zagubienia. Niedopasowanie, nieumiejętność zrozumienia samego siebie nie pozwala mu nijak wpasować się w otaczającą rzeczywistość. Dopiero odkrycie rodzinnych tajemnic – które nie do końca są tajemnicami, bo wystarczy po nie sięgnąć, zadać umiejętne pytania – daje mu szansę na zdefiniowanie samego siebie i własnej rodziny. Rodziny składającej się w zasadzie z wielu rodzin, które dziadek Juliusza zakładał, by w krótkim czasie porzucić, chwilę przed założeniem kolejnej i kolejnej.
Życie bohatera – nieskładne, bo nieskładne, ale jednak określone od punktu a do punktu b – zmienia się w podróż. W podróż na wschód, podróż w przeszłość. W odkrywanie śladów, w próby porozumienia z ludźmi, którzy poniekąd są rodziną, ale co z tego, skoro nigdy się ich na oczy nie widziało, a nawet nie wiedziało o ich istnieniu? Czy tak wielką wyrwę nieobecności uda się zasypać? Czy możliwe jest zbudowanie relacji z tym całym legionem ciotek, kuzynostwa i innych krewnych? Niby bliskich, a jednak całkiem obcych?
„Krótka wycieczka na tamten świat” to książka, od której łatwo się odbić, do której nie sztuką jest się zniechęcić, ale jednak – kiedy już uda nam się przeniknąć do literackiego świata – potrafiąca zaskoczyć wnikliwością spojrzenia na rzeczywistość, na złożoność relacji, na dotkliwość egzystencjalnego bólu, który nie zawsze musi być dla każdego zrozumiały czy odczuwany w ten sam sposób.
Strachota nową powieścią udowadnia, że jest jednym z najoryginalniejszych powieściopisarzy polskich. Może nie najłatwiej przyswajalnym, ale właśnie najoryginalniejszym. Choćby przez to, że nie ogląda się na czytelnika, ale po prostu mówi, co ma do powiedzenia, bez zwracania uwagi na to, czy ktokolwiek nadąży jego śladem. Ale to akurat w warstwie artystycznej powieści samo dobrze się broni.
Mariusz Wojteczek
TweetKategoria: recenzje