Po oddech do ogrodu – recenzja książki „Ogród poza czasem” Olivii Laing

10 czerwca 2025

Olivia Laing „Ogród poza czasem”, tłum. Dominika Cieśla-Szymańska, wyd. Czarne
Ocena: 7 / 10

Na przechadzkę do „Ogrodu poza czasem” Olivii Laing warto wybrać się w wolny, spokojny dzień. Autorka nieśpiesznie oprowadza nas po wielogłosowej i różnorodnej opowieści o ogrodnictwie, nie unikając przy tym zaglądania do jej najmroczniejszych i najdzikszych zakątków.

Wydawnictwo Czarne powraca do nas z kolejną eseistyczną książką Olivii Laing w tłumaczeniu Dominiki Cieśli-Szymańskiej (po „Mieście zwanym samotnością. O Nowym Jorku i artystach osobnych” oraz po „Republice ciał. Esejach o wyzwoleniu”). „Ogród poza czasem” to zbiór esejów, w których przeplatają się wątki autobiograficzne i historyczne. Autorka wraz z mężem w przeddzień pandemii kupuje dom, który wybiera tylko dlatego, że zauroczył ją przynależny do niego ogród uprawiany niegdyś przez cenionego członka Królewskiego Towarzystwa Ogrodniczego. Ona sama postanawia doprowadzić go do dawnej świetności i o tym procesie napisze w swojej książce. Laing nową wizję ogrodu będzie tworzyć w oparciu o to, co zastane. Poszuka w nim śladów jego roślinnej przeszłości i na kanwie tego odbuduje częściowo jego starą formę.

Każdego ranka przesadza rośliny do doniczek, plewi ziemię, sieje nasiona, przygląda się fascynującym ją wykrzywiającym się i pnącym korzeniom. Niektórych kwiatów nie udaje się ocalić, inne zaskakują ją swoją żywotnością i walecznością. Ogród znosi bowiem linearną koncepcję czasu, a staje się czymś co Timothy Morton określiłby hiperobiektem – bytem rozciągniętym w czasie, niemożliwym do okiełznania i ujęcia w ludzkiej perspektywie, lecz wywierającym wpływ na to, co historycznie krótkotrwałe. Laing posługuje się metaforą ogrodu-zegara, przez który wchodzi się w inną relację z czasem. On sam staje się cykliczny i towarzyszy mu świadomość repetytywnej śmierci.

Olivia Laing spogląda na swój ogród

Obok autobiograficznej zaciekłej walki o ocalenie resztek starego ogrodu, autorka snuje opowieści zaczerpnięte z historii ogrodnictwa. Nie jest to podręcznikowy i chronologicznie uporządkowany wykład, lecz raczej chaotyczna i wibrująca narracja. Przypomina, że ogrodami szczególnie byli zainteresowani ci wrażliwsi i żyjący niejako na uboczu toczącego się społecznie życia. Przypomina też, że ogrody pełniły funkcję schronienia – tego intelektualnego, ale i namacalnie fizycznego (zwłaszcza w trakcie wojny), a także były narzędziem opresji w rękach kolonizatorów. Pisarka wielokrotnie sięga do historii, by opowiedzieć uniwersalnie o ludzkości. W jej eseistyce, która jest formą kultywowana filozofii życiowej, nie ma bowiem jasnych podziałów na to, co własne, i na to, co czyjeś. Ogród to dla niej metafora kolektywnego, wzajemnie oddziałującego na siebie i przekraczającego historyczny czas wspólnego istnienia w świecie.

U Laing życie dudni biologicznością. Pachnie świeżo ściętą trawą i delikatnym zapachem bujnego wielo-kwiatu. Pośród rozkwitających hortensji, imponujących juk, kandelabrów dzwonkowatych kwiatów i rabat oczaru wirginijskiego rozgrywa się jej słodko-gorzka opowieść. „Ogród poza czasem” nie porywa jak wichura i nie wciąga jak wir morski. Intryguje, pozostawia niedosyt, niekiedy uspokaja, niekiedy złości (zwłaszcza gdy sięga do najmroczniejszych zakamarków historii ogrodnictwa). Wywołuje emocje, ale nie pozwala na czytanie się jednym tchem. Laing wymusza na czytelniku cierpliwość, zachęca do uważnej i powolnej lektury, która sama zaś staje się ćwiczeniem uważności. Być może nie jest to książka dostosowana formą do dzisiejszego czytelnika przyzwyczajonego do szybkiej gratyfikacji i potrzebującego nieustannego podnoszenia dopaminy, ale być może jest tym, czego najbardziej potrzebuje, by zaczerpnąć głęboki wdech.

Adrianna Chorąży
fot. Nowness


Tematy: , , , , ,

Kategoria: recenzje