Odyseja Artura Marny’ego – recenzja książki „Marny” Andrew Seana Greera

30 marca 2020

Andrew Sean Greer „Marny”, tłum. Dorota Konowrocka-Sawa, wyd. W.A.B.
Ocena: 7 / 10

Poznajmy Artura Marny’ego – człowieka zdecydowanie bardziej interesującego w oczach innych niż własnych, umiarkowanie spełnionego pisarza u progu pięćdziesiątki, który ponoć nie wywiązuje się wystarczająco dobrze ze swoich zobowiązań wobec społeczności gejowskiej, a prywatnie przeżywa ślub swojego byłego chłopaka.

Były chłopak Artura, Freddy, to syn jego odwiecznego rywala (ale też „najstarszego przyjaciela”). W duchu tej specyficznie rozumianej przyjaźni Marny zostaje przez ojca pana młodego zaproszony na uroczystość i oczywiście natychmiast panikuje. Przyjść i ściągnąć sobie na głowę całe zawirowanie emocjonalne, jakiego nie da się w tej sytuacji uniknąć? A znowu nie przyjść i zamęczać się świadomością, że wszyscy plotkują, jaki ten Artur żałosny, nie dość, że dotąd się nie pozbierał, to jeszcze urządza jakieś demonstracje?

Postawiony pod ścianą, Marny musi szybko kombinować. Byłoby zupełnie inaczej, gdyby nie mógł przyjść. „Przepraszam, ale jestem w tym czasie poza granicami kraju”. Genialne w swojej prostocie. Wykorzystując zatem wszelkie środki dostępne umiarkowanie popularnemu pisarzowi, który na dodatek był niegdyś muzą i partnerem legendarnego geniusza-poety, Marny kompletuje długą listę zobowiązań: odczyty, kursy, rozdania nagród, i rusza w podróż. Odwiedzi Włochy, Francję, Berlin, Maroko… i jeszcze kilka miejsc. Jedzie podekscytowany przygodą i perspektywą obchodzenia przełomowych pięćdziesiątych urodzin w egzotycznym afrykańskim klimacie, ale też przygnębiony świadomością, że jego najnowsza książka została odrzucona przez wydawnictwo. Na dodatek – chyba żeby naszego bohatera jeszcze bardziej dobić – jeden ze znajomych twierdzi, że Artur byłby dużo bardziej popularny, gdyby w swoich książkach akcentował, w ramach zobowiązania społecznego, radości, a nie smutki bycia gejem. Kiepski z niego gej, po prostu.

Nie ma chyba wątpliwości, że Artur Marny znajduje się w trudnym i intensywnym momencie życia. Dwa skojarzenia literackie, nasuwające się automatycznie przy lekturze, to „Ulisses” Jamesa Joyce’a i „W 80 dni dookoła świata” Jules’a Verne’a. Marny, tak jak Leopold Bloom, wędruje i wspomina (chociaż nie przez jeden dzień i nie na obszarze jednego miasta, tylko w drodze, jak Fileas Fogg). Konstrukcja książki miejscami przywodzi zresztą na myśl strumień świadomości, autor swobodnie przemieszcza się między różnymi płaszczyznami czasowymi, co rodzi ogólne wrażenie chaosu (panującego również w umyśle Artura). Wszystko to razem sprawia, że chociaż język powieści jest lekki, humorystyczny, wymaga ona sporego skupienia, by z odpowiednią uwagą śledzić wszystkie przeskoki i przejścia z teraźniejszości do wspomnień.

Można też zaryzykować twierdzenie, że w książce pojawia się więcej niż jedna Penelopa (skoro już mówimy o „Ulissesie”, a tym samym również o „Odysei”), ale każde z jej wydań jest mocno nietypowe, przypomina już bardziej Joyce’ową Molly Bloom aniżeli mityczną „wierną żonę”.

Pierwszą Penelopą jest niewątpliwie Marian, żona Roberta, genialnego poety, który opuścił ją dla Artura. Jej imię jest nawet podobne do chrzestnego imienia Molly Bloom. Wraz z upływem lat pogodzona ze swoją porażką, ale zawsze pozostająca tuż obok, w cieniu, gotowa pospieszyć z pomocą, być obecna, wesprzeć, nawet gdy po wszystkim znów każą jej się odsunąć. Nie można jednak nazwać jej ofiarą, a już na pewno zarzucić słabości.

Penelopą jest również Freddy (ma też w sobie wiele z Telemacha). Byłby gotowy na całkowitą wierność, gdyby mu na to pozwolono – gdyby Artur w odpowiedniej chwili powiedział, że go potrzebuje. Sam Marny jest oczywiście Odyseuszem (i spotyka na swojej drodze niejedną Kirke), ale i w nim da się Penelopę odnaleźć. W jego życiu są nieliczne stałe i mnóstwo przypadkowych zmiennych, a ta przełomowa podróż jest mu potrzebna, by ostatecznie oddzielić jedne od drugich i pogodzić się nie tyle z tym, kim jest, ile z tym, co sam o sobie myśli.

Na tym bowiem polega podstawowy problem Artura: ma całkowicie skrzywiony obraz samego siebie. Ludzie obok niego, zarówno ci najbliżsi, jak i zupełnie obcy, widzą w nim siłę, odwagę, atrakcyjność, pulsującą energię. Są pod wrażeniem jego uroku, otwierają się przy nim, wręcz podziwiają go. Tworzą sobie w wyobraźni obraz jego życia pasujący do tych odczuć: musi być wyjątkowe, dynamiczne, spełnione. Takie właśnie życie wiedzie przecież wyjątkowy człowiek, prawda?

Opinia Marny’ego jest jednak dokładnie odwrotna. Jego nazwisko (w oryginale – Less, mniej) znakomicie oddaje to, jak sam siebie widzi. Mniej utalentowany, niż mógłby być. Mniej szczęśliwy. Mniej błyskotliwy. Mniej asertywny. Mniej… mniej… Artur zmaga się z kryzysem, który przynosi mu wejście w szóstą dekadę życia, jednak jego lęki i refleksje są przejrzyste i znajome dla każdego, kto kiedykolwiek mierzył się ze słabościami własnego charakteru i szukał zagubionej ścieżki. Pomimo humorystycznej lekkości całej opowieści jest ona w tym samym stopniu słodka, co i gorzka, ponieważ uświadamia nam bardzo wyraźnie, jak mocno można się zaplątać, nie przyznając sobie prawa do szczęścia, uważając, że się na nie nie zasługuje. Marny wciąż szuka, kręci się w kółko, obrzuca się nieustannymi pretensjami, nie dostrzegając jednak, że jego poszukiwania już kiedyś zakończyły się sukcesem, i to dwukrotnie. Jak często sami popełniamy podobne błędy? Nie widzimy tego, co jest na wyciągnięcie ręki, lekceważąc subtelne sygnały, prośby, znaki, wyciągniętą dłoń?

Trzymam kciuki za Marny’ego. Życzę mu z całego serca, by zachował spokój, który ostatecznie odkrył w swojej długiej podróży – widocznie była mu potrzebna, chociaż prawdopodobnie mógł przejść przez ten proces, nie ruszając się z domu – i żeby zrozumiał, że ma już za mało czasu na ciągłe podważanie każdej dobrej rzeczy, która mu się przytrafia. Nie każdemu z nas dane jest zmieniać świat w sensie globalnym – nawet Leopold Bloom u Joyce’a w końcu to pojmuje – ale to nie znaczy, że nie możemy stać się całym światem dla jednej osoby.

Karolina Chymkowska

Tematy: , , , , , , ,

Kategoria: recenzje