Odlot niepełny

24 listopada 2013

Sława i FortunaStanisław Lem „Sława i Fortuna. Listy Stanisława Lema do Michaela Kandla 1972-1987”, Wydawnictwo Literackie
Ocena: 6 / 10

Lem jako jedyny polski pisarz science-fiction przebił się do świadomości zwykłego czytelnika, ale przede wszystkim jako jeden z nielicznych naszych literatów zaistniał na całym świecie, zdobywając ? ku zazdrości niektórych ? sławę i fortunę na dziwnych bajkach o robotach i jakichś solarisach. Właśnie przez ten spełniony sen zbiór listów autora do angielskiego tłumacza Michaela Kandla, podobnie jak cała jego twórczość, może wydawać się taki nie stąd. I bardzo dobrze! Z samej treści przebija się bowiem spojrzenie światowca, a nie zaściankowego Słowianina żyjącego za żelazną kurtyną.

Trochę nie bardzo zrozumiały jest napis „pisarz w krainie drapieżców”. Czyżby wydawnictwu chodziło o tani slogan niczym z brukowca, który przykułby uwagę jak najszerszej publiczności? Udało się to perfekcyjnie w przypadku „Kronosa”, ale takie usilne zwracanie uwagi na aspekt sensacyjny w dalszej perspektywie może się nie sprawdzić. Poza tym tutaj nie ma już mowy o jakichkolwiek skandalach, tak jak głoszono w czasie lansowania ostatniego tomu Gombrowicza. Może narobiłby ich Michael Kandl, ale amerykański tłumacz pojawia się tylko na okładce i w listach Lema, ale niestety jego odpowiedzi już nie znajdziemy, a szkoda.

Listy pozwalają nam poznać samego Lema, jak i jego twórczość. Przez cały czas możemy odczuć, że obcujemy z kimś, kto odniósł wielki sukces i jest tego świadomy. Nie przygląda się wyłącznie swojej koronie, raczej stara się dalej harować. Zauważa każdy defekt w tłumaczeniach na rynek amerykański i nie szczędzi uwag swojemu zagranicznemu koledze. Z pewnością jest w tym wiele autokreacji na mentora literackiego, ale niebyt rażącej. Lem daje nam się poznać również od strony warsztatowej. Mamy pisarza, który bezlitośnie komentuje głupotę otaczającego świata, mierność krytyków, polskich i obcych tłumaczy, a także przyjaciół po piórze. I właśnie w tych drobnych złośliwościach jest on najciekawszy, bo najprawdziwszy. Myślę, że na tym czytelnicy skupią większą uwagę niż na futurystycznych aspektach twórczości autora, choć nie da się ukryć, że wiele zjawisk przewidział bezbłędnie. Istny prorok współczesnego i przyszłego świata.

Nie tylko kosmos i roboty, ale także Lem?filozof przebija się z tej epistolografii. Jego opinia zawsze jest warta przemyślenia, czy to wtedy, gdy porusza tematy teologiczno?ontologiczne, czy prawi o kwestiach dotyczących stanu kultury. Lem jest w swoich sądach bardzo niezależny, czego zresztą dowodzi jego spuścizna literacka. By jednak nie utracić pełnego obrazu, dodajmy, że ten wybitny mędrzec był także niezwykle trudnym współpracownikiem, żeby nie powiedzieć marudnym. Czasami robi nam się żal biednego Kandla, bowiem szczegóły, których autor domaga się poprawienia, wydają się zwykłemu odbiorcy absurdalne.

„Sława i fortuna” to na pewno cenna pozycja dla wszystkich zainteresowanych tematyką tłumaczeń. Przeczytają to też lubiący poznawać wielkie osobistości razem z ich ekscentryzmem, a tego Lem miał w nadmiarze. Trzeba jednak zauważyć, że to dokument dość trudny w lekturze. Zarówno pisarz, jak i osoba opracowująca przypisy czasami przesadzają w swojej drobiazgowości, czyniąc całość niestrawną dla wielu czytelników. Ustalmy zatem, że to książka bardziej dla Lemologów niż Lemofilów.

Łukasz Kaminzki

Tematy: , , , , , , ,

Kategoria: recenzje