Od Burroughsa do Księżyka
Rafał Księżyk „23 cięcia dla Williama S. Burroughsa”, wyd. W podwórku
Ocena: 8 / 10
Zdarzają się duety, które są na siebie skazane. Choćby dzieliły ich czas i kontynenty, prędzej czy później ich drogi przetną się w ten lub inny sposób. Tak było w przypadku Williama S. Burroughsa i Rafała Księżyka. Jeśli istnieje w Polsce ktoś, kto idealnie nadawał się do napisania pionierskiej na naszym rynku monografii autora „Ćpuna”, to był nim właśnie ten dziennikarz.
Burroughs i Księżyk. Ten pierwszy już w połowie ubiegłego wieku burzył zastany ład wywrotową literaturą i wizjonerskimi koncepcjami skupiającymi się na odrodzeniu indywidualizmu i poszukiwaniu nowych form świadomości. Ten drugi w latach 90. na łamach polskiej prasy kulturalnej uświadamiał muzycznie nieobeznanych odbiorców, przekopując się przez sterty płyt z najodleglejszych peryferii dźwiękowych.
Rozwój zainteresowań Księżyka jako dziennikarza i krytyka muzycznego chyba najpełniej dokumentują rubryki z recenzjami w sławetnym „Brumie”. Poczynając od ambitnych, acz dość obiegowych zjawisk w muzyce, dziennikarz systematycznie rozszerzał pole eksploracji ku coraz bardziej niepokornym, często ekstremalnym reprezentantom niszowych nurtów, a jego oprowadzaczami po nieznanym świecie byli m.in. polscy wydawcy i dystrybutorzy z Obuhem i Vivo na czele. To, co mogliśmy przeczytać później w „Machinie”, „Plastiku” czy „Antenie Krzyku”, to już była dość ugruntowana wypadkowa tych poszukiwań, często też wykraczająca poza ramy muzyczne. Ma to o tyle istotne znaczenie, że wielu z cenionych przez Księżyka twórców, jak Coil czy Throbbing Gristle, w znacznym stopniu inspirowała się Burroughsem. Można więc powiedzieć, że „23 cięcia…” to spłata zobowiązań, rzecz, która się dziadkowi Billowi po prostu należała.
Chociaż Burroughs kojarzony jest powszechnie jako pisarz, jego wpływ na współczesną literaturę jest raczej marginalny. Wprawdzie powołują się na niego młodzi autorzy bizarro fiction, są to jednak bardziej inspiracje nieokiełznanymi wizjami niż warsztatem pisarskim słynnego bitnika. Styl cut up o wiele wyraźniej przeniknął chociażby do muzyki, zaś anarchizujące idee znajdują odzwierciedlenie we wszechobecnej codzienności, tej rzeczywistej i wirtualnej. W związku z tym „23 cięcia…” to monografia poświęcona nie tyle twórczości literackiej Burroughsa, co jemu osobiście, ponieważ dopiero przeanalizowanie biografii, poglądów i powstałych dzieł tworzy obraz zupełny artysty. Jest to zresztą cecha znamienna wszystkich bitników ? całe ich życie, włącznie z piciem, ćpaniem i kompulsywnymi ciągami twórczymi, było sztuką, toteż największym dziełem, jakie po sobie pozostawili, byli oni sami, złożeni na wzór mozaiki ze wszystkich przejawów swej aktywności.
Skandalizujące życie Burroughsa to temat na osobną, solidną książkę. Analiza jego poglądów i dzieł ? na co najmniej dwie kolejne, równie obszerne rozprawy. Księżyk znajduje odpowiednie proporcje pomiędzy tymi elementami, tworząc reprezentatywne, lecz niemęczące nadmiarem informacji opracowanie, które może zarazić odbiorców „kulturowym wirusem” Burroughsa. Wartość „23 cięć…” jest tym większa, jeśli weźmie się pod uwagę, jak niewiele materiałów źródłowych było do tej pory dostępnych po polsku. Książka Księżyka to dobre wprowadzenie do lektury dzieł Burroughsa, a tych w siedemnaście lat po śmierci autora wciąż jest u nas niedostatek. Wydawnictwo w Podwórku wypuściło tę publikację w nakładzie symbolicznym. Macie więc wybór ? kupić ją teraz albo przepłacić za kilka lat na Allegro.
Artur Maszota
TweetKategoria: recenzje