O Lily, która chciałaby być Raskolnikowem
Peter Swanson „Czasem warto zabić”, tłum. Ewa Penksyk-Kluczkowska, wyd. Marginesy
Ocena: (brak)*
Niebanalne zawiązanie fabuły, niejednoznaczni moralnie bohaterowie, zaskakujące zwroty akcji ? to udany przepis na trzymający w napięciu thriller. W „Czasem warto zabić” amerykańskiemu autorowi Peterowi Swansonowi po części to się udało.
Na lotnisku, w oczekiwaniu na samolot, Lily przysiadła się do nieznajomego mężczyzny, Teda. Mijały minuty, kolejne drinki, rozmowa ze zdystansowanej i niezobowiązującej (tzw. „small talk”) stawała się coraz bardziej intymna. Nie na tyle, aby zdradzać swoje sekrety, ale wystarczająco, żeby padły słowa brane początkowo za metaforyczne: moja żona mnie wykorzystuje, zdradza i zasługuje na śmierć. „To ją zabij” ? zasugerowała Lily. Ted uważał jej słowa za rodzaj żartu albo grę, dopóki kobieta nie powiedziała, że jest gotowa pomóc mu w zamordowaniu żony.
Uzasadniając decyzję, Lily wyłuszcza Tedowi swoją filozofię życiową. Może przywodzić na myśl rozprawę Rodiona Raskolnikowa, którą ten przygotował jako fundament zabójstwa lichwiarki wynajmującej mu stancję. Lily twierdzi, że nie wszyscy zasługują na życie, nie po wszystkich ktoś uroni łzę, bez pewnych osób świat byłby lepszy. Przekonuje, że takie morderstwo nie jest złem, jeśli umierają nic niewarci ludzie, którzy nie wykorzystali swojej szansy. Jak się okazuje, za tą filozofią stoi praktyka ? żona Teda nie będzie pierwszą osobą, do śmierci której przyczyni się Lily. Fabuła nabiera rumieńców, narracja wciąga czytelników i wtedy…
Kreacja głównej bohaterki zaczyna rozczarowywać. Bo to Lily będzie protagonistką powieści. Z jej ? wydawałoby się początkowo ? kontemplacyjnej, filozoficznej natury ostatecznie niewiele pozostaje i wyłania się kobieta, która próbuje sobie racjonalizować zło, jakiego się dopuszcza. Można odnieść wrażenie, że jej pozorna amoralność jest tak naprawdę samousprawiedliwieniem. Z pasjonującej postaci przeradza się w postać „jedynie” ciekawą, przynajmniej ze względu na swoją trudną przeszłość. Z kolei Ted jest nieco zbyt jednoznaczny ? nie ma do zaoferowania niczego poza swoimi pieniędzmi. Jego żona natomiast uwielbiała je wydawać i dobrze się bawić. Muszę przyznać, że chwilami miałem wrażenie, że to małżeństwo musiało się skończyć zdradą. Nie usprawiedliwiam zdrady, po prostu trąci to powieściowym banałem aż za bardzo.
Pomimo tych mankamentów „Czasem warto zabić” nie jest książką nieudaną. Pozycja ta z pewnością zainteresuje fanów kryminału. Fabuła skonstruowana przez Swansona potrafi zaciekawić i wciągnąć, a nagłe zwroty akcji zaskoczą niejednego czytelnika. Problematyka przedstawiona przez autora przywołuje w zarysie ciekawe, choć nieco wtórne zagadnienia moralne. Również narracja nie pozostawia wiele do życzenia, Swanson potrafi tak wykreować przedstawiony świat, aby dodać powieści znamion realizmu. Przy odrobinie życzliwości i przymykając oko na wspomniane wcześniej niedociągnięcia można przyjemnie spędzić czas na lekturze.
Rafał Siemko
*Nie poddajemy ocenie książek, które ukazały się pod naszym patronatem.
TweetKategoria: recenzje