Niezwykła literacka przygoda – recenzja książki „Wielka podróż małego Mila” Nortona Justera

28 września 2021

Norton Juster „Wielka podróż małego Mila”, tłum. Michał Kłobukowski, wyd. Kropka
Ocena: 9 / 10

„Wielka podróż małego Mila” to powieść, która uzupełnia jedną z wielkich „białych plam” w obszarze literatury dla dzieci na polskim rynku. Bo choć najsłynniejsza książka Nortona Justera – po raz pierwszy opublikowana w 1961 roku – została wydana w naszym kraju w 2001 roku pod tytułem „Niezwykła rogatka” przez należący do Bertelsmann Media (ówczesny właściciel Świata Książki) imprint Hubert, to niestety przeszła prawie bez echa. I z całą pewnością nie osiągnęła poziomu edytorskiego, który jej się bezsprzecznie należy. Wydawnictwo Kropka wznawia tę klasyczną historię nie tylko w odświeżonej oprawie, ale też w nowym tłumaczeniu Michała Kłobukowskiego oraz z oryginalnymi ilustracjami Julesa Feiffera. Tym samym ponownie daje czytelnikom szansę na poznanie tej arcyciekawej powieści przygodowej.

Mały Milo się nudzi. Nic go nie cieszy i nie interesuje, a jeszcze mniej szkoła… Kiedy pewnego dnia po powrocie do domu chłopiec znajduje w swoim pokoju dziwną przesyłkę wraz z instrukcją użytkowania jej zawartości, decyduje się postąpić zgodnie z wytycznymi, bo zwyczajnie nie ma nic ciekawszego do roboty. I tak zaczyna się nie tylko fascynująca przygoda, ale też najważniejsza lekcja w dotychczasowym życiu Mila.

Literaturę dziecięcą często zdają się charakteryzować przesadne uproszczenia. W okresie powstania „Wielkiej podróży małego Mila” nie umieszczano w książkach dla najmłodszych trudnych słów, ponieważ obawiano się, że mogłyby one zniechęcać do czytania. Na szczęście Juster nie miał takich oporów i tak powstała niezwykła literacka przygoda, która może i jest wymagającą lekturą dla młodego czytelnika, ale też bardzo inspirującą i prowokującą do językowego rozwoju.

Sama opowieść rozgrywa się w zupełnie fanatycznym świecie, który nieprzypadkowo wzbudza skojarzenia z „Alicją w Krainie Czarów” czy „Niekończącą się historią”. Podobnie jak u Lewisa Carrolla czy Michaela Endego nieskrępowana ograniczeniami wyobraźnia pozwoliła Nortonowi Justerowi skonstruować uniwersum przebogate w niespotykane stwory, ale i stawiające przed bohaterami wielkie wyzwania. Takie, które nie tylko kształtują ich charaktery, ale prowokują do refleksji i zmuszają do zmiany postrzegania codziennej rzeczywistości.

Siła takich powieści jak „Wielka podróż małego Mila” tkwi w tym, że nie traktują młodego czytelnika jako kogoś mało wymagającego, dającego się łatwo zadowolić, oczekującego uproszczeń i oczywistości. Juster kreuje literacką krainę, która jest złożona i skomplikowana, ale też niezwykle intrygująca, gdzie na każdym kroku czekają bohatera – a zarazem też odbiorcę – kolejne niespodzianki i odkrycia. Autor zachęca do rozbudzania w sobie fascynacji nawet pozornie mało ciekawymi rzeczami (tak, lekcje w szkole też potrafią takie być). Bo wszystko zależy od naszego podejścia.

Klasyczne książki dla dzieci dzielą się na takie, który oddziałują na emocje za pomocą stosunkowo prostych, pełnych ciepła historii, jak choćby „Kubuś Puchatek” A.A. Milne’a czy „Paddington” Michaela Bonda, i takie, które opierają się na fantastycznym, odrealnionym świecie oraz pełnej przygód fabule, często bazując na inicjacyjnej podróży. Juster sięgnął właśnie po ten drugi wzorzec i zdecydowanie okazało się to znakomitym wyborem.

Od pierwszego wydania „Wielkiej podróży małego Mila” minęło 60 lat. Wprawdzie od tego czasu świat się zmienił, technologia poszła naprzód, dając nam powszechną cyfryzację, której najmłodsi siłą rzeczy ulegają, to jednak proza Justera i jemu podobnych klasyków nadal ma swoje miejsce i niezbywalne znaczenie dla rozwoju dziecięcej wyobraźni. Bo gdy tę zdolność się już raz rozbudzi, to pozostanie na zawsze, wspierając nas nawet w późniejszym, dorosłym życiu.

Mariusz Wojteczek

Tematy: , , , , , , , ,

Kategoria: recenzje