Nieśmiertelna piękność
Terry Moore „Rachel Rising tom 1: Cień śmierci”, tłum. Anna Urbańska, Jan Olejniuk, wyd. Fantasmagorie
Ocena: 8 / 10
Oddzielenie duszy od ciała, przejście na drugą stronę, wieczna nicość, wybawienie ? o śmierci można mówić na wiele sposobów. Terry Moore, który między innymi temu zagadnieniu poświęcił komiks „Rachel Rising”, sprawił, że kwestie ostateczne zyskały bardzo atrakcyjny, bo nieoczywisty wymiar. Czytelnicy poznający historię stworzoną przez Amerykanina, no cóż, mogą umierać… z ciekawości.
Początek opowieści rozgrywa się w kompletnej ciszy ? to znaczy bez żadnych dialogów. Widzimy, że w leśnej dziczy znajduje się ciało dziewczyny, która na pierwszy rzut oka wydaje się być martwa, a mimo to… żyje. Wykazuje świadomość, choć nie pamięta, co działo się z nią przez kilka ostatnich dni. Tajemnica powtórnych narodzin Rachel, tytułowej bohaterki komiksu, stanowi jedną z wielu zagadek. Nie mniej ważne jest również to, kto dopuścił się morderstwa na dziewczynie, a także jakim cudem powróciła ona do normalnego świata.
Terry Moore doskonale rozumie, że opowieść spod znaku grozy, którą „Rachel Rising” w istocie jest, potrafi oddziaływać tym mocniej, im lepiej naszkicuje się jej obyczajowy kontekst ? rzeczywistość, do której stopniowo dodawane są elementy nadprzyrodzone. Codzienne życie w miasteczku Manson, gdzie rozgrywa się zasadnicza akcja komiksu, jest natomiast dosyć osobliwe, o czym zaświadcza właściwie każdy z grona bardzo indywidualnych bohaterów.
Za sprawą Rachel poznajemy zatem między innymi jej ciotkę o imieniu Johnny, która na co dzień zajmuje się pracą w prosektorium. Szczególny rodzaj profesji pozwala kobiecie na uświadomienie sobie niezaprzeczalnego faktu ? Rachel pod względem fizycznym powinna zostać uznana za martwą lub na skraju śmierci. Świadczą o tym zakrwawione oczy, mocno zwolniona praca serca, ślady duszenia na szyi. Jednak dziewczyna żyje i prosi o pomoc w zrozumieniu swojego stanu.
Scenarzyście świetnie udało się zniuansować poważne kwestie egzystencjalne, który nie są jednak przedstawione w patetyczny sposób. Opowieść okraszona jest bowiem humorem, miejscami dosyć wisielczym. Na drodze Rachel pojawiają się zaś osobnicy, którzy dodają całej historii nieprawdopodobnego kolorytu (mimo że komiks opracowano w czerni i bieli) ? choćby sympatyczny, gadatliwy staruszek przekonany o tym, że dziewczyna to uosobienie anioła śmierci. Najbardziej zwyczajna w tym gronie wydaje się być przyjaciółka bohaterki, niejaka Jet, która obiecała, że ich przyjaźni nie przerwie nawet śmierć. Danego słowa udaje się jej dotrzymać.
Bardzo sugestywna, a przy tym osobliwa i nieoczywista wizja Moore?a została rozrysowana w fantastyczny sposób. Artysta wypracował realistyczny styl wizualnej wypowiedzi, w którym ważna jest troska o detal, szczególnie w kontekście mimiki bohaterów. Groza zaklęta w tej opowieści zyskuje bardzo różnorodną formę ? czasem jest to obraz znęcającego się mężczyzny o pedofilskich skłonnościach albo krwawego mordu, innym razem przedstawienie tajemniczej dziewczyny, która ? jak może się zdawać ?odpowiada za demoniczne przebudzenie Rachel.
„Rachel Rising: Cień śmierci”, pierwszy album zbiorczy, to niebywale zajmująca opowieść. Traktująca o śmierci, przekleństwie, przywiązaniu, ale także sposobie radzenia sobie z traumą i… (nie)zwyczajnymi problemami codziennego życia. Wypada oczekiwać kontynuacji historii o nieśmiertelnej piękności, a także kolejnych polskich wydań komiksów Terry?ego Moore?a od wydawnictwa Fantasmagorie. Trafił się nam piekielnie zdolny artysta.
Marcin Waincetel
TweetKategoria: recenzje