Niegrzecznie nieromantycznie

21 września 2011

Guillaume Apollinaire „Jedenaście tysięcy pałek czyli miłostki pewnego hospodara”
Ocena: 4 / 10

W.A.B. dziełkiem Apollinaire’a inauguruje nową serię wydawniczą. Ambicją wydawcy jest publikacja kanonu literatury erotycznej.

Kiedy trzymam w dłoniach tę zgrabną książeczkę (intensywnie czerwona okładka z dołączoną czarno białą ? la lata dwudzieste fotografią ukazującą kobiece wdzięki), przypomina mi się „różowa seria”, którą TVP wyemitowała w 1988 roku w ramach „Kina nocnego”. Dreszczyk emocji, zakazany owoc. Inne czasy. Powieść Guillaume’a Apollinaire’a „Jedenaście tysięcy pałek czyli miłostki pewnego hospodara” jest dużo mocniejsza od tamtego serialu (właściwie można by napisać: „hardcorowa”), ale paradoksalnie budzi dużo słabsze emocje. Nietrudno zgadnąć dlaczego. Niżej podpisany zdążył dorosnąć, a i rzeczywistość zmieniła się diametralnie.

Ale czy opowieść o ekscesach seksualnych głównego bohatera to główny temat utworu? Podczas czytania wielokrotnie można odnieść wrażenie, że autor celowo przerysowuje niektóre motywy, wręcz epatuje fizjologią. Miłośnicy niegrzecznej lecz „ładnej” literatury erotycznej z romantycznym, wypachnionym i wybrokaconym bzykankiem na tle malowniczych zachodów słońca będą rozczarowani. Bardzo. Opis puszczania gazów podczas kopulacji, czy zjadanie flaków w nekrofilskim uniesieniu sprawiają, że czytelnik przerywa lekturę myśląc: „nie, no bez jaj…”.

Charakterystyczny dla pisarza humor, genialne wykorzystywanie parodii z całym jej bogactwem odcieni zbliża tę powieść do pastiszu.

Trzeba pamiętać, że początek XX wieku („Jedenaście tysięcy pałek” powstało w 1907 roku) to ponowne zainteresowanie twórczością Markiza de Sade. Trzeba także pamiętać, że dzieło twórcy słynnych „Kaligramów” zostało napisane z pobudek ekonomicznych (poeta znalazł się w trudnej sytuacji finansowej), co nie pozostało bez wpływu na poziom artystyczny. Mimo doskonałego pióra Apollinaire’a, narracji prowadzonej z perspektywy dystansu wobec rzeczywistości przedstawionej, swoistego generowania absurdu, nie sposób pozbyć się wrażenia, że powieść jest jedynie odpryskiem, produktem ubocznym poetyckiej wyobraźni wybitnego artysty.

Jak dowiadujemy się z ostatniej strony okładki Pablo Picasso nazwał „Jedenaście tysięcy pałek” arcydziełem. Marketingowo być może ma to jakieś znaczenie. Wiadomo jednak, że malarz i pisarz byli dobrymi przyjaciółmi. I raczej jako kurtuazyjną, przyjacielską przysługę traktowałbym tę wypowiedź, a czytelnikom, którzy twórczości Apollinaire’a nie znają odradzam pierwsze spotkanie z poetą od jednej ze słabszych pozycji w jego bibliografii.

Marcin Karnowski

Tematy: , , , ,

Kategoria: recenzje