Nic, tylko współczuć
Yves Sente, Giulio de Vita „Thorgal ? Kriss de Valnor tom 2: Wyrok walkirii”, Wyd. Egmont
Ocena: 5 / 10
Pochwaliłem Sente’ego za „Statek miecz”, ale już za spin-off o Kriss de Valnor nie należy mu się ani jedno dobre słowo. Przemalowanie zabijającej charyzmą złej dziewuchy na bohaterkę ckliwego „human interest story” nosi znamiona zbrodni przeciw komiksowi. I na nic się zdadzą niezłe rysunki Giulia de Vity…
Pierwsza część odpryskowej serii, „Nie zapominam o niczym!” była jedynie kiepska. Jej kontynuacja woła już o pomstę do samego Odyna. Kriss oczekuje w zaświatach na sąd Freyji, to już wiemy. Mając na koncie cały katalog czynów wątpliwych moralnie, opowiada więc historię swojego życia… i nagle czytelnik zastanawia się, czy arbitrażem nadal zajmuje się nordycka bogini-matka, czy może zastąpił ją Edward Miszczak lub naczelny Super Expressu.
Biedna Kriss. Raz, że miała trudne dzieciństwo, bita i gwałcona przez zdeprawowanych mieszkańców wioski Welgrund. Dwa – nie zaznała miłości, jako że jej towarzysz Sigwald okazał się zbyt porządny, by przyjąć awanse małolatki, mimo że nie groziła mu za to opcja „Roman Polański”. Wreszcie – pozbywszy się dziecka-produktu przemocy seksualnej, na pewno doznała poważnej skazy na psychice.
Tego właśnie dowiadujemy się z „Wyroku walkirii”. Nic, tylko współczuć, wybaczyć i ze zrozumieniem pokiwać głową. Bo przecież gdyby adolescencja Kriss miała mniej ekstremalny przebieg, to ta nie stałaby się wykolejoną morderczynią. „Mogliśmy jej pomóc” – zdaje się ubolewać Sente występujący niejako w roli typowego pana Marcina, sąsiada spod trójki – „To była taka wrażliwa dziewczynka…”.
A przecież u Van Hamme?a występny powab Kriss polegał właśnie na tym, że w swym cynizmie, okrucieństwie i pogardzie dla ludzi kierowała się jedynie żądzą zysku i mocnych wrażeń. Usprawiedliwianie jej „niedobroci” młodzieńczą traumą zakrawa o tandetną pop-psychologię dla pochłaniaczek brukowych sensacyjek. Zwłaszcza, że diagnoza postawiona została z polotem reportera wyspecjalizowanego w wyłudzaniu zdjęć ofiar od zapłakanych matek. Jako bonus mamy jeszcze pro-liferską ulotkę (patrz: kadr ze zwiniętą w kłębek bohaterką na pokrwawionym prześcieradle) i wizję wieśniaków o gnomich gębach gwałcących nieletnią. Panie Sente, seksuolog pytał kiedy kolejna wizyta.
Stosunkowo wysoka ocena komiksu to niemal wyłącznie zasługa de Vity, do którego realistycznej kreski i wyważonych kolorów nie można mieć zastrzeżeń. Zdecydowanie jednak wolałem de Valnor według Rosińskiego (te subtelne laponoidalne rysy…). Włosi widocznie nie kumają, że piękna kobieta nie musi wcale wyglądać jak ich matka za młodu.
Sebastian Rerak
Gdzie kupić:
Kup komiks w księgarni Selkar
Kup komiks w księgarni Lideria
Kategoria: recenzje