Nawet śmierć nie przeszkodzi kluczowej premierze – recenzja książki „Nagle trup” Marty Kisiel

27 czerwca 2022

Marta Kisiel „Nagle trup”, wyd. Mięta
Ocena: 7,5 / 10

Do literackich komedii zwyczajowo podchodzę z wielką ostrożnością. Jak wiadomo, humor humorowi nie równy, każdego śmieszy z grubsza co innego, a napisanie powieści, która będzie zarazem poważna (w końcu to kryminał) i śmieszna, nie stając się jednocześnie karykaturą samej siebie, to sztuka doprawdy niełatwa. Jednak w przypadku Marty Kisiel o pisarski warsztat i humor nie było potrzeby się martwić, a i opis książki zapowiadał historię co najmniej ciekawą. I śmieszną, co w tym przypadku znaczenie ma niebagatelne.

„Nagle trup” zaczyna się od zwłok znalezionych na prywatnym, ale publicznym sedesie w kamienicy, w której na jednym z pięter mieści się siedziba wydawnictwa JaMas. Denatem jest Paweł Chojnowski, redaktor współpracujący z wyżej wspomnianą oficyną. A wszyscy, którzy mają jako taką orientację w branży wydawniczej, wiedzą, że niespodziewany trup – zwłaszcza trup redaktora prowadzącego – jest zdolny położyć każdą, nawet najważniejszą premierę… Co dziwne, w samej redakcji nikt się jednak śmiercią współpracownika specjalnie nie przejmuje. Każdy jest pochłonięty własnymi sprawami, mniej lub bardziej zawodowymi, i w większym stopniu szkodzi niż pomaga dwójce zdezorientowanych policjantów, próbujących wyjaśnić kryminalną zagadkę. Tak z grubsza prezentuje się zarys fabuły nowej powieści Marty Kisiel, która z jednej strony bawi się otwarcie konwencją gatunkową kryminału, ale też z bolesną ironią rozprawia się z bolączkami pracy wydawniczej.

Autorka kreuje postacie tyleż urocze, co na swój sposób koślawe, ale przez to autentyczniejsze. Szybko przychodzi nam z nimi sympatyzować. A może ma to tylko uśpić naszą czujność? By wygodniej było Marcie Kisiel mylić tropy i wyprowadzać nas w pole? Sami śledczy także są dość karykaturalni (pomijam przekomiczną byłą panią komendant – pisarkę przed debiutem, czy też wciąż nieobecnego prokuratora, który jedzie, jedzie i dojechać nie może) i z początku łatwo zatracić wiarę, że są zdolni dojść do jakichkolwiek konstruktywnych wniosków. Ale z czasem – i z każdą stroną – kolejne elementy układanki zaczynają wskakiwać na miejsce, a cała historia znajduje swój finał w postaci odkrycia sprawcy.

To akurat oczywiste, bo taka wszak konwencja kryminału, by sprawca został odkryty. Choć w przypadku „Nagle trupa” zaskakujące jest to, że podczas lektury aż tak bardzo nie zależy nam na odkryciu tajemnicy. Ważniejsze staje się bowiem poznawanie bliżej wszystkich postaci, budowanie z drobnych przesłanek ich psychologicznych portretów oraz obrazu niezwykłego miejsca, jakim jest wydawnictwo JaMas. Nie tyle chodzi o tych kilka pomieszczeń (wraz z toaletą) w kamienicy, ale grupę ludzi, którzy je tworzą. To oni interesują bardziej niż sama kryminalna zagadka. Czy to dobrze? I tak, i nie. Od kryminału większość oczekuje dociekania tego, kto zabił. A u Kisiel okruchy informacji są może rozsiane po całej powieści, ale kluczowe rzeczy dawkuje się ostrożnie i tak naprawdę to autorka kontroluje całość śledztwa, nie pozostawiając za wiele możliwości na sensowne dywagacje na temat winnego. Czytelnikowi przysługuje co najwyżej niejako strzelanie na oślep i zastanawianie się, czy finalnie trafił lub chociaż był blisko. Wynagradza to jednak w pełni niezwykły styl pisarki, iskrzący od ironii, elokwentny i nie ordynarnie prześmiewczy. Kisiel żartuje umiejętnie, miejscami nawet odważnie, by jednak w żadnym momencie nie przekroczyć granicy dobrego smaku. Jej humor jest na tyle otwarty, by trafić do szerokiego grona odbiorców, ale z pewnością najwięcej zabawy mieć będą wielbiciele książek bądź ludzie związani z branżą wydawniczą, bowiem to właśnie ona szczególnie jest ukazana w krzywym zwierciadle.

Obrywa się także całemu rynkowi książkowemu i „autorom” przeświadczonym o własnym talencie. Kisiel wprawnie diagnozuje największe bolączki w tym zakresie i choć punktuje je nad wyraz trafnie (a może właśnie dlatego), ta ironia ma szczególnie gorzki posmak.

„Nagle trup” to przykład świetnej prozy rozrywkowej. Lekka, zgrabnie napisana powieść, idealna na czas wakacyjnego relaksu. Nie dziwi pokaźna ilość nagród zdobyta przez Martę Kisiel. Mam wrażenie, że kolejne, które dopisze do listy, będą zasługą właśnie najnowszej książki.

Mariusz Wojteczek


Tematy: , , , , , , ,

Kategoria: recenzje