(Nad)naturalny czar (nie)zwyczajnych kobiet – recenzja książki „Kirke” Madeline Miller
Madeline Miller „Kirke”, tłum. Paweł Korombel, wyd. Albatros
Ocena: 9 / 10
Wygnana przez najbliższą rodzinę. Przeklęta, choć równocześnie… błogosławiona. Kirke, czarownica i wróżbitka, jedna z bohaterek „Odysei”, ponownie przemówiła. Do głosu dopuściła ją Madeline Miller, amerykańska znawczyni literatury klasycznej, łaciny i greckich mitów, która sprawiła, że antyczny świat bogów, ludzi, nimf i tytanów może zafascynować na nowo.
Opowieść o „Kirke” przedstawiana jest jako historia traktująca o matce – czułej, troskliwej, ale i wiedźmie – potężnej, igrającej z demonicznymi siłami. Bogini, kreatorka, lecz również niszczycielka, potwór oraz wyrzutek… I cóż, każde z określeń w tej wyliczance trafia w sedno. Oddaje – po kropelce – esencję charakteru tytułowej bohaterki. Bo choć wszystkie wydarzenia przedstawione są z pierwszoosobowej perspektywy, to jednak jednoznaczne zdefiniowanie osobowości Kirke graniczy z cudem. I w tych wątpliwościach, moralnych rozterkach upatrywać należy jednego z wielkich walorów powieści. Powieści, w której zapisano kilka najważniejszych mitów z basenu Morza Śródziemnego.
Dowiemy się zatem, jak doszło do tego, że Kirke, córka Heliosa, boga słońca i nimfy Perseidy, została wypędzona ze swojego rodzinnego domu, a następnie trafiła na wygnanie. Domem wróżbitki stała się wyspa Ajaja, na którą wiele lat, a może i wieków później (bo któż wie, jaką miarą liczą czas boskie istoty?) przypłynie Odyseusz i jego towarzysze wracający z wojny trojańskiej. Choć Kirke przeznaczona jest do tego, aby wieść pustelnicze życie, udaje się jej wpływać na ludzkie, ale i boskie losy. Czasami dzieje się tak na skutek przypadku, innym razem zaś stanowi to wyraz wyrachowania i przemyślanych intryg, które można by określić mianem polityczno-obyczajowych. Wszak pokój pomiędzy bogami Olimpu a tytanami nigdy nie był czymś trwałym.
Madeline Miller jest mistrzynią retellingu, to znaczy opowiadania na nowo dobrze znanych – w tym przypadku mitologicznych – historii. Amerykańska autorka potrafi zadbać nie tylko o nieprawdopodobny dramatyzm, gdy odtwarza na przykład dzieje Minotaura – narodziny, śmierć i konsekwencje pojawienia się bestii w królestwie Minosa i Pazyfae, siostry Kirke, ale również uzmysłowić, jaka była lub też mogłaby być rola kobiet w tym nieboskim przedstawieniu. Poczucie wstydu i hańby z jednej strony, z drugiej zaś pragnienie zemsty, chęć poświęcenia? W imię czego i dla kogo? Niech motywacje pozostaną w tym miejscu nieodkryte, do odgadnięcia przez czytelnika, dla którego Miller przygotowała całe mnóstwo fabularnych niespodzianek.
W błyskotliwy sposób opisano też pojawienie się Scylii, mitycznej bestii, która przed przemianą w morskiego potwora zaliczała się do grona pięknych nimf. Demoniczna metamorfoza nie była jednak dziełem przypadku, lecz wynikiem zazdrości Kirke, która ze Scyllą właśnie konkurowała o względy Glaukosa – śmiertelnika, a następnie jednego z pomniejszych bogów morskich. Miller udaje się w zaskakująco zręczny sposób przetworzyć materiał źródłowy, dzięki czemu otrzymujemy fantastyczną mozaikę nowych-starych motywów. Miłość silniejsza niż śmierć, wiara w istoty nadprzyrodzone, które choć boskie, to kierują się często ludzkimi popędami, pragnienie samostanowienia i walka z przeznaczeniem – takim tematom poświęcona jest między innymi „Kirke”.
Wiedźma, czarownica, wróżbitka, opiekunka, niszczycielka, matka i kochanka. Ale przede wszystkim kobieta. Madeline Miller właśnie kwestii kobiecości poświęca najwięcej uwagi. Niewinnej, dziecięcej, stopniowo rozwijającej się i w pełni dojrzałej. „Kirke” to lektura arcyciekawa, piekielnie fascynująca, napisana w sposób lekki i sugestywny. Opowieść zanurzona w greckich mitach, o których właśnie za sprawą prozy amerykańskiej autorki można śmiało powiedzieć, że są uniwersalne i ponadczasowe. Proza, zaprawdę, jest to niezwykła.
Marcin Waincetel
TweetKategoria: recenzje