Nadchodzi trzęsienie ziemi
Jonathan Safran Foer „Oto jestem”, tłum. Krzysztof Cieślik, wyd. W.A.B.
Ocena: 8 / 10
Jacob ma 42 lata, dom, trzech świetnych synów, inteligentną żonę i? mętlik w głowie. Coś mu się nie zgadza w jego skrupulatnie liczonym rachunku szczęścia: suma dodatnich elementów daje wartość minusową. Tylko gdzie jest ta czarna dziura pożerająca pokłady szczęścia, które jego rodzina powinna odczuwać? Może chodzi o to, że nie potrafią się wzajemnie zrozumieć, że brak im umiejętności wyrażania swoich uczuć i potrzeb? Albo o tą ich żydowskość, która zdaniem Jacoba tak strasznie wszystko komplikuje? A może tą czarną dziurą jest po prostu? proza życia?
„Oto jestem” to książka-pocisk. Nie ma tu żadnych wstępów, nie ma powolnego zapoznawania się ze światem bohaterów. Czytelnik bez żadnego ostrzeżenia trafia w sam środek rodzinnego tornada: żona Jacoba znajduje jego sekretny telefon, służyłący do kontaktów z pewną kobietą, bar micwa najstarszego syna wisi na włosku, bo w szkole znaleziono kartkę, na której chłopak zapisał najbardziej obelżywe słowa, o jakich słyszał świat, dziadek Jacoba nie chce przenieść się do domu spokojnej starości, do tego jeszcze między nogami kręci się pies, który ze starości nie jest w stanie kontrolować czynności fizjologicznych, a tymczasem z Izraela przylatują krewni i trzeba będzie grać dobrą minę do złej gry… Rozmowy prowadzone przez bohaterów są więc jak spacer po polu minowym: wszyscy ważą słowa, mając w pamięci, że każdy nieostrożny ruch grozi wybuchem. A nikt nie chce, czy nie czuje się na siłach, by podjąć się roli sapera. Happy end to w tej konfiguracji najmniej prawdopodobna wersja zdarzeń.
Ale to nie koniec potencjalnych i realnych nieszczęść, które Foer zaprojektował na potrzeby swojej powieści. W Izraelu dochodzi do tragicznego w skutkach trzęsienia ziemi. Ocalali muszą zmierzyć się z głodem i szerzącymi się chorobami. Niestabilną sytuację wykorzystują kraje ościenne i na horyzoncie pojawia się kolejny kataklizm: wojna. Wobec tego premier Izraela wzywa Żydów w wieku poborowym z całego świata do powrotu i wsparcia ojczyzny w potrzebie. Ten epizod daje Foerowi pretekst do postawienia przed swoim bohaterem kolejnego wyzwania: koniecznością kulturowego samookreślenia. Bo co to znaczy być amerykańskim Żydem? Według Jacoba to życie z brzemieniem przeszłości, tak bardzo realnym za sprawą dziadków, którzy przeżyli Holocaust. Historia jest więc tematem wszechobecnym, ale niewypowiadanym głośno. Nasz bohater miota się pomiędzy niechęcią do tego, co żydowskie, a powinnością, by kultywować tradycje i wiarę. Pomiędzy byciem Amerykaninem, a lojalnością wobec Izraela. Wybór jest trudny, ale niezbędny do tego, żeby móc odnaleźć samego siebie w gruzach własnego życia.
Konstrukcja powieści przypomina labirynt. Ze zdarzeń dziejących się w książkowym tu i teraz czytelnik rzucany jest w strumień myśli bohaterów, których ścieżki bywają zaskakujące i zupełnie niechronologiczne. Raz dowiaduje się o jakimś fakcie z przeszłości, innym razem wszechwiedzący narrator zdradza, co wydarzy się w niedalekiej przyszłości. Czasem bohaterowie decydują się na podzielenie się luźnymi przemyśleniami na tematy błahe, ale bywa, że są to ważne analizy własnych zachowań czy światopoglądowe. Ten sposób prowadzenia narracji wydaje się czasem nieprzystępny, trudno bowiem podążać za nitkami skojarzeń autora. Trzeba trochę czasu, żeby dostrzec koniec szpulki, która ma czytelnikowi pomóc przejść przez ten labirynt. To sprawia, że „Oto jestem” nie jest książką dla zabieganych, czytających pomiędzy jednym przystankiem a drugim. Foer zmusza do zwolnienia tempa, do zastanowienia i zagłębienia się w tekst.
Wyzwanie może stanowić także słownictwo i przedstawione obrządki z kultury żydowskiej. Większość z pojawiających się w tym kontekście pojęć nie jest opatrzona przypisami. Dla jednych może to być zniechęcające, dla drugich motywujące: do tego, by sięgnąć do innych tekstów i dowiedzieć się więcej o religii żydowskiej. Ale warto włożyć wysiłek w to, żeby zrozumieć bohaterów, tak jak warto było czekać 10 lat na nową powieść Foera. Bo „Oto jestem” to historia o dużym emocjonalnym kalibrze. Pisana jest nieco jak dziennik psychoterapii: czytelnik dostaje wgląd w wiwisekcję rozpadu związku, ale też w skomplikowaną drogę poszukiwania własnej tożsamości. Zdaje się, jakby trzęsienie ziemi, które w powieści dotknęło Izrael, nie ominęło także rodziny Jacoba. Foer udowadnia jednak, że każdy tego rodzaju kataklizm nie jest końcem świata, tylko momentem kryzysowym. Wiąże się z ogromnymi stratami ? to niezaprzeczalny fakt, ale przynosi też zmianę. Z nową sytuacją trzeba się zaznajomić, jakoś ją oswoić i nikt nie twierdzi, że będzie to proste. Ale tę zmianę można traktować także jako nowe otwarcie, szansę na to, by spróbować zbudować coś na nowo. Warto o tym pamiętać, bo trzęsienia ziemi są nieuchronne, niezależnie od tego, jak na pozór niezniszczalne schrony uda nam się zbudować.
Katarzyna Figiel
TweetKategoria: recenzje