Na kogo wypadnie? – recenzja komiksu „Loteria” Shirley Jackson i Milesa Hymana

1 kwietnia 2020

Shirley Jackson, Miles Hyman „Loteria”, tłum. Mira Michałowska, Marcin Wróbel, wyd. Marginesy
Ocena: 8 / 10

Po polsku opowiadanie „Loteria” Shirley Jackson było ostatnio wydane bodajże w 1976 roku. Dlatego należy docenić fakt, że z tym arcydziełem mamy możliwość obcować ponownie chociażby w formie komiksowej.

Amerykańska autorka w dzisiejszych czasach najbardziej znana jest z powieści „Nawiedzony dom na wzgórzu”, uważanej przez Stephena Kinga za kamień milowy w gatunku horroru. Na jej motywach powstał niedawno popularny serial na platformie Netflix, dość swobodnie traktujący książkowy materiał. Odwrotnie rzecz się ma w przypadku komiksowej adaptacji „Loterii”, choć tu też proporcje mogą z lekka konsternować. Opowiadanie liczy w oryginale 7 stron. Komiks zaś grubo ponad sto i w twardej oprawie wygląda jak solidne tomiszcze. Jednak jest naprawdę wiernym odzwierciedleniem wydarzeń opisanych w utworze Shirley Jackson, a dzięki wykorzystaniu obrazkowego medium, potęgującym napięcie wraz z każdą przewracaną stroną komiksu.

Te siedem stron tekstu w momencie debiutu opowiadania na łamach „The New Yorkera” dla wielu czytelników okazało się nie do zniesienia – ponoć po lekturze w proteście rezygnowali z prenumeraty magazynu. Sto kilkadziesiąt stron komiksu podobnie wytrąca odbiorcę ze strefy komfortu, powodując, że przez długi czas nie jest w stanie myśleć o niczym innym i najchętniej uciekłby od kłębiących się w głowie myśli i obrazów, których niestety nie da się już – kolokwialnie mówiąc – odzobaczyć. I owszem, współczesny widz czy czytelnik widział już dzieła, które mogą wydawać się na pierwszy rzut oka bardziej szokujące, ale wcale niełatwo znaleźć wśród nich takie, które ma podobną siłę wyrazu, pozostawiając odbiorcę z poczuciem bezradności wobec fabularnych wydarzeń i bezbronności wobec napływających po lekturze refleksji.

W przypadku komiksowej wersji „Loterii” można powiedzieć, że wszystko zostaje w rodzinie, ponieważ za adaptację odpowiada wnuk Shirley Jackson, Miles Hyman. Jego styl bardziej kojarzy się z pracą książkowego ilustratora niż typowego grafika komiksowego, ponieważ w kadrach brakuje charakterystycznej dla komiksowej narracji dynamiki, w związku z czym nie do wszystkich czytelników ten styl przemówi. Nie zmienia to jednak faktu, że autorowi udało się zbudować klimat niemal namacalnego napięcia, które wypływa z wielu sielankowych na pierwszy rzut oka obrazów. Komiksowa forma pozwala nam na dłużej zawiesić oko na fizjonomii bohaterów i wyhamować nieco szybki, czytelniczy rytm, do którego skłaniała lektura krótkiego opowiadania Jackson. Jednak im dalej w las, tym prędzej przewracamy strony albumu Hymana, zaintrygowani portretem społeczności w momencie losowania i jednocześnie wystraszeni tym, co może nastąpić, kiedy ktoś wyciągnie jedyny spośród wielu los oznaczony czarną kropką.

O tym właśnie opowiada „Loteria” – o corocznym losowaniu odbywającym się, jak wynika z rozmów bohaterów, nie tylko w tym jednym miasteczku, w którym obserwujemy wydarzenia z 27 czerwca niewiadomego roku. Ani w komiksie, ani w opowiadaniu nie dostaniemy wyjaśnienia, skąd ta tradycja, dlaczego ludzie się na nią godzą i czemu nikt przeciw niej nie zaprotestuje. Loteria się odbywa i koniec. A choć przez lata zmieniał się nieco jej obrządek, to cel gry wciąż pozostaje ten sam – ktoś musi wylosować tę jedną niepożądaną kartę z puli. Cel, po osiągnięciu którego życie mieściny wraca do swojego rytmu, a ludzie zachowują się tak, jakby nic się nie stało. Czytelnik zaś pozostaje z pytaniami bez odpowiedzi, ale za to pole do tworzenia interpretacji przedstawionych wydarzeń wydaje się bezkresne. A obrazy zwykłych ludzi, robiących to, co należało zrobić na koniec obrządku, na długo utkwią w naszej pamięci.

Tomasz Miecznikowski

Tematy: , , , , ,

Kategoria: recenzje