Mrok ludzkiej duszy – recenzja książki „Życzliwość” Johna Ajvide Lindqvista
John Ajvide Lindqvist „Życzliwość”, tłum. Elżbieta Frątczak-Nowotny, wyd. Zysk i S-ka
Ocena: 8 / 10
Przytrzymanie drzwi wejściowych do klatki osobie niosącej zakupy. Podniesienie zgubionej karty płatniczej i oddanie jej właścicielowi. Podanie ręki przeciwnikowi po przegranej w sportowych zawodach. Tysiące małych gestów, których nie zauważamy na co dzień. A co by się stało, gdyby zniknęły? Nad esencją życzliwości i konsekwencjami jej braku zastanawia się w swojej najnowszej powieści autor przebojowego „Wpuść mnie”, John Ajvide Lindqvist.
Akcja „Życzliwości” osadzona jest w niewielkim portowym miasteczku w Szwecji, do którego dostarczony zostaje tajemniczy żółty kontener. Choć nikt nie wie, do kogo należy ani dlaczego znalazł się właśnie w tym miejscu, od momentu ujawnienia jego zawartości w miasteczku coś bezpowrotnie się zmienia. Coraz więcej ludzi zaczyna zwracać się przeciwko sobie, drobne urazy wywołują wielkie konflikty, przez co społeczności grozi pogrążenie się w chaosie. Gwałtownie zmieniająca się rzeczywistość wpływa też na życie sześciorga bohaterów, którzy wkrótce zostaną zmuszeni dokonać wyborów redefiniujących to, kim są… i kim mogą się stać. Również dla siebie nawzajem.
Licząca przeszło siedemset stron „Życzliwość” to jedna z tych powieści, których fabuła zdaje się oczywista do rozszyfrowania już od samego początku. Mamy tu kilkoro młodych bohaterów, których na skutek dramatycznych wydarzeń połączy przyjaźń. Niektórzy z nich posiadają umiejętności wykraczające poza to, co zweryfikować można „mędrca szkiełkiem i okiem” i – rzecz jasna – staną się uczestnikami niecodziennych wydarzeń. A zatem „Stranger Things” albo „Magiczne lata” Roberta McCammona? A może któraś z powieści Stephena Kinga? Inspiracje niby leżą jak na dłoni, ale dla Johna Ajvide Lindqvista to zaledwie fundament pod właściwą część książki.
![](https://booklips.pl/wp-content/uploads/2025/01/john_ajvide_lindqvist_rec.jpg)
John Ajvide Lindqvist
O tym, że mamy do czynienia z zupełnie inną literacką bestią, przekonujemy się w momencie, gdy autor z nagła posuwa historię o kilkanaście lat do przodu. Przeskok czasowy jest tyleż szokujący, co właściwie niezbędny, by należycie odmalować to, na czym autorowi zależało najbardziej – zmianę, jaka zaszła w bohaterach na przestrzeni lat. A zdecydowanie ma o czym pisać, bo ożywieni na kartach jego powieści ludzie to niemal bez wyjątku jednostki mniej i bardziej złamane przez życie. Anna i Siw zmagają się z nadwagą i marzeniami o spotkaniu mężczyzn, którzy pokochaliby je pomimo wad. Max cierpi na stres pourazowy, będący pokłosiem dramatycznego wypadku. Pochodzący z byłej Jugosławii Marko walczy z nieustanną pokusą udowadniania innym swojej wartości, a Johan próbuje opanować jątrzące się w nim rozczarowanie niedziałającym systemem. Słowem, każde z nich ma bagaż doświadczeń, który ujawnia swój ciężar dzięki licznym retrospekcjom i pomaga budować ich pełny obraz.
To właśnie postaci stanowią bijące serce „Życzliwości”. Długimi partiami książka bliska jest obyczajowemu dramatowi. Dla Lindqvista cała opowieść stanowi platformę, za pomocą której celnie punktuje problemy trapiące współczesne szwedzkie społeczeństwo. To zaś pracuje na siłę uderzeniową ostatniego aktu powieści, w którym gatunkowe proporcje przechylają się na stronę fantastyki. Autor nie traci jednak przy tym subtelności, dzięki czemu każda z długo oczekiwanych zmian w przesiąkniętym pesymizmem status quo ma czas wybrzmieć i tym samym staje się ekwiwalentem haustu świeżego powietrza.
„Życzliwość” to niezwykła opowieść o poświęceniu, odwadze i stawianiu czoła własnym demonom. Najważniejszą lekcją, jaką możemy z niej wynieść, jest uświadomienie sobie, że inicjatorami procesu leczenia możemy być tylko my sami. Już choćby z tego względu obok książki Lindqvista nie powinno przechodzić się obojętnym.
Maciej Bachorski
Kategoria: recenzje