Morderczy kodeks – recenzja książki „Nie wymiękaj” Stephena Kinga
Stephen King „Nie wymiękaj”, tłum. Tomasz Wilusz, wyd. Prószyński i S-ka
Ocena: 7 / 10
W „Nie wymiękaj” Stephen King porzuca nadprzyrodzoną grozę na rzecz mroku czającego się w ludzkich sercach. To gęsty thriller o zemście, winie i odwadze, który zamiast prostych odpowiedzi oferuje niewygodne pytania.
Konwencja, w jakiej mistrz horroru je zadaje, jest spójna z tym, co serwował czytelnikom wielokrotnie w ostatnich latach – zamiast klasycznego horroru mamy tu złożony thriller psychologiczny, który równie mocno koncentruje się na postaciach, co na zagadce kryminalnej.
Punkt wyjścia wydaje się prosty: w Buckeye City ktoś zaczyna mordować według osobliwego, bezwzględnego kodeksu. Za jednego niewinnego, który zginął wskutek sądowego błędu i opieszałości służb, musi umrzeć trzynaście innych niewinnych osób i jedna, którą morderca uznaje za winną całej sytuacji. W ten oto sposób rozpoczyna się gra w kotka i myszkę, którą King wykorzystuje, by zadać pytania o istotę sprawiedliwości, granice moralności i ludzką skłonność do tłumaczenia przemocy wyższym celem.
Fabuła „Nie wymiękaj” podąża kilkoma równoległymi ścieżkami, balansując między klasycznym śledztwem, opowieścią o zemście i dramatem psychologicznym. Jednym z głównych wątków jest powrót Holly Gibney, postaci znanej dobrze wiernym czytelnikom pisarza z Maine. Wraz z kolejnymi powieściami King sukcesywnie rozwija jej charakter i motywacje, z ekscentrycznej pomocnicy detektywa czyniąc ją bohaterką świadomą własnych lęków, ale zdeterminowaną, by stawić im czoła. W „Nie wymiękaj” Holly zostaje wynajęta jako ochroniarka dla kontrowersyjnej feministycznej mówczyni Kate McKay oraz jej asystentki Corrie, które ruszają w trasę po kraju. Szybko okazuje się, że poza publicznymi atakami i groźbami ktoś śledzi ich ruchy, planując coś znacznie bardziej niebezpiecznego. Holly ponownie znajdzie się w sytuacji, w której intuicja i odwaga będą jej jedyną tarczą przeciwko złu.

Stephen King
Równolegle King prowadzi wątek Izzy James, policyjnej detektyw próbującej rozwiązać zagadkę morderstw, dzięki czemu odkrywamy kolejne warstwy korupcji i matactw związanych z sądową katastrofą leżącą u podstaw całego nieszczęścia. Śledztwo nie jest tu bowiem tylko mechanizmem fabularnym, ale także narzędziem obnażania patologii systemu. King stawia pytania o granice empatii i uczciwości, o to, jak łatwo można przejść do porządku dziennego nad złem, które nie dotyka nas osobiście. Interesującym kontrapunktem są też epizody z życia innych postaci: Corrie, która zderza się z cieniem przeszłości Kate, Barbary, która trafia do zespołu legendarnej jazzowej wokalistki Sisty Bessie wracającej po latach na scenę, czy Jerome’a, znów wspierającego Holly w dochodzeniu. Te mikrohistorie są precyzyjnie wplecione w główną oś fabularną, nie tylko rozszerzając spektrum tematyczne, ale też pozwalając spojrzeć na wydarzenia z różnych perspektyw.
Wreszcie też autor pozwala nam zajrzeć do realizującego swą morderczą misję Triga. Tu również jest nietypowo i intrygująco, bo trudno określić go mianem jednoznacznego antagonisty – to ktoś, kto zbudował swój światopogląd i na nim opiera własne działania. Im więcej wiemy o Trigu, tym trudniej jednoznacznie określić go jako wcielenie zła. To właśnie w tych moralnych odcieniach szarości tkwi największa siła „Nie wymiękaj”.
Wszystko to zaś podsumowane zostaje charakterystyczną dla pisarza narracją. Choć King ma tendencję do przeładowywania scen nadmiarem detali, a fabuła, zwłaszcza w środkowych partiach powieści, może wydawać się nieco przeciągnięta, to mimo wszystko zachowuje rytm dzięki zmianom perspektyw i precyzyjnemu balansowaniu napięcia. Styl pozostaje niezmiennie sugestywny: gęste opisy, realistycznie nakreślone sceny z życia codziennego i psychologiczna precyzja, która pozwala czytelnikowi wejść w głowy bohaterów.
Dzięki temu „Nie wymiękaj” sprawdza się zarówno jako solidne połączenie thrillera i kryminału czy społeczny komentarz chociażby w temacie skłonności do usprawiedliwiania własnych grzechów wadami systemu. I wprawdzie ze względu na powiązania fabularne najwięcej z nowej powieści Kinga wyniosą ci, którzy towarzyszą Holly Gibney od jakiegoś czasu, to „Nie wymiękaj” broni się również jako samodzielna historia.
Stephen King z ostatniej dekady twórczości to zdecydowanie inny King niż ten, który kojarzy się horrorami z lat 80., ale – jak po raz kolejny udowadnia – to wcale nie znaczy, że gorszy. Lata mijają, a on – podobnie jak i magia jego pióra – po prostu nie wymięka.
Maciej Bachorski
Kategoria: recenzje