Miłość w rytmie grozy
Joann Sfar „Aspirine”, tłum. Katarzyna Sajdakowska, Jakub Jankowski, wyd. Timof i cisi wspólnicy
Ocena: 8 / 10
„Aspirine” to udana kontynuacja „Wampira”, klasycznej opowieści grozy z dużą dawką nostalgii, romantyzmu i wyszukanych fantasmagorii, autorstwa francuskiego mistrza pióra Joanna Sfara. Kluczowym elementem fabuły recenzowanego dzieła są skomplikowane relacje damsko-męskie, potwierdzające słynną maksymę: „Miłość nie zna granic”. Zapraszam do kolorowego świata zamieszkałego przez wampiry, wilkołaki, czarownice i mandragory.
W przywołanym „Wampirze” Joann Sfar sprawnie zinterpretował mit nieśmiertelnego krwiopijcy. Głównym bohaterem komiksu jest zmanierowany, staroświecki wampir Fernand, wyglądem przypominający pocieszną wersję Nosferatu. Urodzony dżentelmen ma spore powodzenie u płci pięknej, czego jesteśmy niejednokrotnie świadkami w owej interesująco skrojonej historii. W Fernandzie szaleńczo podkochuje się jego była dziewczyna, mandragora Lio. Równie wielkim uczuciem obdarowuje go czarownica Aspirina, która mimo nastoletniego wyglądu ma na karku przeszło dwieście pięćdziesiąt wiosen.
Akcja albumu rozgrywa się w posępnej litewskiej wiosce, a na kartach komiksu znajdziemy bohaterów innych dzieł utalentowanego artysty ? sędziwego Eliaou i jego golema (wprost z „Mały świat Golema”), komisarza Humpty?ego-Dumpty?ego i przenikliwego profesora Bella (przygody „Profesora Bella”). Twórca „Kota rabina” dorzuca do tego kolorowego uniwersum nowe postaci, wśród których prym wiedzie Richard Marcovani ? chorobliwy podrywacz zamieniający się, pod wpływem przebywania w gronie pięknych dam, we włochatą bestię laskołaka. Rewelacyjny występ zalicza pokraczny wampir o kaczej aparycji, wyszczekany Perdito (postać jakby żywcem przeniesiona z kart opowieści fantastycznej „Ralph Azham” Lewisa Trondheima).
Niniejszy komiks skonstruowany jest z trzech luźno powiązanych ze sobą historii. W noweli „W kręgu magów” Fernand poznaje nową dziewczynę, która momentalnie wpada mu w oko. Nope to zbuntowana nastolatka, początkująca czarownica o bogatej osobowości i płomiennych, rudych włosach. Kochankowie muszą uciekać przed bezwzględnymi łowcami potworów. Schronienie znajdują w zamczysku wiekowego okultysty, doktora Casigliego (wzorowanego na doktorze Caligarim). W posiadłości wampira natomiast zamieszkuje ponętna artystka Magda, a każdy jego ruch śledzi zazdrosna Mandragora.
Drugi rozdział woluminu („Lud jest Golemem”) kontynuuje romans Fernanda z Nope oraz ich szalone perypetie. Jednakże na pierwszy plan wysuwa się wątek pociesznego staruszka Eliaou i stworzonego przez niego monstrum. Mamy tu do czynienia z ciepłą opowieścią o przyjaźni, poświęceniu i egzystencjalizmie, skąpaną w czystej makabrze. Ostatnia z zebranych w albumie historii („Wiek, w którym umieramy”) koncentruje się wokół rozterek miłosnych tytułowej Aspirine i jej starszej siostry, Josamiciny. Świetnie zostało ukazane tutaj przekleństwo młodej z wyglądu wampirzycy oraz przemieniającego się w potwora nieszczęsnego Richarda.
Sfar po mistrzowsku opanował niełatwą sztukę konsekwentnego budowania napięcia i klimatu rodem z czarno-białych filmów grozy z wytwórni Hammer czy serii Universal Monster. Francuski artysta napisał wzruszającą, paradoksalnie pozytywną i budującą opowieść o różnych obliczach uczuć (miłości, przyjaźni, zazdrości, etc.). Całość ubarwił niezgorszym czarnym humorem, proponując przy tym gros zaskakujących twistów fabularnych.
Apetycznie wypadają ilustracje twórcy „Profesora Bella”. Jego styl to wyborne połączenie makabreski, kreskówkowej stylistyki oraz karykatury. Wykoślawiona, nieco psychodeliczna kreska, ciemne barwy, niebywała dynamika i iście malarskie zacięcie to kolejne mocne akcenty warstwy graficznej recenzowanego dzieła. Dodajmy do tego intrygujący wygląd niektórych postaci, ponurą architekturę litewskiego miasteczka oraz zjawiskowe okładki kolejnych rozdziałów, a otrzymamy komiks z prawdziwego zdarzenia.
„Aspirine” prezentuje się wybornie. To oryginalne, niepowtarzalne dzieło, nie tylko dla miłośników twórczości Joanna Sfara i starych horrorów, ale również wielbicieli niebanalnych opowieści z wyraźnym morałem. Słowem, uniwersalna miłość w rytmie grozy.
Mirosław Skrzydło
TweetKategoria: recenzje