Międzyludzka kartografia – recenzja książki „Mapa Anny” Marka Šindelki

14 lutego 2020

Marek Šindelka „Mapa Anny”, tłum. Anna Wanik, wyd. Afera
Ocena: 7,5 / 10

Marka Šindelkę (ur. 1984) można bez wątpienia określić gwiazdą młodej czeskiej prozy. Opowiadania dwukrotnego laureata prestiżowej nagrody Magnesia Litera po raz kolejny trafiają do rąk polskiego czytelnika (po zbiorze „Zostańcie z nami”), znów dzięki Wydawnictwu Afera i tłumaczeniu Anny Wanik.

Kiedy zauważyłem, że czeski tytuł książki brzmi tak samo, jak polski, moją pierwszą myślą były słowa Franka Dolasa ze znanej komedii wojennej: „jakie te słowiańskie języki są do siebie podobne”. Po chwili przyszła jednak refleksja – w oryginalnej wersji tytułu nie ma dzierżawczości, a zatem mapa do tytułowej Anny nie należy, jest to mapa jej samej. Jej ciała? Emocji? O czym właściwie są te opowiadania?

Już pierwsze zdanie zbioru nie pozostawia wątpliwości, a brzmi ono: „Zaczęło się bardzo cieleśnie”. Opowiadania Šindelki skupiają się na dwóch podstawowych, powiązanych z sobą tematach, a mianowicie cielesności i stosunkach damsko-męskich. Mamy tu między innymi komika, który nie może wytrzymać presji i reakcji stremowanego ciała, niemogące się ze sobą porozumieć pary młodych ludzi, zakompleksionego studenta, który przeżywa stan zakochania, czy architekta – autora domu zainspirowanego jego własnym ciałem, mającego służyć jako swoiste przedłużenie i upamiętnienie swego stwórcy. To tylko wierzchołek mistrzowskiej konstrukcji narracyjnej, którą wznosi Šindelka. Choć jest to zbiór z pozoru osobnych, krótkich form, sądzę, że przyniosą one czytelnikowi najwięcej satysfakcji, jeśli przeczyta je wszystkie naraz, traktując opowiadania jak rozdziały. Wówczas odkryje misterność i kompozycyjny kunszt Šindelki, uda mu się wyłapać różne smaczki, nawiązania do poprzednich wątków, przeplatankę postaci, o których myślimy, że już je pożegnaliśmy, a nagle okazało się, że powróciły lub zostały wspomniane w kolejnym tekście.

Marek Šindelka

Czeski autor posiada zdolność pisania utworów różnorodnych, zarówno pod względem formy, jak i tonu. Znajdziemy w „Mapie Anny” krótkie, niemal humorystyczne opowiadania, jak i bardziej dramatyczne czy wręcz surrealistyczne opowieści. Proza Šindelki może budzić różne skojarzenia – miejscami miałem wrażenie, jakbym czytał mniej okrutną i neurotyczną wersję Davida Fostera Wallace’a (zwłaszcza w takich opowiadaniach jak „Hitler” czy „Dukla, Darkov, Salm”), natomiast zagadnienia związane z cielesnością i stosunkami międzyludzkimi przywodzą na myśl twórczość Gombrowicza (motyw kiwania nogą w opowiadaniu „Sztafeta” to czysty „Kosmos” i „Ferdydurke” w jednym). Warstwa językowa, na co w wywiadzie dla Czeskiego Radia zwrócił uwagę sam autor, może kojarzyć się z poezją. To niemalże proza poetycka, balansująca niekiedy na granicy pretensjonalności, ale równocześnie – a to duża sztuka – nigdy jej nie przekraczająca. Gratulacje należą się tłumaczce, która zręcznie oddała poetycką wyobraźnię Šindelki, dzięki czemu polską wersję książki czyta się z niebywałą przyjemnością.

Czytelnik może odnieść wrażenie, że postaci pojawiające się w tych opowiadaniach zostały zaledwie naszkicowane albo że ich losy są przedstawione w sposób niezwykle fragmentaryczny. Nie jest to jednak w moim przekonaniu wada, lecz immanentna część strategii pisarskiej autora. Wraz z problematyką cielesności poruszony zostaje w tym zbiorze jeszcze jeden, nieco paradoksalny temat, a konkretnie kwestia niewiary w instytucję opowieści, narracji i języka w ogóle. Jak powiada narrator jednego z opowiadań: „Rzeczywistość nie ma żadnej historii. Ma tylko nieskończoną liczbę strzępków, które składają się na coraz to nowe obrazy w tym szalonym kalejdoskopie naszego krótkiego życia”. Zalew informacyjny i narracyjny naszych czasów jest według Šindelki czymś przereklamowanym i szkodliwym, zaś ciało funkcjonuje jako zakotwiczenie w realnym świecie, w przeciwieństwie do umysłów, którymi zawładnął świat wirtualny. U autora „Zmęczenia materiału” wszystko dzieje się poprzez ciało, to ono jest miejscem pierwotnego, bezpośredniego i najbardziej naturalnego przeżywania, pretekstem do inicjowania międzyludzkich interakcji bądź przewartościowania swojego dotychczasowego życia. I wreszcie: ciało jest mapą, na której odbijają się ludzkie doświadczenia, przeżycia, myśli. Z próbą (często beznadziejną) odczytania owych map borykają się bohaterowie omawianej książki.

Podczas lektury „Mapy Anny” moją uwagę przykuła także kolejna warta wzmianki rzecz, mianowicie silna obecność kobiecych postaci i ich perspektywy. Šindelka potrafi pisać o kobietach z wyczuciem i ogromną empatią, co, mam wrażenie, nie zdarza się często u współczesnych pisarzy. Równocześnie jego opowieściom o związkowych perypetiach nie brak naturalności oraz szczerości. Znajdziemy w tych opowiadaniach szerokie spektrum międzyludzkich zachowań i emocji, tak typowych, a jednocześnie spychanych w codziennym życiu na margines: śmieszności, wstydu, złości, pretensji, irracjonalności, niepewności.

Šindelka dołącza do korowodu czeskich pisarzy specjalizujących się w opisywaniu relacji damsko-męskich (takich jak Kundera czy Viewegh), ale jego proza, choć tematycznie nieco podobna, wydaje się bardziej brawurowa formalnie i posiada własny, oryginalny pomysł na siebie. Czeski opowiadacz udowadnia przy tym, że pozytywne opinie o współczesnych krótkich formach literackich naszych południowych sąsiadów nie są wcale przesadzone.

Błażej Szymankiewicz

Tematy: , , , , ,

Kategoria: recenzje