Mężczyźni są z Włoch, geje z Tremiti

11 marca 2012

Luca de Santis, Sara Colaone „We Włoszech wszyscy są mężczyznami”, Wyd. Centrala
Ocena: 6,5 / 10

Nie licząc kilku wyjątków, polski komiks, podobnie jak włoski rząd w czasach faszyzmu, wyparł się homoseksualistów. Bez względu na to jakie są tego powody (być może obawa przed konserwatywnym ludem, który nie wyda złamanego grosza na „cioty”), wniosek pozostaje jeden. Każda gejowska historyjka obrazkowa, pojawiająca się na naszym rodzimym poletku, z racji swojej niszowości, zasługuje na uwagę.

„We Włoszech wszyscy są mężczyznami” ? komiks traktujący o internowaniu przez faszystowskie władze homoseksualistów na wyspę San Domino na Tremiti ? zapowiada się zaś podwójnie interesująco. Nie dość że gejem, to jeszcze Goldingiem stoi! Z jednej strony mamy odkopaną po latach historię mniejszości seksualnej za czasów Mussoliniego , a z drugiej opowieść o uwięzionych na wyspie bohaterach jednej płci, którzy muszą stawić czoło nowym okolicznościom ? analogicznie do „Władcy much”.

Intryguje również warstwa formalna komiksu. W oczy rzuca się wyraźny kontrast pomiędzy poważnym tematem (opartym na faktach autentycznych), a łagodną, niemalże „bajkową” kreską oraz musztardową kolorystyką kadrów autorstwa Colaone. Historia społeczno-politycznej dyskryminacji zyskuje tym samym zaskakująco sentymentalny wymiar.

Główny bohater, starszy pan o imieniu Antonio, przywołuje w trakcie wywiadu bolesne czasy osadzenia na wyspie, będące jednak równocześnie czasami jego młodości. I tak, nostalgia miesza się tu z zadomowieniem, miłość z nienawiścią, a komedia z tragedią. Co ciekawe, nie znajdziemy w komiksie ani jednej wulgarnej czy pieprznej sceny, prędzej platoniczne uczucie rozwijające się pomiędzy dwoma mężczyznami ? mamy więc do czynienia ze swoistym romantyzmem wspomnień.

Retrospekcje stanowią główną oś fabularną „We Włoszech wszyscy są mężczyznami”, ale równie ważne, a nawet ważniejsze, okazują się kulisy prowadzonego wywiadu, czyli starcia homoseksualisty z dwoma młodymi dziennikarzami. Elegancki, ale na pewno nie ułożony, staruszek jest o stokroć wyrazistszy od swojego „tremitiańskiego” odbicia z przeszłości. Miejscami podobny do dziecka (ucieka na przykład bez słowa przed filmowcami), jednocześnie potrafi wyraźnie akcentować swoje racje. I to na nim skupia się oko kamery, nie tylko autorów wywiadu, ale i autorów powieści graficznej.

Znacznie mniej uwagi poświęcono natomiast bohaterom ze wspomnień, którzy przedstawieni zostali nazbyt pobieżnie oraz skrótowo, niejako naprędce. Odnosi się wrażenie, że w części retrospekcyjnej komiksu zbyt dużo jest postaci, wydarzeń i dialogów, za to brakuje spójnej, wyrazistej fabuły. Swego rodzaju bałaganiarstwo albo niedbalstwo widoczne jest też na poziomie tłumaczenia (np. literówki).

Niepotrzebny chaos wprowadzają nadużywane przez scenarzystę „wielokropki”. Ucinając w niektórych miejscach za szybko historię, de Santis podcina sobie tym samym skrzydła. Zamiast uzależnić czytelnika od rozwijającego się tematu, oferuje mu niepełne elementy układanki, z których nie powstanie przecież żaden obraz. Niedopowiedzenia, które mogłyby zmusić odbiorcę do zastanowienia, w tym wypadku rodzą raczej szereg niejasności i niepotrzebnych ubytków w zębie historii.

Jak widać, potencjał powieści graficznej nie został do końca wykorzystany. Brakuje ostatecznego szlifu, przejrzystej koncepcji jak również psychologicznego pogłębienia postaci.

Mimo wspomnianych niedociągnięć, „We Włoszech wszyscy są mężczyznami” sprawdza się jako komiks historyczny. Warto go przeczytać, chociażby ze względu na oryginalny, odkopany po latach temat, w dodatku podany na atrakcyjnym graficznie talerzu. Ale także ze względu na wyłaniający się z kadrów, niczym ze starych fotografii, romantyczny, przedwojenny czar. Jak w większości historii, tak i w tej nie zabrakło oczywiście wielkiego uczucia. Bohater kocha się w Mimi ? zagubionej w nieprzyjaznym świecie „męskiej duszyczce”. I proszę mi wierzyć ? miłość ta spodobałaby się nawet moherowej starowince, gdyby ktoś sprezentował takowej niniejszy komiks.

PS. W albumie, bonusowo, znalazł się autentyczny wywiad z internowanym homoseksualistą, na którego historii wzorowali się autorzy, przygotowując swój komiks. Mamy więc okazję zajrzeć do źródeł, porównując ze sobą dwa światy. Ten fikcyjny i prawdziwy.

Emilia Dulczewska ? Maszota

Gdzie kupić:
Kup książkę w księgarni Selkar
Kup książkę w księgarni Lideria

Tematy: , , , , , ,

Kategoria: recenzje