Literacka niesamowitość w graficznej formie – recenzja komiksu „Błonia tajemnicy” na podstawie opowiadań Stefana Grabińskiego
Mateusz Wiśniewski, Michał Araszewicz, Piotr Marzec, Antoni Serkowski, Judyta Sosna, Magda Zwierzchowska „Błonia tajemnicy”, wyd. Kultura Gniewu
Ocena: 8 / 10
Ambitny projekt autorstwa Mateusza Wiśniewskiego to nie lada gratka dla miłośników nieoczywistej grozy. „Błonia tajemnicy” nie tyle bowiem adaptują prozę Stefana Grabińskiego, co świadomie ją przekształcają, by wybrzmiała na nowo. To opowieści, które nie oferują ukojenia ani jednoznacznych interpretacji, ale właśnie dlatego zapadają w pamięć.
Czytelnicy rodzimej literatury grozy mogą mieć w ostatnim czasie powody do zadowolenia. Nie dość, że zainteresowanie twórczością Stefana Grabińskiego – autora, którego nie bez przyczyny porównuje się do Poego i Lovecrafta – nieustannie rośnie, co przekłada się na liczne wznowienia jego dzieł, to na dodatek pojawiła się publikacja, która potrafi podejść do jego prozy z odpowiednim szacunkiem i nieskrępowaną wyobraźnią. Antologia „Błonia tajemnicy” prezentuje opowiadania Grabińskiego w sposób świadomie daleki od typowej adaptacji.
Za ten cokolwiek nietypowy projekt odpowiada scenarzysta Mateusz Wiśniewski oraz pięcioro rysowników: Michał Araszewicz, Piotr Marzec, Antoni Serkowski, Judyta Sosna i Magda Zwierzchowska. To właśnie oni mierzą się z literackimi zagadkami Grabińskiego, proponując rozwiązania nieoczywiste, wizualnie sugestywne i nierzadko prowokujące do ponownej lektury.
O jednoznaczności zresztą nie może być tu mowy. Już sama proza Grabińskiego wymyka się prostym klasyfikacjom, balansując na cienkiej granicy między rzeczywistością a niepojętym, między codziennością a niesamowitością. To właśnie ten czynnik mógł sprawić, że przez dekady trudno jej było zadomowić się na dobre w konkretnym gatunku literackim. Tym większe wrażenie robi zatem fakt, że „Błonia tajemnicy” nie tylko nie spłaszczają przekazu polskiego ojca grozy, ale wręcz wzmacniają najbardziej niepokojące i nieuchwytne aspekty jego twórczości.
Na album składa się pięć graficznych opowieści – „Szalona zagroda”, „Czad”, „Smoluch”, „Dziedzina” i „Spojrzenie” – i choć scenariusze wszystkich wyszły spod pióra jednego autora, to już po warstwie wizualnej widać, że mamy do czynienia z pięcioma zupełnie odmiennymi światami. Każda z tych historii operuje własnym nastrojem, rytmem i – co charakterystyczne dla twórczości Grabińskiego – ciężarem egzystencjalnym. Rysownicy pozwalają opowieściom wybrzmieć w sposób najbardziej dla nich naturalny. Czasem są to obrazy gęste, mroczne i wręcz klaustrofobiczne (jak w „Szalonej zagrodzie”), czasem zwracające się w stronę abstrakcji („Czad”), a innym razem groteskowo ekspresyjne („Smoluch”).
To właśnie różnorodność stylów ilustracji okazuje się jednym z najmocniejszych atutów „Błoni tajemnicy”. Autorzy rysunków oddają naturę samego Grabińskiego, którego teksty często pozostają na granicy interpretacyjnej pułapki. Pisarz lubił zostawiać czytelnika w ciemności – bez puenty, bez moralnej wykładni, z niedopowiedzianą tajemnicą, która nie daje spokoju jeszcze długo po lekturze. Twórcy komiksu rozumieją to i konsekwentnie budują taki nastrój poprzez kadrowanie, odpowiedni dobór kolorów, grę światła i cienia, jak i rytmy narracyjne, które miejscami przypominają bardziej trans niż opowieść.
W związku z tym nie jest łatwo wprost stwierdzić, czy w „Błoniach tajemnicy” pierwsze skrzypce gra słowo, czy obraz. Można zaryzykować twierdzenie, że tekst ustępuje tu miejsca wizji. To ryzykowny zabieg, ale w tym przypadku wyjątkowo udany. Zamiast narzucać interpretację i tłumaczyć niewytłumaczalne, komiks sugeruje i zadaje pytania. To właśnie dzięki takiej otwartej konstrukcji „Błonia tajemnicy” mogą przyciągnąć zarówno doświadczonych wielbicieli literatury niesamowitej, jak i czytelników zafascynowanych wizualnym aspektem historii. Antologia ma potencjał trafić też do zupełnie nowego odbiorcy – zainteresowanego mroczną narracją, ale zrażonego archaicznym językiem prozy z początku XX wieku.
Podsumowując zatem, „Błonia tajemnicy” to dzieło, które wymyka się prostym kategoriom. Niby mamy do czynienia z komiksem, ale jednak o literackich ambicjach. Niby jest to adaptacja, ale jednak śmiało czerpiąca z autorskiej wizji. Wreszcie też niby zbiór opowieści grozy, a jednak też studium atmosfery, tajemnicy i niepokoju egzystencjalnego. To właśnie cała ta mozaika sprawia, że mamy do czynienia z publikacją, której zdecydowanie warto poświęcić uwagę.
Maciej Bachorski
Kategoria: recenzje