Lekcja górskiego survivalu – recenzja książki „Biały pył. Piekło na K2” Krzysztofa Koziołka

20 sierpnia 2021

Krzysztof Koziołek „Biały pył. Piekło na K2”, wyd. Agora
Ocena: 7,5 / 10

Himalaje to niewątpliwie jeden z cudów natury. Najwyższe szczyty świata od zawsze wzbudzają należyty respekt i fascynację, u wielu wywołując też żądzę postawienia nogi w miejscu, do którego człowiek zazwyczaj nie ma wstępu. Dlaczego? Parafrazując słowa George’a Mallory’ego, „bo tam są”. I właśnie o takich, powodowanych chęcią dokonania niemożliwego ludziach traktuje najnowsza, już dwudziesta powieść w dorobku Krzysztofa Koziołka.

W „Białym pyle” spotykamy się oko w oko z bezlitosną siłą natury w postaci słynnego K2. Karkołomną próbę zdobycia góry w zimie podejmuje kilkunastu polskich wspinaczy. Walka z własnymi słabościami i warunkami, które zdają się jasno krzyczeć bohaterom dramatu: „to nie jest miejsce dla człowieka!”, to jednak tylko jeden z piętrzących się problemów. Przeciwstawne charaktery, rozbuchane ego i chęć dotarcia na szczyt przed innymi wkrótce spowodują bowiem, że w strefie śmierci napięcie sięgnie zenitu – a tam gdzie najmniejszy błąd może być tragiczny w skutkach, brak zaufania do zespołu jest niemal równoznaczny z wyrokiem śmierci.

Jedno trzeba uczciwie Krzysztofowi Koziołkowi przyznać – definitywnie nie zamierza marnować naszego czasu. W „Białym pyle” do akcji przechodzimy w zasadzie już od pierwszych stron, trafiając w sam środek górskiej ekspedycji. Brak kilkudziesięciostronicowego wprowadzenia zapewniającego odpowiednią ekspozycję poszczególnych postaci może być nieco dezorientujący – początkowo traktujemy bohaterów jako galerię gadających głów, pozbawionych głębszego psychologicznego rysu. O ile jednak część z nich rzeczywiście niczym bardziej znaczącym się w naszej pamięci nie zapisze, na szczęście są tu też charaktery, które ciężko będzie pomylić z kimkolwiek innym. Trudno bowiem w pełni angażować się emocjonalnie w całą dramaturgię wydarzeń, jeśli nie będzie komu kibicować, a przygodowy survival z domieszką rasowego thrillera to akurat ten typ literatury, który słabych bohaterów potrafi szczególnie uwypuklić.

Autor książki, Krzysztof Koziołek.

A zatem im dalej w przygodę i tym samym bliżej celu, tym większe w „Białym pyle” emocje, choć trzeba przyznać, że pierwsza połowa książki bardziej buduje podwaliny pod rozgrywający się w trzecim akcie dramat i przedstawia kilka dodatkowych, istotnych dla całości wątków niż sama w sobie szczególnie podnosi ciśnienie. Mamy tu więc konflikt pokoleń i różnice we wspinaczkowej etyce zawodowej, mamy też zarysowujące się w tle prywatne animozje. Pod względem napięcia jednak Koziołek wszystko co najlepsze zostawia sobie na kulminacyjny dla powieści atak szczytowy i jego dalsze konsekwencje. Jeśli w którymś momencie „Biały pył” staje się opowieścią o zmaganiach człowieka z własnym ciałem i jego ograniczeniami, to właśnie wtedy – i w przedstawianiu kondycji psychicznej bohaterów Koziołek jest precyzyjny do tego stopnia, że mimo letnich upałów za oknem, na własnej skórze można poczuć piekielny ziąb, jakiemu czoła stawiają bohaterowie.

Precyzja sama w sobie oraz idące za nią przywiązanie do detali to też kolejna rzecz, o której w przypadku „Białego pyłu” nie sposób zapomnieć – gołym okiem widać tu bowiem, że autor przyłożył się do researchu. Nie tylko więc możemy liczyć na zdrową dawkę górskiego slangu, ale i biorącego udział w przygodzie specjalistycznego osprzętu. To przydaje całej opowieści autentyczności i jeszcze bardziej pomaga w immersyjności książki.

„Biały pył. Piekło na K2” to zatem solidna dawka górskiej przygody, może niekoniecznie perfekcyjna w aspekcie sportretowania swoich bohaterów, ale za to dopięta na ostatni guzik w warstwie technicznej i potrafiąca uświadomić, jak niewiele znaczymy wobec potęgi natury. Taką rozrywkę lubimy.

Maciej Bachorski

Tematy: , , , , , ,

Kategoria: recenzje