Kule latają nisko
Zeina Abirached „Gry jaskółek”, tłum. Marzena Sowa, wyd. Kultura Gniewu
Ocena: 6,5 / 10
Wydana przez Kulturę Gniewu pozycja „Gry jaskółek ? umrzeć, wyjechać, powrócić” autorstwa Zeiny Abirached to komiks trudny do zdefiniowania. Estetyką i tematyką wyraźnie nawiązuje on do „Persepolis” Marjane Satrapi, o czym wydawca wspomina na odwrocie okładki. Czy jest to jednak „plus dodatni” czy „plus ujemny”? Gdybyśmy nie znali albumu Satrapi, „Gry jaskółek” mogłyby się wydać dobrym komiksem, jednakże to podobieństwo prowokuje do nieustannych porównań obu dzieł. Niestety, bazując na stylu „Persepolis”, Abirached strzeliła sobie w kolano, co nie znaczy, że jej album należy omijać szerokim łukiem.
Zacznijmy od treści. Podobnie jak Satrapi, Abirached próbuje przybliżyć nam swój kraj nękany konfliktem i ludzi dotkniętych absurdem wojny. Autorka nie kreśli niestety szerszej perspektywy historyczno-politycznej. Ogranicza się do niewiele mówiącej czytelnikowi zachodniemu mapki na pierwszej stronie i kilku komentarzy, sugerujących, że mamy tu do czynienia z konfliktem zbrojnym na tle religijnym. Oczywiście dociekliwy czytelnik poczyta sobie o wojnie domowej w Libanie, która trwała w latach 1975-1990 i spowodowała upadek gospodarczy oraz kulturalny tego kraju. Można założyć, że Abirached chciała skupić się zasadniczo na opisaniu jednego dnia z życia swojego i swoich bliskich, niemniej kilka słów wstępu by nie zaszkodziło.
Oto jesteśmy w Bejrucie w roku 1984. Jest wieczór. Rodzice autorki - Sami i Nur ? poszli z wizytą do babci Annie, ale bombardowania przeszkodziły im w powrocie do domu. Chociaż babcia mieszka zaledwie kilka przecznic dalej, to przejście tych ulic wiąże się z przekroczeniem terenu, na którym czyha bezlitosny snajper. Zeina i jej brat czekają na rodziców w domu, pod opieką sąsiadów. Cała sytuacja rozgrywa się w klaustrofobicznej przestrzeni przedpokoju podczas tych kilku wieczornych godzin, które Abirached zapamiętała na całe życie i postanowiła spisać później w postaci komiksu.
Efekt jest bardzo nierówny. Raz album urzeka prostotą i ciekawymi, statycznymi kadrami, innym razem drażni tym samym. Przede wszystkim wciąż nasuwają się porównania do „Persepolis”. Rysunki są tak podobne, że niejeden mniej oczytany komiksowo czytelnik mógłby się wręcz pomylić. Jednak po uważniejszym przyjrzeniu się da się dostrzec u Abirached o wiele cięższą kreskę i bardzo jednowymiarowe kadry. Posuwając się strona po stronie, nie sposób nie odnotować, że właściwie cały komiks jest wykonany metodą kopiuj-wklej w Photoshopie. Postaci przez wiele stron nie zmieniają pozycji, ruszają im się jedynie usta albo oczy, co sprawia, że zaczynamy szybko przerzucać kartki, nie przyglądając się kolejnym rysunkom. W niektórych scenach ten bezruch ma swoje merytoryczne uzasadnienie i wówczas zdarzają się Abirached perełki, jak ostatnia scena oczekiwania na rodziców, niestety w większości przypadków zabieg ów nie ma żadnego uzasadnienia.
Wróćmy jeszcze do treści ? w dziele zachowana została jedność miejsca i czasu. Poznajemy budynek, w którym Abirached żyła jako mała dziewczynka, i ludzi tam mieszkających. Autorka opowiada nam historię każdego z nich, tym samym malując obraz ogarniętego wojną kraju. Tak naprawdę nie dowiadujemy się jednak niczego nowego o tej wojnie, o tym, co budowałoby jej specyfikę, odróżniło ją od innych konfliktów zbrojnych. Oczywiście ludzie giną bez powodu, oczywiście jest ciężko, nie ma prądu i wody, w sklepach brakuje produktów. Ale co dalej? Przed oczami stają mi opisane przez Guya Delisle w „Kronikach jerozolimskich” okrutne, a przy tym niezwykle ciekawe szczegóły konfliktu palestyńsko-izraelskiego. Często tak absurdalne, że aż zabawne. Przypomina mi się poetycka historia bezsilności w „Persepolis”, nawet „Maus” mi tu gdzieś majaczy. Natomiast w „Grze jaskółek” jedynym naprawdę przyciągającym uwagę fragmentem jest ten, w którym panna młoda z panem młodym i gośćmi biegną do ślubu, żeby uniknąć snajpera, a potem biegną z powrotem na wesele.
Dlaczego zatem, mimo wszystko, warto poznać ten album? Ponieważ w oderwaniu od porównań z klasykami komiksu jest to pozycja godna uwagi, choćby ze względu na temat, jaki podejmuje – zwłaszcza teraz, w obliczu otaczających nas rosnących antagonizmów na tle religijnym.
Oliwia Ziębińska
TweetKategoria: recenzje