Klosz to za mało – recenzja książki „Johnny Panika i Biblia Snów oraz inne opowiadania” Sylvii Plath

15 sierpnia 2024

Sylvia Plath „Johnny Panika i Biblia Snów oraz inne opowiadania”, tłum. Aga Zano, wyd. Marginesy
Ocena: 8 / 10

Cały dorobek Sylvii Plath kuli się w cieniu „Szklanego klosza”. Czytać te wszystkie utwory, zapominając o chorobie i samobójczej śmierci zaledwie trzydziestojednoletniej konfesjonalistki? Niemożliwość. A gdyby jednak spróbować? Nadarza się ku temu świetna okazja. Wydany przez Marginesy zbiór wszystkich znanych opowiadań pisarki, kilku esejów i kartek z dziennika przypomina, że tyle co pędu ku śmierci, było w jej twórczości pędu ku życiu i pięknu.

Jest tu Plath Oniryczna. W opowiadaniu „Johnny Panika i Biblia Snów” asystentka doktora Paniki uzależnia się od opisów snów pacjentów kliniki. Chce znać je wszystkie – zgłębić całą Biblię Snów. Nawet ryzykując swoją posadę. Brzmi fantastycznie, ale fabuła ma w zanadrzu jeszcze jeden twist. Z innym, choć poniekąd podobnym problemem boryka się w „Skrzynce życzeń” Agnes – w przeciwieństwie do swojego męża nie ma barwnych snów i nie może zrewanżować mu się pasjonującymi opowiastkami. A mąż, dodajmy, podchodzi do sprawy bardzo poważnie. Kobieta robi, co może, żeby pobudzić swoją wyobraźnię, ale tylko sobie szkodzi. A pudełeczko z tabletkami jest w zasięgu ręki…

Jest tu Plath Horrorowa. W „Córkach Blossom Street” pielęgniarki pracujące w pewnym amerykańskim szpitalu na różne sposoby oswajają się ze zgonami pacjentów. Gdy nawałnica odcina szpital od reszty świata, w atmosferze grozy, wśród migających żarówek, muszą skonfrontować się ze śmiercią pacjentki – stanąć z nią twarzą w twarz bez zaklinania rzeczywistości. A wypadki chodzą po ludziach… W „Pięćdziesiątym dziewiątym niedźwiedziu” pewne nieco zblazowane już małżeństwo udaje się na wycieczkę w góry. Oboje czas uprzyjemniają sobie liczeniem napotkanych grizzly. Czy tytułowy niedźwiedź okaże się ostatnim? We „Wszystkich drogich zmarłych” Neelie Meehan wraz z przyjaciółmi spędza zimny listopadowy wieczór przy kominku, wspominając znajomych samobójców. Wkrótce przekonuje się, że od opowieści łatwo przejść do obserwacji zjawisk paranormalnych.

Jest tu nawet Plath Symboliczna. W opowiadaniu „Mary Ventura i dziewiąte królestwo” nastoletnia Mary wsiada do pociągu zmierzającego do… dziewiątego królestwa. A może raczej do dziewiątego kręgu piekła Dantego? I po co ona w ogóle tam jedzie? Czy to dystopijna przypowieść z feministyczną puentą?

Sylvia Plath (fot. mat. prasowe)

Naturalnie nie zawsze tak jest, bo o wiele częściej pisze do nas Plath Codzienna. Nieuciekająca się do groteski, zabawy surrealizmem, rozmaitych konwencji literackich. Co nie oznacza, że mamy do czynienia z Plath Nudną. Pisarka opowiada o żonach podejrzewających mężów o zdradę, o rozstających się parach, studenckim życiu, piciu, fascynacją poetami i seksie. Dzięki temu, że w zbiorze znalazły się też fragmenty jej dziennika, mamy okazję prześledzić, jak „pamiętniki z wakacji” nabierają rumieńców i przeradzają się w pełnoprawne opowiadania (na przykład „Wdowa Mangada”). A zatem pojawia się też Plath Biograficzna, fabularyzująca swoje doświadczenia i traumy, takie jak śmierć ojca w wyniku powikłań cukrzycy. Ale miejmy się na baczności z tym biografizmem. Plath często za punkt wyjścia bierze fakty ze swojego życia i pozwala im obrastać w fakty z życia innych, czyli prawdopodobne zmyślenia. I tak w opowiadaniu „Cień” możemy przeczytać o ojcu, Amerykaninie niemieckiego pochodzenia, który podczas wojny jest prześladowany, a nawet relokowany przez rząd Stanów Zjednoczonych. Bywa więc, że Plath podporządkowuje rzeczywistość fikcji – a to ważne, bo przecież w odniesieniu do Plath Konfesjonalistki zazwyczaj mówi się o sytuacjach odwrotnych.

Czytelnik zanurzony w życiorysie autorki znajdzie oczywiście mnóstwo sposobności do pielęgnowania jej czarnej legendy, utrwalonego w popkulturze obrazu. A więc Plath Depresyjnej. Powracające w opowiadaniach (i nie tylko) motywy to śmierć, wyniszczająca choroba odbierająca podmiotowość, poczucie wyobcowania, starość i samotność. Ograniczanie się do tych wyłącznie wątków w dyskusji o pisarce, zważywszy na fakt, jak bogaty i zróżnicowany jej dorobek zachował się dla potomnych, to jednak lenistwo intelektualne.

Wiele ciekawych, niekoniecznie znanych faktów zapewniają chociażby zawarte w zbiorze eseje, naświetlające stosunek Plath do poezji i prozy, czy też wyjaśniające pochodzenie motywów akwatycznych w jej twórczości. Uogólniając, teksty z tej książki ukazują Sylvię jako autorkę o bardzo szerokich horyzontach literackich, w pełni świadomą licznych ról i powinności literatury. W jej twórczości jest miejsce na rozdrapywanie ran z dzieciństwa, ale też na aktywizm społeczny – choćby wtedy, gdy krytykuje system edukacji czy w jawny sposób sprzeciwia się paskudnym tradycjom związanym z licealnymi siostrzeństwami. Zresztą – co możemy wynieść z eseju „Kontekst” – Plath wie, że jej literatura mówi wiele o współczesnym świecie, nawet wtedy, gdy nie mówi wprost.

Kuzynkami Plath Zaangażowanej są Plath Reporterka (lub Quasi-Reporterka, ale na pewno Ironistka), która w „Śnieżnym blitzu” w najlepsze dworuje sobie z katastrofy przymrozków i opadów śniegu, spotykającej co jakiś czas nieprzygotowanych do zimy Anglików, oraz Plath Pamiętnikarka, która pisze z trzewi, w doskonałym stylu, przeprowadzając autoanalizy, które starczyłyby na kilka życiorysów. Przekrojowe ujęcie twórczości autorki „Szklanego klosza” pozwala wychwycić ewolucję jej warsztatu – nabieranie pokory wobec języka, rezygnację z efekciarstwa przy jednoczesnym wewnętrznym imperatywie poszukiwania piękna, pracę nad sobą. Stąd u niej ten strach przed „śmiercią wyobraźni”, tymi chwilami, gdy „niebo jest po prostu różowe” (gdyby tylko przeczytała to Kaśka Sochacka!). Sylvia Plath chciała „czuć w sobie ducha syntezy, 'kształtującą’ siłę, która wykwita gęsto i tworzy własne światy z wyobraźnią większą niż sam Bóg” („Zapiski z Cambridge”).

Lektura zebranych próz Plath dla wielu okaże się emocjonującym doświadczeniem – będzie śmiech i żal, będzie czas zachwytów, zaskoczeń wyborami artystycznymi i kuriozami fabularnymi. Czekają olśnienia i rozczarowania, a dzięki temu Plath stanie się do bólu ludzka mimo pomników i statusu ikony. Dla licznych wielbicieli jednej z najważniejszych pisarek XX wieku jest to pozycja niezwykle istotna, ponieważ udowadniająca, że Plath nie skończyła się na „Szklanym kloszu”. To żart ponury, ale Plath z tych opowiadań na taki by sobie pozwoliła.

Jacek Adamiec


Tematy: , , , , , ,

Kategoria: recenzje