Klasyczna historia opowiedziana na nowo – recenzja książki „Dzieci nocy” Dana Simmonsa

1 lipca 2022

Dan Simmons „Dzieci nocy”, tłum. Janusz Ochab, wyd. Vesper
Ocena: 7 / 10

Wampiryczna tematyka od dekad pojawia się w popkulturze w mniej lub bardziej ciekawych wariacjach. Pomysł, który w swojej książce serwuje wszechstronny amerykański pisarz Dan Simmons, należy na szczęście do tej drugiej kategorii.

Historia w „Dzieciach nocy” zabiera nas do Rumunii przełomu lat 80. i 90. XX wieku. W chwilę po obaleniu rządów Nicolae Ceaușescu na światło dzienne wychodzą kolejne zbrodnie reżimu, wśród nich wywołująca oburzenie i niesmak sprawa rozsianych po kraju sierocińców z dziesiątkami tysięcy przetrzymywanych w drakońskich warunkach dzieci. To właśnie w jednym z takich miejsc próbuje udzielać pomocy zatrudniona z ramienia amerykańskiego rządu hematolog Kate Neuman. Kobieta wkrótce trafia na kilkumiesięcznego pacjenta z – jak się zdaje – funkcjonującym w nieopisany dotąd sposób układem immunologicznym. Decydując się na jego adopcję i transport do Stanów Zjednoczonych, Kate ściąga na siebie uwagę tajemniczych sił, panujących na świecie od setek lat i pozbawionych wszelkich moralnych hamulców. Zrobią one wszystko, by odzyskać coś, co uważają za swoje prawo własności.

Dan Simmons to bez wątpienia jeden z tych nielicznych współczesnych pisarzy, którzy wymykają się próbom zaszufladkowania. Choć wiele z jego powieści kręci się wokół fantastyki, właściwie każda to swego rodzaju wyjście z wygodnej pisarskiej strefy komfortu i próba zdobycia zupełnie nowego terytorium tematycznego. „Drood”, „Abominacja” czy bodaj najsłynniejszy „Terror” to rzeczy całkowicie od siebie odmienne i jeśli szukać pomiędzy nimi wspólnego mianownika, można przyjąć, że wszystkie łączą historyczne wydarzenia z literacką fikcją. „Dzieci nocy” też z tego konstrukcyjnego schematu korzystają, a za tło wydarzeń służy tu okres przemian ustrojowych w Rumunii, co autor tak dopasowuje, by uwiarygodnić wielokrotnie już przerabiany motyw spopularyzowany swego czasu przez Brama Stokera.

Własną wersję historii o hrabim Drakuli i jego lubujących się w ludzkiej krwi poplecznikach Simmons w charakterystyczny dla siebie sposób mocno zaczepia w rzeczywistości. W nadaniu historii pozoru autentyczności pomaga techniczny żargon rodem z książek Michaela Crichtona. Wampiryzm to w ujęciu Simmonsa coś, co można scharakteryzować medycznie i anatomicznie. Nie brak więc w „Dzieciach nocy” momentów niczym z rasowych technothrillerów, gdy wypada jedynie z uznaniem pokiwać głową nad ilością researchu włożonego w pisanie powieści.

Należy też odnotować rozpinające się na minione wieki retrospekcje wyjęte żywcem ze wspomnień hrabiego Drakuli i stanowiącą rdzeń całości dynamiczną akcję, pełną dramatycznych pogoni i ciągłego napięcia, gdzie kilka osób zmuszonych jest stanąć do walki ze znacznie potężniejszym przeciwnikiem. Główni bohaterowie, mimo obecności doskonale znanego fanom Simmonsa Mike’a O’Rourke’a, to przy całym tym bogactwie zawartości jednak najsłabszy element powieści – trudno znaleźć tu postać, która wyraźnie odcinałaby się na tle innych i stanowiła więcej niż dowód solidnej, rzemieślniczej roboty.

Nie zmienia to faktu, że „Dzieci nocy” potrafią zachować zdrowy balans między ekspozycją świata przedstawionego, rozwinięciem intrygującego pomysłu i dynamiką utrzymującą ciekawość odbiorcy. Choć nie określiłbym tej książki moją ulubioną spośród wszystkich napisanych przez Dana Simmonsa, niezmiennie równy, wysoki poziom rozrywki to w przypadku tego autora najzwyczajniej w świecie pewnik.

Maciej Bachorski


Tematy: , , , ,

Kategoria: recenzje