Jeszcze więcej tajemnic – recenzja komiksu „Mroczna otchłań – tom 3”

18 października 2021

Christophe Bec, Ennio Bufi „Mroczna otchłań – tom 3”, tłum. Ernest Kacperski, wyd. Egmont
Ocena: 7 / 10

W trzecim tomie „Mrocznej otchłani” eksplorujemy kolejne, nie tylko podwodne, obszary i tajemnice. Fabuła robi się coraz ciekawsza, prowadząc do finału, który może skierować historię na zupełnie nowe tory.

Drugi tom „Mrocznej otchłani” kończył się planszą, na której wyraźnie zobaczyliśmy mieszkańca podwodnego świata. Na ostatnim kadrze komiksu znalazła się również informacja, że był to koniec pierwszego cyklu. Rzeczywiście, choć wiele tajemnic pozostało nierozwiązanych a wątków niedomkniętych, to jednak gdyby historia tak się zakończyła, nie stałoby się nic strasznego, ponieważ urok satysfakcjonującego niedopowiedzenia aż wylewał się ze wspomnianej ilustracji. Mamy jednak dalszy ciąg w postaci solidnego, złożonego z pięciu części tomu zbiorczego, który niemal w pełni zaspokoi czytelnika żądnego mocnych wrażeń i przede wszystkim podwodnych przygód.

Trzeci tom, mimo kontynuacji wszystkich wątków z poprzednich części, stanowi jednocześnie nowe otwarcie w historii opowiadanej przez Christophe’a Beca. Trzeba odnotować, że zmienił się rysownik, choć pojawienie się na scenie Ennio Bufiego jest w zasadzie nieodczuwalne, ponieważ nadal mamy do czynienia z charakterystyczną dla komiksowego mainstreamu z zachodniej Europy realistyczną kreską, która służy przede wszystkim opowiadanej fabule. Rysunki są więc po prostu poprawne, aczkolwiek już same okładki albumów świadczą o tym, że Bufi to artysta o większym potencjale, niż może się wydawać. Świetny jest okładkowy rysunek oka, w którym odbija się rekin płynący w morzu, ale też grafika z pierwszego albumu znajdującego się w trzecim zbiorczym tomie, która nastraja bardzo pozytywnie do lektury, dodatkowo intrygując samym tytułem: „Dziedziczka z Karpat”.

To właśnie za tym tytułem kryje się wspomniane już nowe otwarcie w fabule. Jako ową dziedziczkę na okładce widzimy Lou Melville, która jest już dorosłą kobietą, ponieważ fabuła posunęła się o kilka lat do przodu. A zatem to już nie Kim jest centralną postacią serii, tylko jej tajemnicza córka, o której pochodzeniu dowiemy się w trzecim tomie dużo więcej. W międzyczasie między dziewczyną a jej matką wydarzył się konflikt i nie utrzymują ze sobą kontaktu. A skoro w tytule pojawiło się słowo „dziedziczka”, oznacza to także, że ze sceny znika nie kto inny, jak ekscentryczny milioner Feiersinger, który swój majątek zostawił właśnie Lou. Aczkolwiek w tym przypadku określenie „zejście ze sceny” użyte jest nieco na wyrost. Wciąż zaznaczają się olbrzymie wpływy bogacza, a poza tym wcale nie jest on martwy, a jedynie zamrożony, czekając w specjalnym zbiorniku na ciekawsze czasy i postępy w nauce, które rozwiążą jego problemy zdrowotne.

To wszystko to jedynie wyimek z szeroko zakrojonej fabuły, w której badane są wciąż morskie głębiny i eksplorowane jest znane z poprzedniego tomu Miasto Platona oraz inne tajemnicze atrakcje. Bardzo dużo znajdziemy tu retrospekcji – sięgających w daleką przeszłość, ale też pokazujących kolejne etapy podwodnych poszukiwań, które miały miejsce w przeciągu kilku lat od ostatniego spotkania z bohaterami. Przeróżne dramaty i zwroty akcji scenarzysta stopniuje, świadomie pobudzając w ten sposób ciekawość czytelnika. Być może czyni to aż do przesady, bo miejscami tracimy koncentrację, skacząc z wątku na wątek.

Trzeci tom „Mrocznej otchłani” należy zatem czytać z uwagą. Sprawy nie ułatwiają również fizjonomie poszczególnych postaci, często bardzo do siebie zbliżone. To tylko techniczne szczegóły, ponieważ fabuła sama w sobie staje się coraz ciekawsza i bardziej rozbudowana. Widać, że autor ma precyzyjny plan i realizuje go bez zbędnego pośpiechu. Bohaterowie – a w szczególności powracający w retrospekcjach Feiersinger – stają się tym samym coraz bardziej skomplikowani, budując przed nami pełniejszą wizję świata przedstawionego. Wizja to zresztą określenie pasujące do tej historii. „Mroczna otchłań” stała się bowiem dla jej twórcy czymś więcej niż tylko zwykłym przygodowym komiksem. Pytanie: w którą to pójdzie stronę? Bo jeśli dostaniemy ostatecznie rozwiązanie w duchu Ericha von Dänikena, to spłyci to całą historię. Jednak wszystko jeszcze przed nami. Finał trzeciego tomu zbiorczego zapowiada naprawdę wielkie emocje, którymi z całą pewnością będzie wypełniona kontynuacja. Co prawda nie wiadomo jeszcze dokładnie, na jakim etapie prac znajdują się autorzy, ale miejmy nadzieję, że nie będziemy musieli zbyt długo czekać na ciąg dalszy.

Tomasz Miecznikowski

Tematy: , , , ,

Kategoria: recenzje