House of Tsar – recenzja książki „Sprawa pułkownika Miasojedowa” Józefa Mackiewicza
Józef Mackiewicz „Sprawa pułkownika Miasojedowa”, wyd. Kontra
Ocena: 10 / 10
Józef Mackiewicz był zapiekłym wrogiem komunizmu. Uważał, że „najcharakterystyczniejszą cechą systemu komunistycznego jest(…) totalna niewola ludzkiego ducha, zniewolenie ludzkiej myśli, ludzkiego intelektu”. Leitmotivem jego publicystyki i powieści była niszczycielska siła sowieckiego systemu. W konsekwencji przez dekady nieobecny był w encyklopediach, słownikach biograficznych, podręcznikach, syntezach dotyczących literatury polskiej. Jednak niemal całkowicie zapomniany jest również dlatego, że był wrogiem polskich mitów. Nie zestrajał się z chórem wznoszącym pieśni o nieskazitelnych symbolach narodowych i nieomylności rodzimej polityki. Nie należał do koterii, frakcji, ugrupowań. Dla głosicieli ideologii i dogmatów był niewygodny, uważał bowiem że „jedynie prawda jest ciekawa”, co kolidowało z góry przyjętymi przekonaniami. Dzisiaj najtrafniej można go określić współczesnym terminem „pisarza niepoprawnego politycznie”. Najdobitniejszym tego przykładem jest zarzut rzekomej kolaboracji z Niemcami podczas okupacji i wydany na niego przez AK wyrok śmierci w latach 1942/43. (Historię tę przytacza w powieści „Dla honoru organizacji” Sergiusz Piasecki, który wykonywał w tym czasie w Wilnie wyroki wydane przez Polskie Państwo Podziemne).
Józef Mackiewicz napisał sześć powieści. Wydana w 1962 roku „Sprawa pułkownika Miasojedowa” jest czwartą z kolei. Składa się z dwóch części: pierwsza opowiada losy Sergiusza Miasojedowa, druga – jego żony Klary Miasojedow.
Sergiusz Miasojedow był pułkownikiem żandarmerii carskiej, który w trakcie I wojny światowej w 1915 roku został oskarżony i skazany na karę śmierci za szpiegostwo na rzecz Niemiec; wyrok przez powieszenie wykonano. Pomysł napisania powieści pojawił się podczas przeglądania starej prasy, gdy pisarz przypadkowo trafił na wydanie londyńskiego „Timesa”, w którym znajdowała się zdawkowa informacja na temat „rosyjskiego zdrajcy” i wykonanym na nim wyroku. Według autora rzeczona sprawa pozostaje zupełnie zapomniana, a zdaje się być o wiele ciekawsza od analogicznej „Sprawy Dreyfusa” we Francji, która przecież doczekała się wielu opracowań.
Mackiewicz opisuje losy Miasojedowa, poczynając od końca XIX wieku, gdy ten służył jako rotmistrz w pułku stacjonującym w Wilnie, a następnie objął stanowisko naczelnika żandarmerii w Wierzbołowie – ważnej stacji przelotowej na granicy z Prusami Wschodnimi. Od tego momentu snuje autor opowieść o życiu pułkownika, wypełnionego kobietami, miłostkami, skandalami, interesami i wszystkim tym, co człowiek spotkać może w życiu na swej drodze, a co w jego przypadku doprowadziło do śmiertelnych, w ścisłym tego słowa znaczeniu, konsekwencji. Okazuje się, że np. przypadkowe zaproszenie od cesarza niemieckiego Wilhelma II, na polowanie i bankiet w 1905 roku, będzie jednym z dziesiątków drobnych, zdawałoby się nic nieznaczących epizodów, składających się po latach na fałszywy obraz szpiega, którego działalność spowodować miała klęskę wojsk rosyjskich w początkach wielkiej wojny. Tę część powieści można określić w pewnym sensie thrillerem czy powieścią sensacyjną/szpiegowską.
Druga część „Sprawy…” poświęcona jest Klarze Miasojedow i zaczyna się od procesu jej męża, w którym zostaje uniewinniona, następnie skazana na karę śmierci, by ostatecznie znaleźć się na zesłaniu w Kraju Ałtajskim na Syberii. To przejmujące losy kobiety wytrąconej z kolein nieciekawego, lecz statecznego życia, której jedynym przewinieniem była naiwna lojalność wobec niekochającego męża, co przypłaciła nieodstępującym jej przez całe życie stygmatem żony zdrajcy.
W zasadzie dzieło Mackiewicza, jak to odczytuję, posiada dwa najważniejsze akcenty. Z jednej strony jest opowieścią o niegodziwości, resentymentach i druzgocącej ludzkie życiorysy machinie polityczno-biurokratycznej. W tym sensie, mimo że książka powstała pół wieku temu, a opowiada historię sprzed stu lat, dziejącą się w odmiennych warunkach ustrojowych, nie straciła nic na aktualności (wszak ostatnio rekordy popularności bił serial „House of cards”). Powodem zawiśnięcia Miasojedowa w Cytadeli Warszawskiej była polityczna rozgrywka, której choćby kto chciał, nie sposób było zatrzymać. Autor precyzyjnie odtwarza mechanizm niszczenia człowieka przez bezduszny system. Z drugiej strony powieść jest aktem oskarżenia przeciwko „opinii publicznej”, tj. kolektywnemu, zdehumanizowanemu zewowi tłumu, irracjonalnemu i ślepemu, w którym uwydatniają się wszystkie najniższe człowiecze cechy.
„Sprawa pułkownika Miasojedowa” zdumiewa szczegółami, jakimi Józef Mackiewicz kreśli rys historyczny epoki, opisuje miasta (jak Wilno), petersburskie mieszkania, rosyjskie polityczne zależności, dwór carski, ministerialne i urzędowe stanowiska. Z niezwykłą subtelnością opisuje przyrodę i fabularyzuje historie niezliczonej ilości postaci, z których część, jak wiadomo, ma swoje odpowiedniki w rzeczywistym świecie. Można by w skrócie skonstatować, że Mackiewicz napisał doskonałą książkę o życiu.
Kasper Linge
TweetKategoria: recenzje