Horror dla pokolenia „Stranger Things” – recenzja komiksu „Coś zabija dzieciaki tom 1” Jamesa Tyniona IV, Werthera Dell’Edery i Miquela Muerty
James Tynion IV, Werther Dell’Edera, Miquel Muerto „Coś zabija dzieciaki tom 1”, tłum. Paweł Bulski, wyd. Non Stop Comics
Ocena: 8,5 / 10
„Coś zabija dzieciaki” to czerpiący z dość oszczędnego zestawu motywów komiksowy horror, który jest nie tylko świetnie napisany, ale i narysowany.
Archer’s Peak, z pozoru nijakie amerykańskie miasteczko, musi zmierzyć się z plagą zaginięć dzieci. Nieliczne z nich zostają odnalezione martwe, w dodatku makabrycznie zmasakrowane. Sytuacja przedstawia się beznadziejnie, służby sobie nie radzą, media ignorują temat, a nieliczne dzieciaki, które przetrwały, opowiadają niestworzone historie o przerażających istotach kryjących się w ciemnościach.
Jedyną osobą, która rozumie powagę sytuacji i sedno problemu, jest przybywająca do miasteczka tajemnicza nieznajoma – Erica Slaughter. Takie, a nie inne nazwisko (z ang. „rzeź”) jest w tym przypadku w pełni zasadne. Ona żyje, by zabijać potwory widziane jedynie przez dzieci i jednostki podobne do niej. O Erice nie dowiemy się zbyt wiele w pierwszym tomie komiksu. Tylko tyle, ile jest konieczne, by rozbudzić zainteresowanie. Tak jest zresztą z całym scenariuszem autorstwa utalentowanego Jamesa Tyniona IV. Stworzona przez niego historia zdaje się opierać na starym jak świat pomyśle – dzieci widzą potwory, które nie są imaginacją, lecz realnym zagrożeniem niedostrzeganym przez dorosłych. Łowczyni to tradycyjnie postać przytłoczona swoją misją, obarczona brzemieniem wiedzy, której wcale nie pragnęła, ale od której uwolnić się nie może. Robi więc to, co musi, ale jest w tym niesamowicie skuteczna.
Prosty zamysł fabularny podany został w takiej formie, że naprawdę trafia do czytelnika. Decydujące okazują się niuanse. Realistycznie przedstawione małe miasteczko, ciekawie nakreśleni bohaterowie wzbogaceni o sensowny rys emocjonalny, ale też intrygujące elementy tajemnicy dotyczącej głównej bohaterki, które najpewniej znajdą rozwinięcie w kolejnych tomach. Bowiem Slaughter nie jest sama, ma mniej i bardziej nadprzyrodzone wsparcie.
Komiks jest należycie (choć bez przesady) krwawy, obfitujący w akcję i bardzo subtelne wątki LGBT, które zaserwowane zostały z wielkim wyczuciem i bez propagandowej nachalności – co świetnie uzupełnia rys konkretnej postaci.
Graficznie jest znakomicie. Dobór rysownika okazał się strzałem w dziesiątkę. Werther Dell’Ederra doskonale czuje opowiadaną przez Tyniona IV fabułę. Jest ponuro, przyciężkawo. Potwory wypełniają kadry swoimi zdeformowanymi, przerażającymi sylwetkami, by jednocześnie nie ukazywać się nadto wyraźnie, pozostawiając wiele wyobraźni. Atmosfera nijak nie przypomina idyllicznego amerykańskiego miasteczka. Mieszkańcy mają swoje lęki, depresje i ciężary, które ich przytłaczają, co potęguje odczucie osaczenia, rezygnacji i mroku, towarzyszącego nam nieustannie podczas lektury.
Tom pierwszy serii „Coś zabija dzieciaki” to dobry wstępniak do mocnej historii grozy, która kojarzy się ze „Stranger Things”. Może jest tu krwawiej, mroczniej, drastyczniej niż w serialu braci Duffer, jednak wizja Ameryki, w której poza strefą zwykłego postrzegania kryje się coś obcego, złego i groźnego, zaprezentowana została w równie znakomity sposób. Jak autorzy poradzą sobie z rozwinięciem fabuły w kolejnych częściach? Przekonamy się.
Mariusz Wojteczek
TweetKategoria: recenzje