Gorzki smak międzyplanetarnej zemsty – recenzja komiksu „Fear Agent – tom 2” Ricka Remendera i Tony’ego Moore’a

23 marca 2020

Rick Remender, Tony Moore, Jerome Opena „Fear Agent tom 2”, tłum. Marta Bryll, wyd. Non Stop Comics
Ocena: 7,5 / 10

Agent Strachu Heath Houston powraca. Tyle że na okładce drugiego tomu serii Ricka Remendera z jakichś powodów widzimy go bez najważniejszych atrybutów – nie paraduje w kosmicznym skafandrze, ani nie trzyma w dłoni butelki whisky.

Nie zmienia to faktu, że od patrzenia na okładkową grafikę gęba sama się cieszy. Tony Moore wstrzelił się doskonale w pulpową estetykę i zafundował cudowny obrazek pełen emocji, strachu, ale i determinacji w obliczu kosmicznego niebezpieczeństwa. Pokazuje czasy, kiedy Heath i jego żona Charlotte walczyli o przetrwanie pierwszej kosmicznej inwazji na Ziemię. Tak, dokładnie, ponieważ w pierwszej historii z drugiego tomu „Fear Agent” ponownie cofamy się do przeszłości bohaterów i poznajemy pełną genezę Agentów Strachu. Czeka nas fabularna jazda bez trzymanki, podczas której dzieją się rzeczy ostateczne. Kruszeją kolejne bastiony ziemskiego ruchu oporu, a śmierć z rąk kosmicznych najeźdźców zbiera obfite żniwo.

W tej ziemskiej, nieprzyjaznej scenerii obserwujemy, jak Heath i garstka ludzi przechodzi osobowościowe przemiany, które w zasadzie z nikogo nie czynią bohaterów, ale straceńców zdecydowanych na stosowanie drastycznych środków i próbujących zwyczajnie przetrwać. To fabularna strategia odległa od wizji zawartej choćby w „Dniu Niepodległości”, bo ukazująca ciemne strony ludzkiej psychiki w obliczu bezlitosnej inwazji obcych. Na czele z pragnieniem zemsty, która staje się motywem przewodnim drugiego tomu serii „Fear Agent”.

Pragnienie to dotyczy zresztą nie tylko Heatha, ale także innych bohaterów. Nie będę zdradzać, o których chodzi, ponieważ należy to do fabularnych niespodzianek. Ale nie wpływ na fabułę jest tu istotny, ale pokazanie, jak destrukcyjne i samolubne może być pragnienie zemsty. Każda dążąca do odwetu postać nie zważa na konsekwencje, nie zważa na los tych, którzy stoją u jej boku, a jedynie na własne zaślepione uczucia. I finalnie taka postawa jest w stanie wywołać katastrofalne wręcz skutki.

O tym przekonujemy się z obu historii zawartych w albumie. W drugiej, zatytułowanej „Miażdżąca krytyka”, dane jest nam śledzić już dalsze losy Heatha i Ziemian. Wyparowuje gdzieś duch radosnej pulpy, który charakteryzował pierwszy tom, robi się raczej niewesoło i to trochę boli – zresztą podobnie jak w przypadku „The Goon”, który z początku wydawał się być przede wszystkim radosną, nieskomplikowaną rozrywką. Rick Remender to jednak uznany specjalista od komplikowania fabuły i po prostu daje bohaterom to, na co w naszym przekonaniu nie zasłużyli, ale cóż, takie jest życie w niebezpiecznych, kosmicznym realiach.

I chociaż te komplikacje miejscami wydają się mało klarowne, to jednak historia Heatha dalej potrafi porwać czytelnika, tak w warstwie scenariusza, jak i w warstwie graficznej, która – tego się raczej nie spodziewałem – równie atrakcyjnie wygląda w wersji czarno-białej pokazanej w dodatkach pod koniec albumu, co w feerii kolorów międzyplanetarnych scenerii. A najważniejsze, że mimo cięższego tonu w drugiej odsłonie, komiks wciąż sprawdza się w aspekcie przygodowym, fundując w finale ekscytujący cliffhanger, na rozwiązanie którego przyjdzie nam pewnie czekać niecierpliwie kilka lub kilkanaście długich miesięcy.

Tomasz Miecznikowski

Tematy: , , , , ,

Kategoria: recenzje