Gdy kot podejmuje śledztwo – recenzja książki „Siódmy koci żywot” Beaty i Eugeniusza Dębskich

14 maja 2023

Beata i Eugeniusz Dębscy „Siódmy koci żywot”, wyd. Agora
Ocena: 7 / 10

„Siódmy koci żywot” Beaty i Eugeniusza Dębskich – znanych z popularnej serii o Tomaszu Winklerze – to powieść zdecydowanie lżejsza gatunkowo od ich dotychczasowego dorobku. Ale i tu nie zabrakło miejsca na konkretną kryminalną intrygę, choć najwięcej fabularnej przestrzeni zajmuje pewien czworonóg.

Nowa książka Dębskich jest o tyle ciekawa, że oprócz kryminalnej zagadki i mocno ironicznej, komediowej oprawy ma oryginalną bohaterkę – kotkę o wdzięcznym imieniu Sheila zwaną też Szelką. Z perspektywy zwierzaka pisane są fragmenty powieści. A to za często w polskim kryminale się nie zdarza, by kot podejmował śledztwo w sprawie zabójstwa i dzielnie sekundował staraniom odnalezienia sprawcy.

Oczywiście – jak na rasowy kryminał przystało – jest i dzielna pani komisarz Magda Borkońska, której dostaje się sprawa morderstwa Jovana, Serba od lat mieszkającego w Polsce. Ktoś pchnął mężczyznę nożem w jego własnym mieszkaniu, a jedynym świadkiem całego zdarzenia była kotka Sheila. Tylko jak niby miałoby to pomóc Borkońskiej w wykryciu sprawcy? Zdawać by się mogło, że nijak. Ale tak małej wiary mogą być chyba jedynie ci, którzy nigdy kota nie mieli. Albo – bliżej prawdy – kot nie miał ich.

Miłość do kotów dosłownie bije z tej powieści. I to właśnie w pierwszej kolejności kociarze będą zachwyceni lekturą. Ktoś wreszcie pisze ich językiem, szanuje i rozumie – mówiąc kolokwialnie – dziwactwa, które wcale tak niedorzeczne nie są, jeśli się żyje z czworonogiem pod jednym dachem. Autorski duet mocno personifikuje swoją kocią bohaterkę, pozwalając nam spojrzeć na świat jej oczami i poznać komentarze na temat otoczenia. Pomysł ten niewątpliwie potrafi chwycić za serce.

Sama intryga została nakreślona sprawnie, ale czytelnicy nie uświadczą tu mroku obecnego chociażby w „Szwedzkim kryminale” z Winklerem w roli głównej. Trudno jednak czynić z tego powodu zarzut, bo konwencja komedii kryminalnej narzuca stylistyczną i tematyczną lekkość. A skoro już przywołaliśmy serię o Winklerze, to trzeba nadmienić, że pojawiają się tu odniesienia do tego cyklu – główna bohaterka czyta wspomniany „Szwedzki kryminał”, a lubiana przez czytelników babcia Roma pojawia się w epizodzie, serwując typową dla siebie porcję wyniosłej dumy wobec (nie)przyjaciół jej wnuka. To przyjemny łącznik zgrabnie rozszerzający uniwersum Dębskich. Zwłaszcza że akcja znów rozgrywa się we Wrocławiu, a lokalizacje wydarzeń precyzyjnie osadzono na planie miejskim i z łatwością możemy je prześledzić, czy to spacerując po ulicach, czy choćby sunąc palcem po mapie.

Owszem, zgrzytają w tej historii pewne drobiazgi, których dla uniknięcia spoilerów nie wymieniajmy. Można zrozumieć takie ukierunkowanie zdarzeń ze względu na wymogi samej fabuły. W prawdziwym życiu zapewne rozegrałoby się to inaczej, ale przyjmijmy, iż licentia poetica pozwala na pewne odstępstwa od żelaznego realizmu. Tym bardziej że książkę czyta się dobrze i stanowi ona doskonały przykład wiosenno-wakacyjnej lektury. Sezon urlopowy jeszcze przed nami, ale zbliża się nieubłaganie, więc jeśli szukacie niezobowiązującej lektury do poczytania w czasie wolnym, to ten kryminał jest dla was.

„Siódmy koci żywot” to typowy one-shot, który nie bardzo ma możliwość stać się dłuższą serią – chyba że Sheila zwana Szelką zaangażuje się w pomoc nowej właścicielce w zakresie innych spraw. Bardziej jednak należy traktować tę książkę jako przyjemną odskocznię od dużo mroczniejszych, choć również niepozbawionych humoru powieści o Winklerze.

Mariusz Wojteczek


Tematy: , , , , , , , , ,

Kategoria: recenzje