Flaubert i cała reszta

1 marca 2015

cos-do-ocleniaJulian Barnes „Coś do oclenia. Anglik we Francji”, wyd. Świat Książki
Ocena: 7 / 10

Zbiór tekstów Barnesa zatytułowany „Coś do oclenia. Anglik we Francji” ostatecznie udowadnia, że znajomość alfabetu nie wystarczy, by zostać pisarzem.

Książka pomyślana jest jako wymarzona pozycja dla tych, którzy ? podobnie jak autor ? szczególnie ukochali sobie Francję, co stanowi zapewne wystarczający powód, by dobrze się sprzedawała po obu stronach kanału La Manche. Barnes odwiedzał ten kraj od trzynastego roku życia wraz z rodzicami, którzy byli nauczycielami. Tak, uczyli francuskiego. Fascynaci znajdą tu więc ogromne ilości informacji na temat „najstarszej córy Kościoła”, jednak jest również dobra wiadomość dla miłośników pozostałych europejskich krain i kultur – to w równej mierze opowieść o Francji, co o wspaniałej literaturze.

„Coś do oclenia. Anglik we Francji” jest bardzo ładnie wydanym zbiorem siedemnastu tekstów Barnesa; posiada autorską przedmowę, twardą oprawę, dużą czcionkę, indeks nazwisk (jedyny, choć istotny mankament to brak polskich tłumaczeń częstych obcojęzycznych wtrętów). Tematyka, mimo że wieloraka, skupia się w obrębie francuskich krajobrazów i kultury. Mamy rozdziały poświęcone nietypowym, jak na literata, zagadnieniom: kolarstwo, piosenki czy książki kucharskie. Zdumiewać może ogrom wiedzy Barnesa na tematy związane z wyścigami Tour de France i aferami dopingowymi toczącymi tę dyscyplinę. Ciekawostką, lecz zdaje się, że nic niczym ponadto, mogą by losy Elizabeth David, autorki książki z przepisami kulinarnymi. Zabawne są historie pisarza związane z francuską piosenką, porusza jego uwielbienie dla Brela i jemu podobnych. Anglik jest mistrzem w konstruowaniu dramaturgii niewielkich tekstów i budowaniu narracji, tak więc mimo mojej niechęci do opisywanej przez niego sceny muzycznej, niemal zacząłem słuchać francuskiej chanson.

Jednak prawdziwą siłą wydawnictwa są rozdziały poświęcone (przede wszystkim francuskiej) literaturze i literatom, a jest ich sporo: Georges Simenon, Charles Baudelaire, Stephane Mallarme, Louise Colet, George Sand, zaś na obrzeżach tego zagadnienia pojawiają się Turgieniew, Maupassant, bracia Goncourt, Henry James i malarz Gustaw Courbet. Najwięcej miejsca Barnes poświęca jednak twórczości i życiu prywatnemu Gustawa Flauberta, którego zna doskonale, wszak Francuz jest bohaterem jego powieści biograficznej z 1984 roku „Papuga Flauberta”. Zdaje się, że Anglik przeczytał wszystko, co pozostało po Flaubercie, czyli sześć wydanych książek, ok. czterech tysięcy listów, ok. dwudziestu tysięcy stron rękopisów i kilka sztuk teatralnych. Z psychologiczną głębią analizuje jego życiorys, relacjonuje wizerunek pisarza z pozostawionej przezeń epistolografii, stosunek do sztuki, członków rodziny, konkurentów i ich dzieł. Opisuje techniki stosowane przy zbieraniu materiałów do tworzenia powieści i recenzuje książki na temat Gustawa (np. „Idiota w rodzinie” Sartre?a). Całość jest napisana wspaniałym stylem, z błyskotliwym poczuciem humoru i publicystyczną lekkością. Po czterystustronicowej konfrontacji z dwoma tytanami literatury (Barnes + Flaubert) nachodzi człowieka myśl, że pisanie książek to ciężka praca.

Kasper Linge

Tematy: , , , , , , , , ,

Kategoria: recenzje