Dylemat w kolorze szpitalnych ścian – recenzja filmu „Wszystko poszło dobrze” François Ozona

31 stycznia 2022

„Wszystko poszło dobrze”, reż. i scen. François Ozon, dystr. Aurora Films
Ocena: 7,5 / 10

François Ozon nigdy nie bał się wyzwań. Tym razem podejmuje temat prawa do decydowania o życiu i godnej śmierci. I mimo czyhających pułapek, Francuzowi udaje się nie wpaść we wnyki uproszczeń czy emocjonalnego szantażu.

Bogaty przemysłowiec André (w tej roli André Dussollier), pomimo 85 lat na karku, nadal lubi cieszyć się przyjemnościami życia. Do czasu jednak, gdy rozległy udar nie zamienia dziarskiego seniora w ciężko dyszący, na wpół sparaliżowany wrak człowieka. Jego córka, pisarka Emmanuèle (Sophie Marceau), łudzi się jeszcze, że André odzyska sprawność. On sam nie ma wątpliwości – dalsze życie straciło sens. Prosi więc córkę o pomoc w przyspieszeniu nieuniknionego.

W innych okolicznościach dylemat Emmanuèle wydawałby się wręcz zero-jedynkowy, nawet jeśli obciążony etyczną odpowiedzialnością. Trudno przecież patrzeć w spokoju na to, jak bliska osoba dosłownie rozpada się na naszych oczach. Problem w tym, że ostatni akt wolnej woli przedsiębiorcy nie jest wcale dramatyczną deklaracją godności, lecz raczej wyrazem żalu po utraconym komforcie i uciechach. Notabene szczerze wyznaje, że eutanazja jest jego przywilejem – biedni muszą czekać na naturalny finał. Jeśli zaś dodamy, że André nie był wzorową głową rodziny, wygląda na to, że Emmanuèle bardziej, niż wobec ojca, lojalna jest wobec samej idei życia.

Sophie Marceau i Géraldine Pailhas w filmie „Wszystko poszło dobrze”.

„Wszystko poszło dobrze” to dla samego Ozona film poniekąd osobisty. Za kanwę scenariusza posłużyła bowiem autobiograficzna książka pod tym samym tytułem autorstwa Emmanuèle Bernheim, zmarłej przed blisko pięcioma laty pisarki i scenarzystki, a zarazem bliskiej przyjaciółki reżysera, z którą ten współpracował chociażby przy przełomowym „Basenie”. To w dużej mierze zasługa osadzenia fabuły w realnej historii, że jej perspektywa jest bardzo ludzka. Ból i rozterki głównej bohaterki mają przyziemny wymiar, kolor szpitalnych ścian i chemiczny zapach leków.

Ozon unika zatem moralizatorstwa i ceremonialnego dęcia w róg humanizmu. Niekiedy ryzykuje sentymentalizm czy efekciarstwo (jak choćby w scenach wspomnień i onirycznych wizji Emmanuèle), ale umiejętnie rozładowuje napięcie zgoła francuskim, lekkim poczuciem humoru.

Aktorska rozgrywka Marceau i Dussolliera to także bardzo mocny punkt filmu. Tu jednak należy się mały kamyczek do ogródka, bo na nieco większe doinwestowanie zasłużyły postaci żony André, Claude, oraz drugiej z córek, Pascale. Zważywszy, że wcieliły się w nie odpowiednio: Charlotte Rampling i Géraldine Pailhas, widz miał prawo oczekiwać bardziej intensywnej wymiany pomiędzy trzema divami kina.

Zwolennicy kategorycznych werdyktów nie znajdą w filmie potwierdzenia ani zaprzeczenia swojej opinii. Ozon nie opowiada się ani za ani przeciw eutanazji. Przedstawia za to kameralną, wyważoną historię, która nie może pozostawić obojętnym. Zdecydowanie warto „Wszystko poszło dobrze” zobaczyć.

Sebastian Rerak

Tematy: , , , , , , ,

Kategoria: film, recenzje