Dramat rodzinny z małpą w tle

3 lipca 2018

Gosia Kulik „Ta małpa poszła do nieba”, wyd. Wydawnictwo Komiksowe
Ocena: 9 / 10

„Ta małpa poszła do nieba” młodej rodzimej artystki Gosi Kulik to kapitalny przykład komiksowej tragifarsy umiejętnie splecionej z dramatem rodzinnym, kinem moralnego niepokoju oraz kryzysem egzystencjalnym urodzonych nieszczęśników. Wstrząsająca w swoim przekazie opowieść koncentruje się na tragedii sfrustrowanych małżonków, cierpiących z powodu śmierci ich ukochanej córki. Córki, którą okazuje się adoptowana przez fajtłapowatego męża małpka, nazwana Małpgosią.

Recenzowany album został nagrodzony w Konkursie Stypendialnym Gildia.pl i trzeba przyznać, że owe wyróżnienie było jak najbardziej uzasadnione. Twórczyni albumu „V” w mocno kontrowersyjny, niemal absurdalny sposób podeszła do spraw ważnych i ostatecznych. Niczym sprawny lekarz autorka dokonała wnikliwej wiwisekcji procesu żałoby po bliskiej osobie, pokazując przy tym kolejne etapy rozpadu, przeżywającego trudne chwile, małżeństwa statystycznych Polaków. Janek i Krysia to pogodzeni ze swym żałosnym losem, mało majętni obywatele ponurej rzeczywistości, jakby żywcem wyciągniętej z kraju nad Wisłą początku lat dziewięćdziesiątych poprzedniego stulecia. Ich życie po śmierci niecodziennej córeczki Małpgosi zamieniło się w pasmo koszmarów, nieustannego smutku i apatii. Z niekłamanym zainteresowaniem obserwujemy ich codzienną walkę, marne bytowanie w obskurnym mieszkaniu szarego blokowiska oraz spektakularny upadek.

Dodajmy do tego odstraszającą swym wyglądem despotyczną matkę Krysi, jawiącą się jako prawdziwy diabeł w ludzkiej skórze, największe zło w całej opowieści, istny sukkub skrupulatnie pozbawiający córkę energii życiowej. Okrutna i wyrafinowana teściowa Janka w diaboliczny sposób manipuluje swą zrozpaczoną córką, doprowadzając jej męża niemal do załamania nerwowego. Nic dziwnego, że w obliczu tego wszystkiego Janek znajduje odrobinę radości w ramionach innej kobiety (Marysi). Ich płomienny romans zaczyna się w trakcie wspólnego grzybobrania, a kończy (jak można łatwo się domyślić) w tragicznych okolicznościach. Naprawdę trudno znaleźć pozytywne aspekty życia podczas lektury rzeczonego dzieła, co należy jednocześnie uznać za jeden z najważniejszych elementów fabuły. Album wymaga od czytelnika emocjonalnego zaangażowania ? chyba od czasów „Ziemi swoich synów” Gipiego nie czytałem równie dramatycznej, przejmującej i mocno depresyjnej historii.

Mimo tego komiks nie jest pozbawiony elementów mocno humorystycznych, z tym tylko wyjątkiem, że mamy tu do czynienia z naprawdę czarnym, smolistym humorem. Rewelacyjnie wypadają nawiązania do pochodzenia córki bohaterów opowieści, czy to podczas kazania kościelnego, w którym ksiądz jasno daje do zrozumienia, że człowiek pochodzi od Boga, a nie od małpy porównanej do szatana, czy podczas wizyty zdesperowanego Janka w kinie na „Planecie małp”. Na koniec otrzymujemy wyśmienite dwa twisty fabularne, dające nieco inny obraz nieszczęsnej śmierci Małpgosi. Dobrze wypada również reminiscencja, podczas której poznajemy dokładne okoliczności zaopiekowania się małpką, negatywny stosunek zaściankowego społeczeństwa do nieszablonowej rodziny oraz jakże nam znane rozmowy pomiędzy poszczególnymi postaciami. Gosia Kulik ukazuje w ten sposób zamkniętą na inność polską mentalność. Niespodziewanie jej komiks urasta do rangi ważnego głosu w dyskusji na temat rodzimego społeczeństwa dwudziestego pierwszego wieku.

W parze z bezbłędną warstwą fabularną idą unikalne rysunki utalentowanej absolwentki katowickiej ASP. Artystka serwuje nam mocno nieestetyczny obraz ludzi i otaczającej ich rzeczywistości. Dawno nie widziałem równie odrażających twarzy, wyrażających cierpienie, lęki i załamanie psychiczne. Sceny miłosnych uniesień są bardzo niesmaczne ? odpychające stare cielska, zespolone w erotycznym uścisku, jakby przeniesione z produkcji Davida Cronenberga. Piorunująco wypada tragiczna śmierć Małpgosi, elementy drugiego planu niemal zlewające się z apatycznymi postaciami oraz ponura pogoda (częste gwałtowne ulewy). Duże wrażenie sprawia także doskonale dobrana kolorystyka, dominujące barwy to: zgniła zieleń, błękit, krwista czerwień i sepia.

Album Gosi Kulik należy uznać za pierwszorzędny dramat rodzinny z małpą w tle. Jak dla mnie najlepsza polska opowieść graficzna ostatnich miesięcy, potwierdzająca wysoką pozycję rodzimych produkcji w europejskiej sztuce komiksowej. Z niecierpliwością warto wyczekiwać kolejnych projektów Gosi. Prawdziwy diament, godny honorowego miejsca na półce u każdego miłośnika nieszablonowych komiksów.

Mirosław Skrzydło

Tematy: , , ,

Kategoria: recenzje