Cywilizacyjne dojrzewanie, czyli spotkanie z kosmicznymi zwierzchnikami ? recenzja książki „Koniec dzieciństwa” Arthura C. Clarke’a

1 lipca 2019

Arthur C. Clarke „Koniec dzieciństwa”, tłum. Zbigniew A. Królicki, Andrzej Sawicki, wyd. Rebis
Ocena: 9 / 10

Spotkanie z przedstawicielami obcej cywilizacji stanowi jeden z motywów konstytuujących fantastykę naukową. W „Końcu dzieciństwa” nieodżałowany mistrz Arthur C. Clarke, twórca kultowej „Odysei kosmicznej 2001”, zdecydował się ukazać zupełnie inny aspekt tego kosmicznego zagadnienia. Czy dwie rasy mogą ze sobą pokojowo współistnieć? A jeśli tak, to jak długo trwać będzie międzygatunkowa harmonia?

Już sam początek opowieści jest dobrym prognostykiem tego, co ma dopiero nastąpić. Ludzkość przygotowuje się do marsjańskiej ekspedycji, jednak podbój kosmosu ? a przynajmniej naszego Układu Słonecznego ? zostaje nieoczekiwanie wstrzymany. Na Ziemi pojawiają się bowiem przybysze pochodzący z Czerwonej Planety na czele z dowódcą Mohanem Kaleerem. Ich misja nie wiąże się jednak z drapieżną ekspansją, lecz zaprowadzeniem ładu. Obcy ustanawiają nowy porządek ? jednoczą państwa, eliminują przestępczość i ubóstwo. Ziemia rozkwita, bo jest nadzorowana ? słowo klucz ? przez potężnego zwierzchnika, który nie toleruje buntu.

Pomysł na „Koniec dzieciństwa” narodził się wraz z początkiem lat 50. XX wieku, gdy niedługo po największym w dziejach globalnym konflikcie ludzkość musiała dojrzeć do kolejnego etapu rozwoju i nauczyć się żyć po wojennej traumie. Arthur C. Clarke już w młodości wykazywał doskonałą intuicję socjologiczną, dlatego nie powinno dziwić, że jedna z jego pierwszych powieści stanowi tak naprawdę metaforyczny obraz tamtych czasów. Pamiętajmy przecież, że pisarz obserwował początek Zimnej Wojny, w której liczył się wyścig zbrojeń, terytorialna ekspansja i powiększanie strefy wpływów.

Nie jest jednak „Koniec?” powieścią polityczną, choć z pewnością podatną na takie interpretacje, co stanowi tylko jej dodatkową wartość. Autor w przekonywujący sposób oddaje bowiem aurę tajemnicy związanej z przybyciem obcych. Zagadkowe jest już choćby to, że jedyna osoba, która utrzymuje kontakt z kosmicznymi zwierzchnikami Ziemi, to sekretarz generalny ONZ. Clarke ciągle ? aż do nieprzewidywalnego końca ? podsyca czytelniczą ciekawość, wykorzystując niedopowiedzenia. Wiemy jedynie, że nad najważniejszymi metropoliami ? Nowym Jorkiem, Moskwą, czy Tokio ? unoszą się statki, kosmiczne twierdze, które sprawiają, że Ziemia staje się satelitarną planetą Marsa.

Clarke przekonuje, że nasza cywilizacja obserwowana była od dawna, a w tym, że zwierzchnicy w końcu się ujawnili, nie ma przypadku. Tytuł dzieła brytyjskiego mistrza jest wymowny i symboliczny. Dokąd tak naprawdę prowadzi nas rozwój cywilizacyjny? Co stanie się w momencie, gdy osiągniemy spokój i harmonię? Do czego potrzebna będzie nam sztuka i religia? Jak zmieni się natura człowieka, kiedy nie będziemy już odczuwać zagrożenia związanego z wojną? Ani też innego, wewnętrznego zagrożenia, bo w utopijnej wizji Clarke?a pojawiają się oczywiście buntownicy.

„Koniec dzieciństwa” to przykład prozy niezwykle stymulującej intelektualnie. Od premiery powieści minęło ponad sześć dekad, a mimo to przesłanie i kwestie, które poruszył Arthur C. Clarke, pozostają aktualne. Nie chodzi jedynie o to, czy jesteśmy sami we wszechświecie, lecz jak poradzimy sobie w przyszłości, która tak naprawdę? już nadeszła. Literacka wizja Brytyjczyka dotyczy bowiem początku XXI wieku. Eksploracja kosmosu postępuje. Być może w końcu doczekamy się podobnego spotkania.

Marcin Waincetel

Tematy: , , ,

Kategoria: recenzje