Cantoras wyśpiewują wolność – recenzja książki „Cantoras” Caroliny de Robertis

16 sierpnia 2022

Carolina de Robertis „Cantoras”, tłum. Izabela Matuszewska, wyd. Albatros
Ocena: 8,5 / 10

Prawdziwa rewolucja może odbyć się bez ani jednego wystrzału i bez rozlewu krwi. Przekonują się o tym bohaterki „Cantoras”, wyjątkowej powieści o poszukiwaniu wolności.

Flaca jest pewną siebie córką rzeźnika. Anita zwana La Venus to atrakcyjna gospodyni domowa tkwiąca w nieudanym małżeństwie. Politycznie uświadomiona Romina poznała na własnej skórze, czym jest terror, a Malena nosi w sobie wiele sekretów. Jest jeszcze Paz, nieśmiała nastolatka, której ciekawości świata nie zdołało jeszcze stłamsić życie w dyktaturze.

Ścieżki tych pięciu kobiet w różnym wieku i z różnym bagażem doświadczeń krzyżują się w Montevideo w roku 1977. Urugwaj od czterech lat znajduje się pod rządami wojskowej junty, która z jednakowym zaangażowaniem prześladuje politycznych dysydentów i miejskich guerrillas, co mniejszości seksualne. „Nieobyczajne zachowania” są wystarczającą zbrodnią, by ich sprawcy doświadczyli tortur, więzienia czy „zniknięcia” na zawsze.

W atmosferze strachu i beznadziei nawet odrobina wolności jest bezcenna. Kwintet cantoras, jak konspiracyjnie nazywają się urugwajskie lesbijki, odnajduje swój azyl w odludnej wiosce rybackiej Cabo Polonio. Z dala od wielkiej polityki kobiety mogą tam rozmawiać, śmiać się, pić yerba mate (w końcu to Urugwaj!) i po prostu być sobą. Z czasem odkrywają w sobie przyjaciółki, kochanki i rodzinę. Dynamika grupy zmienia się, a wraz z nią głębi i dodatkowych odcieni zyskują osobowości „pieśniarek”. Ich własna rewolucja odbywa się w nich samych i znacznie wyprzedza zmiany, które przywrócą demokrację. Nie bez powodu finał historii rozgrywa się w roku 2013, kiedy w Urugwaju zalegalizowane zostają małżeństwa jednopłciowe.

Czwarta powieść Caroliny de Robertis to wielki hołd złożony marginalizowanym społecznościom kraju jej przodków, a zarazem niezwykle ludzka i niosąca nadzieję opowieść. Nie ma w niej żadnych elementów nadrealnych, jakie pojawiały się chociażby w „Perle”, a jednak zwykła proza życia budowanego poza represyjnym systemem okazuje się na swój sposób magiczna i urzekająca. Literacki kunszt autorki sprawia zaś, że lektura płynie jak… pieśń. I wybrzmiewa długo po zamknięciu książki.

Sebastian Rerak


Tematy: , , , , , , , , ,

Kategoria: recenzje