Bursztynowy filtr
Mariola Pryzwan „Bursztynowa dziewczyna. Anna Jantar we wspomnieniach”, wyd. Marginesy
Ocena: brak1
Pstryk ? Podziel się ? kwadratowa ramka ? edycja ? filtr 1977. Tak traktuję większość zrobionych zdjęć na jednym z fotograficznych portali społecznościowych, ku rozpaczy moich znajomych. Mimo wszystko nie mogę się oprzeć tej cyfrowej nakładce zalewającej sepii-poświatą zszarzały świat. Nie staram się nawet pozbyć słabości do instagramowego filtra, bo przenosi mnie on do jedynego kraju, jaki chciałabym zwiedzić: do Polski lat 70. W tej podróży przywdziałabym swoje niemodne dżinsowe dzwony w stylu hippie, rozczesałabym zbyt puszyste włosy i zasiadłabym na niereżyserowanej, rozgrzanej wakacyjnym słońcem widowni festiwalów piosenki w Opolu, Sopocie, a może i Kołobrzegu (a co mi tam). Ponieważ jednak współczesne biura turystyczne posiadają jedynie wycieczki w czasie rzeczywistym, pozostaje mi tylko ratunek w filtrze 1977 i… książkach, rzecz jasna!
Lekturą, która świetnie nadaje się na moją podróż w czasie, bez wątpienia jest „Bursztynowa dziewczyna. Anna Jantar we wspomnieniach” Marioli Pryzwan, która stanowi rozszerzoną wersję książki „Słońca jakby mniej”. Składa się ona z wypowiedzi rodziny, przyjaciół, znajomych, współpracowników tej jednej z najpopularniejszych piosenkarek lat siedemdziesiątych. Z ich słów wyłania się obraz niezwykle miłej, niezmanierowanej, uśmiechniętej, życzliwej i profesjonalnej w swoim fachu dziewczyny. Otrzymujemy też garść ciekawostek: poznajemy prawdziwe nazwisko (Szmeterling) Anny Jantar oznaczające po niemiecku… motyla, odkrywamy jej fascynację musicalem, odsłaniają się przed nami ambitne plany muzyczne, których nie zdążyła już zrealizować, dowiadujemy się o jej współpracy z Romualdem Lipko czy Perfectem.
Po kilkunastu stronach jednak wkrada się pewne znużenie: kolejne osoby opowiadają o artystce, podkreślając zalety jej charakteru, jakby była papierową postacią pozbawioną drobnych słabostek, z rzadka stającą się bohaterką anegdotek, których to znajdujemy w blisko czterystostronicowej książce zaledwie kilka. Cytowane rozmowy nie układają się niestety w solidny reportaż ukazujący złożoność motywacji, cech i życiowych wyborów artystki. Wątki pokazujące Annę Jantar w mniej mdłym świetle ? zdolną do szaleńczej zabawy czy też przeżywającą osobiste dylematy ? są zaledwie sygnalizowane. Być może minęło jeszcze zbyt mało czasu od śmierci piosenkarki i czytelnicy muszą poczekać na jej pogłębioną biografię. A do tego czasu mają okazję poznać bardzo dobrze twórczość artystki dzięki zawartemu w książce szczegółowemu kalendarium, w którym znajdziemy wiele informacji o występach, koncertach czy nagraniach oraz dokładnej dyskografii.
O ile jednak książka nie zawiera wnikliwego portretu psychologicznego Anny Jantar, o tyle w ciekawy sposób przedstawia ówczesny show-biznes. Mimochodem odwiedzamy kulisy najważniejszych polskich i zagranicznych festiwali, zakradamy się do garderób gwiazd, a nawet poznajemy rozrywki polskich artystów w czasie występów dla amerykańskiej Polonii?. Klimat tamtych lat pozwala nam poczuć też oprawa graficzna książki stylizowana na lata siedemdziesiąte, co niewątpliwie dodaje tej pozycji wiele uroku.
Okładka „Bursztynowej dziewczyny” nie została poddana obróbce filtrem 1977. Z czarno-białego zdjęcia spogląda na nas Anna Jantar, przesyłając nam szczery uśmiech. Po lekturze książki Marioli Pryzwan wierzę tej fotografii i oddaję piosenkarce równie życzliwe spojrzenie, jednocześnie zastanawiając się, jakie myśli, uczucia, refleksje, strachy i radości skrywają jej oczy. Z niecierpliwością będę wypatrywać następnych publikacji zdradzających więcej o tej wrażliwej, pięknej i utalentowanej kobiecie. Chciałabym zobaczyć świat przez jej bursztynowy filtr. Być może czekanie na tę chwilę ma sens: dzięki niemu Anna Jantar staje się legendą.
Natalia Hennig
1Nie poddajemy ocenie książek, które ukazały się pod naszym patronatem.
TweetKategoria: recenzje