Bowie zza szyby

19 września 2013

Dawid Bowie. Starman. Człowiek, który spadł na ziemię.Paul Trynka „David Bowie. Starman. Człowiek, który spadł na ziemię”, Wyd. Sine Qua Non
Ocena: 6 / 10

Cokolwiek by nie napisać o Davidzie Bowiem, zazwyczaj będzie to straszny truizm. Ikona popkultury, kameleon zmieniający wielokrotnie podczas swojej kariery każdy element wyrazu ? od muzyki, poprzez wizerunek, na samym postrzeganiu sztuki jako takiej kończąc. Wydawać by się mogło, że życie tak niezwykle barwnej postaci powinno samo napisać fantastyczną biografię. Paul Trynka, angielski dziennikarz muzyczny współpracujący m.in. z „Mojo”, „The Independent” czy „The Guardian”, postanowił przekonać się na własnej skórze, czy to prawda.

Jak tłumaczy sam autor, zbierając materiały do swej publikacji o Iggym, przeczytał mnóstwo książek na temat Davida Bowiego i doszedł do wniosku, że dla kogoś równie dociekliwego jak on wiedza w nich zawarta jest niewystarczająca. Ta wypowiedź znakomicie oddaje podejście, jakim Trynka kierował się podczas pisania książki. Natłok informacji, szczegółów, zdarzeń i postaci zebranych na pięciuset stronach jest naprawdę imponujący. Dziennikarz rzeczywiście przekopuje się tutaj przez całe życie muzyka, zdaje się nie pomijać żadnego z epizodów ważnych dla rozwoju jego osobowości, równocześnie starając się nakreślić jak najbardziej szczegółowy portret psychologiczny. Równie istotne, co główny bohater, są towarzyszące mu osoby: inni artyści, producenci, menadżerowie, przyjaciele oraz partnerki.

Mogłoby się wydawać, że nie może być nic złego w tej pieczołowitości. Jednakże, gdy autor staje się bardziej kronikarzem niż pisarzem pamiętającym o czytelniku, wtedy zaczynają się schody. Trudno mi wypowiadać się o samym języku Trynki, gdyż odnoszę wrażenie, że tłumaczenie mogło mocno go wypaczyć, zwłaszcza biorąc pod uwagę, jak dobrze ta książka została odebrana w krajach anglojęzycznych. Być może w oryginale ten ogrom wiadomości był przyjemniejszy w odbiorze, ale w polskim wydaniu niekiedy trudno przez to wszystko przebrnąć. Jesteśmy w stanie ujrzeć dokładny obraz czasów, w których przyszło dorastać twórcy „Heroes”, ale niełatwo jest nam te czasy poczuć. O ile podczas pochłaniania dobrze napisanych biografii mamy wrażenie znajdowania się w samym centrum cyklonu, o tyle czytając „Starmana” obserwujemy akcję zza szyby.

Co godne pochwały, całość jest utrzymana w duchu obiektywizmu. Nie ma nic gorszego niż książki-ołtarzyki, które zamiast budować ciekawy, niejednoznaczny obraz opisywanej postaci, są niekończącą się litanią zachwytów. W „Starmanie” niejednokrotnie natrafiamy na krytykę zachowań piosenkarza i wątpliwości co do intencji jego poczynań. Szczególnie ciekawe są sugestie, że w niektórych sytuacjach Bowie mógł wykorzystywać swoich współpracowników, zmieniając ich jak rękawiczki, w zależności od potrzeb.

Paulowi Trynce los spłatał figla, bowiem w momencie, gdy pisał tę biografię, szanse na powrót Bowiego wydawały się marne. Stało się jednak inaczej: poważne problemy zdrowotne wokalisty na szczęście ustąpiły, a on sam wydał w tym roku swoją dwudziestą czwartą płytę. Możliwość kompletnego podsumowania tej żyjącej legendy dopiero nadejdzie, a biografię Anglika najlepiej potraktować, jako gratkę dla zapaleńców.

Krzysztof Kowalczyk

Tematy: , , , , , , , ,

Kategoria: recenzje