Bezkompleksowa magia po polsku
Robert Sienicki, Łukasz Okólski „Scientia Occulta”, Wyd. Mroja Press
Ocena: 8 / 10
Serce mi się kraje, kiedy takie komiksy jak „Scientia Occulta” nie trafiają na listy bestsellerów. Dzięki podobnym pozycjom nadwiślański komiks ma szansę przebić się do świadomości masowego odbiorcy. Od dawna na to zasługuje.
Najlepiej „Scientię Occultę” podsumował mój znajomy, któremu podrzuciłem komiks do przeczytania. Zapytany o opinię po skończonej lekturze stwierdził: „Jak nie wydadzą drugiego tomu, to się wkurwię”. Tym samym trafił prosto w sedno, bo album panów Sienickiego i Okólskiego zasługuje nie tylko na kontynuację, ale i na całą serię. Dlaczego? Bo to prawdziwa komiksowa magia.
Fabuła nie należy do zbyt wyszukanych czy skomplikowanych (z góry uprzedzam, że nie jest to żaden zarzut, ale o tym później). Siostra, poszukując zaginionego brata, zwraca się o pomoc do młodego maga o raczej lekkim podejściu do życia. Pomiędzy bohaterami zawiązuje się niełatwy sojusz, ale to jedyny sposób, by powstrzymać niecnego adepta czarnej magii, który chce położyć swoją czarnoksięską łapę na pewnej tajemnej księdze, źródle wielkiej mocy. Intryga jakich wiele w fantastyce, ale w żaden sposób nie szkodzi to komiksowi. Wręcz przeciwnie. Działa na jego plus, bo panowie twórcy w wyśmienity sposób potwierdzają starą regułę, że o sile utworu niekoniecznie decyduje skomplikowana fabuła, ale to jak się ją opowiada, a Sienicki i Okólski robią to z wprawą godną mistrza bajania. Akcja komiksu toczy się wartko i nie sposób się przy nim nudzić. Strony obracają się same i kiedy przychodzi czas na ostatnią, pozostaje niedosyt. Chciałoby się więcej i więcej.
Niezaprzeczalną siłą „Scientii Occulty” jest humor wylewający się niemal z każdej strony. I to humor zupełnie niewymuszony, a żarty zaskakująco świeże w świecie, który śmiał się już chyba ze wszystkiego. Dowcipy zaś na temat słynnego małego czarodzieja z błyskawicą na czole zasługują na złoty laur w kategorii „najlepszy żart komiksowy roku”.
Całość w kapitalny sposób dopełnia kreska Okólskiego. Lekka, zabawna, osadzona w najlepszej tradycji rysowników spod znaku Uderzo, jest idealnym dopełnieniem humorystycznego scenariusza Sienickiego. Powiadają, że skojarzenia to przekleństwo, ale trudno, narażę się na głosy oburzenia i porównam kreskę Okólskiego do stylu Szarloty Pawel, autorki przygód atramentowego stwora Kleksa oraz bliźniaków Jonka i Jonki. Obu tych artystów cechuje owa lekkość i dowcip, które sprawiają, że pomimo pozornej prostoty każda strona staje się ucztą dla oczu, a niejeden kadr mógłby spokojnie ozdobić koszulkę, którą nosiłoby się bez wstydu.
Gdybym miał podsumować „Scientię Occultę” w dwóch słowach, byłby to „brak kompleksów”. To nie tyle flirt, ile nieskrywany romans z kulturą masową. A jednak w żaden sposób nie umniejsza to wartości komiksu. Twórcy nie aspirują do nieodgadnionej głębi treści czy wyszukanej formy artystycznej. Stawiają na rozrywkę i dobrą zabawę. I wychodzą z tych zmagań zwycięsko, po mistrzowsku.
Oczekiwany przez wielu polskich maniaków historyjek obrazkowych boom na polski komiks jakoś nie nadchodzi, ale pozycje pokroju „Scientii Occulty” budzą nadzieję, że masowy odbiorca dostrzeże w końcu, że Polacy nie gęsi i swój komiks mają; że rodzimy „overgroundowy” komiks humorystyczny nie skończył się wraz z Januszem Christą i Papcio Chmielem. Grunt jest już przygotowany.
Krzysztof Stelmarczyk
Gdzie kupić:
Kup komiks w księgarni Selkar
Kup komiks w księgarni Lideria
Kategoria: recenzje