banner ad

Bez spojrzenia przez kolonialny monokl – recenzja książki „Własnymi ciałami mierzymy tę ziemię” Tsering Yangzom Lamy

17 kwietnia 2025

Tsering Yangzom Lama „Własnymi ciałami mierzymy tę ziemię”, tłum. Mikołaj Denderski, wyd. Bo.wiem
Ocena: 8 / 10

Z upływem czasu Tybet staje się coraz bardziej mityczną krainą, w miarę jak zatarciu ulega jego kultura, od przeszło siedemdziesięciu lat poddawana sinizacji. Tym bardziej intrygujący jest więc powieściowy debiut Tsering Yangzom Lamy, poruszająca historia rodziny wygnanej z magicznego miejsca na dachu świata.

Tsering Yangzom Lama urodziła się w ośrodku dla uchodźców w Nepalu, by następnie wyemigrować do Kanady, kraju będącego domem drugiej największej diaspory tybetańskiej na Zachodzie. Ślady biografii i osobistych doświadczeń pisarki znajdziemy w jej debiucie, swoistej sadze rodzinnej kilku pokoleń jej krajanów.

Siostry Lhamo i Tenkji poznajemy, gdy te mają zaledwie po kilka lat. W roku 1960, krótko po upadku powstania przeciw chińskiej okupacji, mieszkańcy rodzinnej wioski dziewczynek znajdują się wśród tysięcy Tybetańczyków zdecydowanych na ucieczkę z kraju. Mordercza przeprawa przez Himalaje i trudy egzystencji w nepalskim obozie kosztują życie rodziców sióstr. O ile Lhamo ma już pozostać w Nepalu, Tenkji – przy wsparciu całej uchodźczej społeczności – udaje się wyjechać do Kanady.

Za alter ego autorki książki można uznać córkę Lhamo, Dolmę, która na drugi kontynent przenosi się za ciotką. Ponad pięćdziesiąt lat po tym, jak Tybet opuściła jej matka, ta młoda kobieta – jako świetnie zapowiadająca się przyszła akademiczka – ma szansę spełnić marzenia o życiu wolnym od cierpienia, które przelała na nią starsza generacja. Plany Dolmy mąci jednak poczucie zobowiązań wobec wspólnoty, nawet jeśli jest już nieco wyabstrahowana z jej życia. Punkt zwrotny to z kolei niespodziewane objawienie pewnego zabytkowego przedmiotu o znaczącej historii.

„Własnymi ciałami mierzymy tę ziemię” to napisana z wielkim wyczuciem powieść o rodzinie, kulturze i duchowości, odkrywanych na nowo w momencie wielkiej próby. Dolmę z jednej strony irytuje wyższościowe podejście do Tybetu wyrażane przez otaczających ją szkolarzy, w którym wciąż pokutuje spojrzenie przez kolonialny monokl, z drugiej – nie potrafi rozmawiać o przeszłości rodziny z najbliższymi bez ryzyka rozdrapania wciąż niezasklepionych ran. Podróż do starego kraju nie wchodzi w rachubę z powodu szczelnie zamkniętej granicy, ale osobista tragedia stwarza okazję zbliżyć się do niego na tyle, na ile tylko jest to możliwe.

Powstanie tej książki jest konsekwencją trwających dwanaście lat poszukiwań Tsering Yangzom Lamy, która badała rodzinne historie, dzieje Tybetu, jego wierzenia i kulturę. Efekt potrafi urzekać – czy to za sprawą ładunku emocjonalnego, bystrego języka, czy nieinwazyjnej refleksyjności. W odróżnieniu od poczytnych książek z nurtu – nazwijmy to – poppostkolonialnego „Własnymi ciałami…” ani na chwilę nie ociera się ani o ckliwość, ani o solipsystyczne zachłyśnięcie. W intymnym, osobistym wymiarze autorce udało się zogniskować problem, któremu poświęcono całe tomy analitycznych opracowań. Tak jak rodzice urabiający sobie ręce po łokcie dla lepszej przyszłości dzieci, tak Tybet znosi cierpienia i wyczekuje… wolności?

Sebastian Rerak


Tematy: , , , , , , , ,

Kategoria: recenzje