„Upragniony syn Iwaszkiewiczów” Wiesława Kępińskiego – opowieść przybranego syna o Jarosławie Iwaszkiewiczu i Stawisku

1 marca 2019


Nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka ukazał się „Upragniony syn Iwaszkiewiczów” Wiesława Kępińskiego. Książka zawiera wspomnienia przybranego syna Jarosława Iwaszkiewicza o wybitym pisarzu i niezwykłym miejscu, w którym mieszkał wraz ze swoimi najbliższymi.

Historia Wiesława Kępińskiego z powodzeniem mogłaby być tematem filmu. Urodził się w 1932 roku w ubogiej robotniczej rodzinie mieszkającej na warszawskiej Woli. Choć jako malec przeżył samobójstwo nastoletniej siostry, dzieciństwo pamięta jako okres sielski, pełen słońca, ciepła i bezpieczeństwa, podwórkowych zabaw, obwoźnych handlarzy i muzykantów. Wszystko zmieniło się wraz z nadejściem niemieckiej okupacji. Rodzinę przekwaterowano do kamienicy, gdzie musiała zmagać się z ponurą rzeczywistością, skazana na ciężką walkę o przetrwanie. Najgorsze jednak miało dopiero nadejść.

Pierwszego sierpnia 1944 roku w Warszawie wybuchło powstanie. Niemcy uznali, że to dobra okazja do rozwiązania „problemu polskiego”. Miasto stanowiło bowiem dla nich centrum oporu przeciwko nazistowskiemu „nowemu porządkowi”. Wydano więc ustny rozkaz zrównania stolicy z ziemią i wymordowania wszystkich jej mieszkańców. Kilkadziesiąt osób z kamienicy, w której mieszkali Kępińscy, skryło się w podziemiach cerkwi. Piątego sierpnia Niemcy jednak ich znaleźli. Wyprowadzili wszystkich do rowu między kościołem a cmentarzem i ustawili w rzędzie do rozstrzelania. Wiesiek ocalał tylko dlatego, że oczekując na śmierć zrobił nagle zwrot do tyłu i wbiegł na górę po drugiej stronie. Gdy wystrzeliły karabiny, jedna z kul dosięgła również jego. Prawdopodobnie dzięki temu ocalał. Padł na ziemię i stoczył się pod ogrodzenie, gdzie Niemcy go nie widzieli, a że się nie podniósł, to uznali go za martwego. Oprócz niego przeżyła jeszcze tylko jedna dziewczynka, która udawała nieżywą, leżąc pośród zwłok. W egzekucji zginęli rodzice, obaj bracia (młodszy, zaledwie kilkuletni i starszy wraz ze swoją ciężarną żoną) oraz kilku innych bliskich. Niespełna dwunastoletni Wiesiek pozostał sam.

Przez jakiś czas mieszkał kątem po ludziach, ale nikt nie miał warunków, żeby go przygarnąć na dłużej. W końcu odnalazła go siostra, która wciąż żyła, ponieważ podczas tragicznych wydarzeń mieszkała pod innym adresem. Przez dwa lata tułał się – czasem z nią i jej dzieckiem, czasem sam – po różnych miejscach, próbując zarobić na wyżywienie. Warunki były jednak opłakane. Jak sam wspomina, „żył jak pies w budzie, nie uczył się”. Wszystko zmieniło się za sprawą znajomego siostry. Mężczyzna zaglądał czasem do nich w celach towarzyskich i widział, że chłopak potrzebuje normalnych warunków do życia. Uznał więc, że trzeba coś z tym zrobić. W tym czasie w „Expresie Wieczornym” prowadzono rubrykę, w której publikowano błagalne prośby o wsparcie. Wiesiek z pomocą znajomego siostry nakreślił swoją sytuację i wysłał do redakcji list. „Moja siostra pracuje, ale zarabia mało tak, że o nauce marzyć nie można” – pisał. „Co mam robić? Lata płyną, a ja powinienem je spędzać przy nauce. Może znajdzie się ktoś z drogich czytelników, który ofiaruje mi jakąś pracę, a może się mną zaopiekuje lub weźmie na dalsze wychowanie”.

List nie przeszedł bez echa. Znalazło się wiele osób poruszonych historią chłopca. Pierwszymi, którzy zareagowali, byli pisarz Jarosław Iwaszkiewicz i jego żona Anna. Zaoferowali się, że wezmą go do siebie do Stawiska i wychowają jak własnego syna. Tak oto Wiesiek z ubogiej robotniczej rodziny mieszkającej na biednej Woli trafił do okazałego dworku, gdzie życie toczyło się zupełnie innym rytmem. Wiązało się to z wielkim szczęściem, ale też wielkimi wyzwaniami. Niemalże z dnia na dzień znalazł się w centrum intelektualnego i kulturalnego życia ówczesnej Polski. Witał chlebem i solą belgijską królową Elżbietę, pomagał w urządzeniu przyjęcia z okazji wizyty Artura Rubinsteina, obwoził po okolicy urodziwe artystki z zespołu Mazowsze, siadał przy stole z Julianem Tuwimem i podróżował z Iwaszkiewiczem po Polsce.

Po latach swe niezwykłe życie u boku pisarza i jego żony postanowił upamiętnić na kartach książki. „Od dłuższego czasu nosiłem się z zamiarem napisania tego, co jeszcze pamięć zachowała o Stawisku” – pisze. „Stawisko i wszystko, co z nim związane: dom, sad, staw, las, ludzie, zwierzęta, życie codzienne, uroczystości, święta, narodziny i zgony, muszę uratować od zapomnienia”. W ożywianiu pamięci Kępiński posiłkował się m.in. wyjątkową pomocą. Od pierwszego dnia pobytu w Stawisku w lutym 1947 roku prowadził regularne zapiski w podarowanym mu zeszycie. Zaledwie jednozdaniowe, ale jakże cenne notatki, których skany, obok licznych fotografii i innych archiwaliów, również znajdziemy w tej książce. Iwaszkiewicz stwierdził kiedyś w liście do niego: „napiszesz pamiętnik o Stawisku, który będzie materiałem do mojej biografii”. Książka Kępińskiego jest niejako spełnieniem tego zamysłu.

Pierwotnie „Upragniony syn Iwaszkiewiczów” ukazał się przed trzynastoma laty pod tytułem „Sześćdziesiąty pierwszy”. Nowe wydanie zostało poszerzone i wzbogacone o niepublikowane wcześniej zapiski. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka.

[am]
fot. Miernicki Władysław/NAC

Tematy: , , , , , , , , , ,

Kategoria: premiery i zapowiedzi