Spowiedź dziecięcia wieku. Wyznania Michela Houellebecqa w „Kilku miesiącach mojego życia”
Jeszcze niedawno mogłoby się wydawać, że Michel Houellebecq przeżywa swój najlepszy okres – ślub z nową ukochaną, najwyższe odznaczenie państwowe, kolejne powieści na szczycie list bestsellerów i liczne projekty filmowe. Wystarczyło parę miesięcy, by wszystko poszło nie tak. Dwa wydarzenia do tego stopnia nadszarpnęły jego reputację i zdrowie psychiczne, że postanowił zareagować słowem – napisał ponad 100-stronicowe wyznanie, które trafiło do czytelników w formie książki zatytułowanej po prostu „Kilka miesięcy mojego życia”. Publikacja ukazała się właśnie w Polsce nakładem Wydawnictwa W.A.B.
Houellebecq wzbudzał kontrowersje od lat 90, kiedy ukazał się jego powieściowy debiut. W książkach zdarzyło mu się opisywać wydarzenia z życia postronnych osób, co doprowadzało je na skraj załamania bądź wywoływało złość. Bywało, że musiał się chronić przed żądnymi zemsty czytelnikami próbującymi go pobić. Komentował również bezpardonowo drażliwe kwestie społeczne. Już w 2001 roku wypowiedzi o islamie doprowadziły go przed obliczę sądu. Cudem uniknął skazania, uciekając się do „wykorzystania zasady bezkarności literatury”. „Znieważanie jest zdecydowanie moim ulubionym zajęciem” – przyznał otwarcie w jednym z wywiadów, zmuszając niejednokrotnie wydawców do gorączkowych prób łagodzenia sytuacji. W ostatnich latach jednak coraz mniej postrzegano Houellebecqa jako wielkiego prowokatora, a raczej literackiego proroka, który obwieszcza prawdy o stanie współczesnego świata i kreśli wizje czekającej nas niechybnie przyszłości. Houellebecq-skandalista wciąż jednak gdzieś tam się krył i czekał, by dać o sobie znać ze zdwojoną siłą na przełomie 2022 i 2023 roku.
W pierwszych dniach grudnia 2022 roku do sprzedaży we Francji trafił specjalny numer czasopisma „Front Populaire”, którego okładkę i niemal jedną trzecią zawartości stanowiła rozmowa Michela Onfraya z Michelem Houellebekiem. Na 40 stronach panowie dyskutowali o takich zagadnieniach, jak demografia, prawo do eutanazji, surogacja czy upadek cywilizacji chrześcijańskiej. Nie zabrakło jednak również wypowiedzi na temat islamu i to one na nowo rozpaliły opinię publiczną. Autor „Uległości” mówił bowiem, że francuskiej, tzw. „rdzennej” ludności wcale nie zależy na asymilacji muzułmanów, tylko na tym, „żeby przestali kraść i napadać, żeby przestrzegali prawa i szanowali” Francuzów albo „żeby wrócili do siebie”. Zauważył też, że „ludzie się zbroją” i kiedy całe terytoria znajdą się pod kontrolą islamistów, to pojawią się akty oporu. „Będą zamachy i strzelaniny w meczetach, w kawiarniach, do których uczęszczają muzułmanie, czyli takie teatry Bataclan na odwrót” – powiedział.
W reakcji na te słowa Wielki Meczet Paryża zapowiedział złożenie do sądu skargi na pisarza, zarzucając mu nienawiść wobec muzułmanów. Słowa Houellebecqa uznano za „nie do przyjęcia”. Rektor meczetu dopatrzył się w nich podżegania do dyskryminujących dyskursów i czynów. Początkowo pisarz potraktował sprawę lekceważąco. W końcu jednak pod wpływem krytycznych głosów przeczytał ponownie wywiad i przyznał, że niektóre fragmenty mogą brzmieć „niejednoznacznie”. Co więcej, musiał zdać sobie sprawę, że tym razem nie wywinie się łatwo od odpowiedzialności, powołując się na prawo do krytykowania religii, ponieważ zarzuty dotyczyły prowokowania do nienawiści rasowej. Michel był w kropce. Wtedy naczelny rabin Francji zaproponował spotkanie pojednawcze autora z rektorem meczetu. Houellebecq przygotował na tę wizytę zmodyfikowaną wersję swojej wypowiedzi, która miała ukazać się drukiem. Rektor Wielkiego Meczetu Paryża był usatysfakcjonowany treścią tekstu i zrezygnował z kroków sądowych. Ale Unia Meczetów we Francji oceniła, że autor kontrowersyjnych słów za mało się starał, aby „zawiesić ich rozpowszechnianie”, dlatego zdecydowała się wejść na drogę sądową.
Kilkanaście dni później, kiedy sprawa procesu wciąż jeszcze była żywa, w mediach gruchnęła wieść, że Houellebecq wystąpił w filmie pornograficznym. Żeby nie być gołosłownym, holenderski kolektyw KIRAC, odpowiedzialny za realizację tej produkcji, udostępnił w sieci niespełna dwuminutowy zwiastun (który został już usunięty z internetu). Inicjator całego przedsięwzięcia, Stefan Ruitenbeek, opowiada z offu, że z obawy przed porwaniem przez islamistów Houellebecq odwołał swój wyjazd do Maroka, gdzie żona zorganizowała mu spotkania z prostytutkami. W zamian szef kolektywu zaprosił Michela do Amsterdamu, gdzie jest dużo dziewczyn chętnych do uprawiania seksu ze znanym pisarzem. Ci, którzy do tego momentu myśleli, że to żart, musieli przeżyć niemałe zdziwienie, gdy zaraz potem na ekranie pojawił się Houellebecq w hotelowym łóżku z młodą kobietą. Krótkie ujęcie pokazywało tę dwójkę w objęciach, całującą się wśród pościeli, po czym wyświetliła się informacja, że cały film będzie miał swoją premierę 11 marca, czyli niecałe 1,5 miesiąca później. „Wpadłem w prawdziwe piekło. I tkwię w nim do dzisiaj; to piekło wielowymiarowe” – przyznaje Houellebecq.
Jak zauważa pisarz, jego sytuacja we francuskim świecie medialnym uległa pogorszeniu. Wrogowie „entuzjastycznie zarechotali”, część przyjaciół dokonała zdrady, relacje z lewicą jeszcze bardziej się popsuły, a katolicka prawica w obliczu pornograficznego skandalu zamilkła. Do tego doszła seria porażek sądowych, najpierw we Francji, a potem w Holandii, gdzie Houellebecq próbował zakazać emisji filmu. Bliscy pocieszali Michela, że jego czytelnicy nie przywiązują wagi do takich rzeczy i nadal będą kupować książki, ale on nie potrafił przejść obok tego obojętnie. „Nie mogę sobie pozwolić, by tak mnie traktowano, nie w taki sposób, nie do tego stopnia” – wyznaje. To właśnie dlatego powstała książka „Kilka miesięcy mojego życia”. Dlatego też Houellebecq, który przy okazji kolejnych powieści unikał udzielania wywiadów, tym razem promował aktywnie nową książkę we francuskich mediach. Bo dzisiaj jeśli milczysz, to przegrywasz.
W „Kilku miesiącach mojego życia” autor rozlicza się z oskarżeniami o islamofobię, zamieszczając sprostowanie swoich wypowiedzi z „Front Populaire”. W ocenie dziennikarza Denisa Demonpiona, który napisał biografię Houellebecqa, to spotkanie pisarza z rektorem Wielkiego Meczetu Paryża stanowiło główną motywację do napisania tej książki. Houellebecq może w ten sposób uniknąć zarzutów o to, że swego sprostowania nie umieścił w publikacji na równie trwałym nośniku i o równie dużym zasięgu, co drukowany magazyn prowadzony przez Michela Onfraya. Niewykluczone, że taki był powód, ale jednak to kulisy afery z filmem pornograficznym zdominowały treść książki.
Dowiadujemy się, w jakich okolicznościach Houellebecq poznał członków holenderskiego kolektywu KIRAC, co rzeczywiście znalazło się na taśmach oraz dlaczego zablokowanie filmu stało się praktycznie niemożliwe. Przy okazji opowiedział również o swoim stosunku do pornografii. Ciekawy dodatek stanowi kopia umowy, którą Houellebecq podpisał ze Stefanem Ruitenbeekiem. W jednym z wywiadów Michel przyznał, że „Kilka miesięcy mojego życia” to przede wszystkim wyznanie jego wielkiej naiwności. „Mógłbym dodać tej książce podtytuł: 'Jak można być takim głupim?” – powiedział. Houellebecq twierdzi, że parafował kontrakt, będąc pod wpływem alkoholu i leków przeciwlękowych. Musi to zapewne wzbudzać niemałe zdumienie u wszystkich mających świadomość, że chodzi o pisarza, którego agent literacki zasłynął na francuskim rynku z dokładnego analizowania i twardego negocjowania wszystkich umów. Dlaczego Houellebecq nie poprosił go o przejrzenie papierów? To chyba wie tylko on sam.
Pomimo skromnej objętości „Kilka miesięcy mojego życia” pozwala co nieco dowiedzieć się o Houellebecqu. Czytelnicy i krytycy od zawsze zastanawiali się, gdzie leży granica między prawdą a fikcją, nie tylko w jego powieściach, ale i w życiu. „Wielki mistyfikator”, jak określił go Denis Demenpion, tym razem jednak odsłonił się na tyle, by pokazać, że obsesje postaci z jego książek, zwłaszcza te związane z seksualnością, nie wzięły się znikąd. Z drugiej strony, znając dokonania Houellebecqa, nie sposób porzucić w zupełności wrażenia, że może ta publikacja to również medialna gra? Ta drażniąca niepewność może dodać smaku lekturze.
Książka „Kilka miesięcy mojego życia” Michela Houellebecqa ukazała się nakładem Wydawnictwa W.A.B. w przekładzie Beaty Geppert.
[am]
fot. główna: La Grande Librairie
Cytaty pochodzą m.in. z książek „Kilka miesięcy mojego życia” Michela Houellebecqa w tłum. Beaty Geppert oraz „Houellebecq” Denisa Demonpiona w tłum. Anastazji Dwulit i Magdaleny Kowalskiej.
Kategoria: premiery i zapowiedzi